Jestem wielce rad z powszechnej ostatnimi czasy mody na odświeżanie klasycznych przygodówek. Nie ze względu na ładniejszą grafikę czy dodatkowe sceny. Chodzi o to, że w nowych wersjach regularnie implementuje się system podpowiedzi, który skutecznie eliminuje największą zmorę gatunku point&click – konieczność „obklikania” wszystkiego z wszystkim, żeby wpaść na bezsensowną kombinację pozwalającą pchnąć akcję do przodu. Kiedy nie trzeba spędzać godzin na próbach interpretacji, co autor miał na myśli bądź skakać nosem między oknem gry a solucją, przygodówki naprawdę wiele zyskują. Z czego skrzętnie korzystam, nadrabiając braki wywołane niechęcią do wspomnianych wcześniej cech szczególnych gatunku.
Takie niespodzianki zdecydowanie lubię! Broken Sword okupuje jedno z czołowych miejsc mojej dziesiątki najlepszych przygodówek wszech czasów i nie ukrywam, że zazdrościłem posiadaczom Wii i DS-ów wydania reżyserkiej wersji pierwszej odsłony przygód George'a Stobbarta. Z tym większą radością przyjąłem wiadomość o dość niespodziewianym wydaniu tej specjalnej edycji także na... komputery osobiste!