Sony Pictures Television wywaliło Dana Harmona z czwartego sezonu Community. Koncern wytłumaczył naturalnie, że chociaż Harmon nie będzie głównodowodzącym w tym projekcie, zachowa pozycję konsultanta i teoretycznie otrzyma możliwość wywierania wpływu na kształt serialu. „Taki kontrakt”, odpowiedział na to Harmon na swoim blogu, „oznacza, że mógłbym równie dobrze siedzieć w domu i masturbować się grając w Prototype 2”. Mówiąc inaczej: jego wpływ będzie zerowy, bo nikt nie potraktuje poważnie jego ewentualnego wkładu.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nękam Was skandalami na temat nieznanego w Polsce serialu, a przy okazji straszę onanistycznymi żartami ewidentnie chorego człowieka (który swoją drogą zna się na grach, bo Prototype 2 jest całkiem niezły). Powód jest prosty – martwię się o Community, bo to jeden z najciekawszych seriali telewizyjnych, jakie widziałem. Przynajmniej z perspektywy gracza i kinomana. Tylko tutaj dziesiątki dyscyplin wybitnie nerdowskich – filmy, gry, komiksy, konwencje i style – mieszają się w tak niewymuszony sposób.
Tuż przed możliwym upadkiem tego nietuzinkowego dzieła, zapraszam Was na uczelnię Greendale, gdzie nic nie jest normalne, a każdą ludzką wadę uznaje sie za coś wartościowego.
Włączam na oślep TV tuż po powrocie z pracy i co? „Rozmowy w toku”. A w nich kto? „Gracz”, który poza rozwijaniem swojej postaci w MMORPGu świata nie widzi. Narzeczonej również, dlatego ta, „spontanicznie” (wszystko w telewizji jest tak „spontaniczne” jak śmiech z sitcomowej puszki) zagroziła mu separacją (do tej pory myślałem, że to określenie tyczy się małżeństw). Szanowna pani Drzyzga oczywiście wyskoczyła na chłopaka z gębą, że ten zaniedbuje swoją lubą. A przy okazji dostało się grom, że to marnotrawstwo czasu, wysiłku, zachodu. Jasne...