Diabeł Piszczałka – koszmar mego dzieciństwa - Klaudyna - 25 października 2012

Diabeł Piszczałka – koszmar mego dzieciństwa

Każdy z nas ma swoje strachy z dzieciństwa. Jedni drżeli na widok Gargamela, innym zaszła za skórę Buka. Muminki zresztą miały wiele niepokojących momentów. Pamiętam odcinek o nawiedzonym statku i jakiejś zimowej zjawie, która oczarowywała, by następnie zamrażać swe ofiary. Jednak Muminkowe strachy to pestka. Myślę, że nie miałam więcej niż 4 lata, gdy przyszło mi się zmierzyć z Bliskimi spotkaniami z Wesołym Diabłem. Nie mam pojęcia, z jakiej okazji wraz grupą innych niewinnych dzieci znalazłam się w kinie. Z przedszkolem? W ramach imprezy „z pracy” kogoś z rodziny? Nie wiem. Wiem tylko, że Diabeł Piszczałka pozostawił spustoszenie w moim nieletnim umyśle. Po ponad dwudziestu latach od projekcji, mając nadal w pamięci straszliwą gębę, łzy i motyw z papierem toaletowym, postanowiłam się zmierzyć z koszmarem. Efekt? Nadal twierdzę, że to nie jest film dla małych dzieci.

Twórcą Diabła Piszczałki był Kronel Makuszyński. Napisał on powieść pod tytułem Przyjaciel Wesołego Diabła. Pod tym samym tytułem powieść została zekranizowana w 1986 roku. Trudno powiedzieć, w jakich czasach rozgrywa się historia. Z jednej strony można myśleć, że to czasy pierwszych Słowian (jednak wyposażenie zupełnie nie pasuje), z drugiej – fikcyjne miejsce, fikcyjna kraina. Pewnego dnia Witalis (Franciszek Pieczka) podróżując na swym pięknym rumaku Huraganie, trafia w sam środek burzy. Towarzyszą temu bardzo efektowne pioruny, podniebne błyski, a wszystko to przy mrożącej krew w żyłach muzyce. W jednym rozpołowionym przez grom drzewie Witalis znajduje niemowlę. Zabiera chłopca ze sobą i postanawia wychować go, jak własnego syna. Wiodą szczęśliwe, proste życie. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy pewnej nocy przychodzi kolejna burza – pioruny, błyski, w szczelinach skał lawa, przestraszone zwierzęta, płonący koń (!!!). Widz zaczyna rozumieć, że te burze to jakaś nadprzyrodzona sprawka. Po wichurze Witalis traci wzrok. Jankowi ukazuje się srebrzysta zjawa – duch z Krainy Jasności. Chłopiec podąża za nią w głąb jaskini i tam słyszy przeokrutne słowa – „twój ojciec może odzyskać wzrok, ale musisz go opuścić. Musisz od niego odejść. Powiesz mu, że go nie kochasz i nigdy nie kochałeś”. Okazuje się, że na wzrok Witalisa opadła ciemność – wszystko przez Ducha Ciemności, któremu Witalis się wymknął w przeszłości. Ojciec Janka odzyska zdolność widzenia, gdy tylko chłopak pokona Ducha Ciemności.

I tak zaczyna się wędrówka Janka. Musi się zmierzyć z toczącymi się wprost na niego głazami, korzeniami oplatującymi jego małe ciałko, musi przejść przez grząskie bagna. I właśnie na bagnach poznaje kudłatego, pomarszczonego, charczącego Diabła Piszczałkę, który wszędzie targa ze sobą trójząb w kształcie gigantycznego widelca. Piszczałka zna czary. Potrafi latać, umie wywołać trzęsienie ziemi, bucha parą z nozdrzy i uszu, strzela płomieniem z palców. Podejrzewam, że gdyby Piszczałka był wykreowany w nieco łagodniejszy sposób, dzieci nie miałyby z nim problemu. Bo w gruncie rzeczy Piszczałka jest dobry. Nie należy do najbardziej rozgarniętych. Mówi zniekształconymi bezokolicznikami, nie zna wszystkich pojęć. To taki pocieszny gapcio. Między chłopcem a diabłem związuje się przyjaźń i w ten sposób stają się towarzyszami podróży.

Szybko okazuje się jednak, że to nie Piszczałka jest najbardziej niepokojący w filmie. Bohaterowie trafiają do krainy olbrzymów i liliputów. Świat tych drugich przypomina teatr. Wszyscy noszą stroje podobne do teatralnych, mają królową oraz króla, który jest małpą. Wszystko to takie Burtonowskie nieco. Zaś olbrzymy... cóż, moim zdaniem panowie zostali wyciągnięci z zupełnie innej produkcji – tej dla dorosłych. Faceci w skórzanych gaciach, nabitych ćwiekami, w skórzanych, nitowanych maskach, skórzanych szelkach porywają Janka i Piszczałkę, dodając, że czeka ich niezłe rozciąganko. Również Strażnicy Ducha Ciemności budzą lęk – postacie w szarych szatach z kapturami, które zamiast twarzy mają maski gazowe z świecącymi, przerażającymi oczami. Godny uwagi jest też pająk, strzelający laserem z oczu oraz jeden z pomocników Ducha Ciemności, który na skutek intrygi Janka, biega po jaskini z gołym tyłkiem.

Druga część historii, Bliskie spotkania z Wesołym Diabłem rozgrywa się już we współczesnym, namacalnym świecie. Piszczałka jest głodny. Już na samym początku zaczaja się wśród harcerek, kradnąc im jaja na twardo. Przemyka tuż przed samochodem Leona Niemczyka, aż w końcu zakrada się do domu, w którym mieszka Zenobi z tatą, Makarym. I tak Piszczałka pojawia się za regałem, na magnetofonem, pod stołem. A gdy chłopiec śpi i szaleje nawałnica na zewnątrz, Piszczałka wraz z błyskiem pioruna pojawia się za oknem. Wyobraźcie sobie, że macie cztery lata i okazuje się, że w Waszym domu niepostrzeżenie może się pojawić w każdej chwili kudłata bestia. Zgroza. Dorośli z pobliskich wiosek skrzykują się – wielu widziało dziwnego stwora, podkradającego jedzenie, zatem trzeba zorganizować obławę. Biedny Zenobi zostaje w domu sam. Postanawia szukać stwora na własną rękę. Wyrusza w góry na swoim wózku inwalidzkim. W momencie kiedy niewiele brakuje, by runął w przepaść, z pomocą przychodzi Piszczałka. Chłopiec jednak boi się, krzyczy, ucieka. Piszczałka strach Zenobiego ma za nic i zjawia się u niego w domu. Ponownie okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jakim go malują. Piszczałka demoluje dom, skacze, lata, charczy, zjada wszystko co mu wpadnie w łapę, jednak zyskuje sympatię chłopca.

Dwadzieścia parę lat od pierwszego kontaktu z Piszczałką twierdzę, że bać się w sumie nie ma czego. Można się niepokoić. Czy są to dobre filmy? Jak na tamte czasy całkiem niezłe. Przyjaciel Wesołego Diabła zgarnął nagrody za efekty specjalne – dziś budzą one szeroki uśmiech na twarzy. Kudłaty, durnowaty Piszczałka, Buka i inne dziecięce strachy dziś wydają się niegroźne. Jednak dam sobie rękę uciąć, że w kinie poryczałam się ze strachu i żyłam w lęku bardzo długo... Skrzywdzeni przez Diabła Piszczałkę – łączcie się!

PS Oba filmy można obejrzeć na YouTube.

Klaudyna
25 października 2012 - 16:49