Rzadko zdarza mi się przeglądać gazetki dostarczane z pobliskich marketów. Jeszcze rzadziej decyduję się na kupno gry właśnie w sklepach wielobranżowych. Ceny są z reguły dość wysokie, a w dodatku mija naprawdę sporo czasu, zanim spadną. Niemniej teraz jestem w szoku.
W niekończącej się wojnie pomiędzy konsolowcami i PC-ciarzami ci drudzy od zawsze dysponują żelaznym argumentem, przemawiającym rzekomo na korzyść ich platformy. Jest nim oczywiście niska cena piecowych gier. Gry na konsole są drogie? Dzięki swoim kobiecym przyzwyczajeniom Fulko osłabił ostatnio ten mit.
W odróżnieniu od kobiet każdy normalny facet nienawidzi robić zakupy. Wizyty w hipermarketach są jak kara za najcięższe grzechy, pchanie koszyka z nosem w zapisanej kartce ujmą na honorze, a brzęczący rój ludzkich os potencjalnym celem dla jakiegoś shotguna. Tak przynajmniej twierdzą kumple Fulko. Bo on nie. Niesamowite, ale wasz ulubiony felietonista nie podziela podziela tych opinii, wręcz przeciwnie, uwielbia hipermarketową atmosferę. Kocha myszkować po regałach, kupować w promocjach, popijać darmowe napoje, wcinać robione przez agitatorów kanapki itd. Po dwóch godzinach takiego magla trochę zmęczony, ale najedzony i napojony Fulko zawsze wraca z grzecznie ze zrobionymi zakupami do domu. I prawie zawsze przywozi z sobą jakieś dodatkowe skarby.