Jest pewna rzecz, która każdemu graczowi daje sporo radości. Jest praktyczna, ładna i daje poczucie posiadania czegoś quasi kolekcjonerskiego. Niegdyś bycie posiadaczem tej rzeczy wprost świadczyło o kolekcjonerskiej smykałce, dziś jest z tym już różnie. Nie zmienia to jednak faktu, że w znacznej większości za nimi przepadamy. Jakimi "nimi"? Steelbookami.
Zwykło się mówić, że Edycje Kolekcjonerskie kupują zazwyczaj fanatycy (brzydkie słowo) danego tytułu, którzy chcą mieć absolutnie wszystko co jest związane z grą, niekoniecznie w wersji elektronicznej. Znajdziemy tu rzeźby, kubki, nieśmiertelniki, koszulki, czapki, naklejki, medale, długopisy...multum, po prostu multum walającego się syfu, na który spojrzymy ze dwa razy w życiu (notabene: wpis sponsoruje kolekcjonerka drugiej Red Orchestry). Najważniejsza jest i tak gra.
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie myśl związana z tym całym gadżeciarstwem - a co by było, gdyby producent wywalił z pudła te wszystkie tandetne zabawki i postawił na estetyczne, oryginalne opakowanie? Moim zdaniem gry mogłyby zapożyczyć nieco pomysłów od branży filmowej.