Czytelnicze podsumowanie 2016 roku! - Klaudyna - 31 grudnia 2016

Czytelnicze podsumowanie 2016 roku!

Nie przeczytałam 52 książek w 2016 roku. Nawet nie brałam udziału w tym jakże popularnym w styczniu wydarzeniu promowanym na Facebooku. Wyrobiłam w sobie dyscyplinę cowieczornego czytania w łóżku i staram się utrzymywać formę w tym względzie - wyszło mi, że przez ostatnie 12 miesięcy pochłonęłam 32,5 książki. Jakie tytuły towarzyszyły mi w 2016 roku? Zapraszam do lektury!

Oliver Sacks, Stale w ruchu
Autobiografia mojego ulubionego lekarza i pisarza w jednej osobie! Mimo upływu czasu, nadal mi smutno, że ten przemiły pan z siwą brodą nie napisze już niczego nowego. Jeśli ktoś jakimś cudem nie zna Olivera Sacksa, zapraszam TU.
A więcej o samej autobiografii tutaj.

Paula Hawkins, Dziewczyna z pociągu
Oj, głośno było o Dziewczynie z pociągu w tym roku – poczytny psychologiczny thriller zyskał rzeszę fanów, w których ja niespecjalnie się odnajduję. Do Rachel Watson, głównej bohaterki, trudno czuć sympatię. Bezrobotna, niezaradna, z problemem alkoholowym przemierza dzień w dzień tę samą trasę pociągiem do centrum Londynu. W trakcie podróży obserwuje okolice, w której niegdyś zamieszkiwała z byłym mężem. Którejś nocy w okolicy ginie kobieta, Rachel natomiast budzi się z pustką w głowie spowodowaną alkoholem. I zaczyna się… dochodzenie do prawdy. Dla zainteresowanych – recenzja fsm-a.

Karel Michal, Straszydła na co dzień
Siedem baśniowych opowiadań, osadzonych w czasach czeskiego komunizmu. Absurd czasów miesza się z siłami nadprzyrodzonymi – brzmi niemożliwie? Karel Michal, nie szczędząc humoru, każde z opowiadań kończy morałem, obnażającym kondycję i naturę ówczesnego społeczeństwa. Lektura godna polecenia!
Więcej przeczytasz tutaj.

Kurt Busiek, Marvels
Komiks to też książka! Jednak w tym wypadku nie moja ulubiona. Marvels opowiada o superbohaterach z punktu widzenia zwykłego człowieka. Zazwyczaj herosi stoją w centrum zainteresowania, tutaj są jedynie tłem dla historii ludzi, zmagających się ze stałym zagrożeniem, zniszczeniami powodowanymi potyczkami superbohaterów. Jest też wątek specyficznego kryzysu męskości, z jakim muszą się zmierzyć panowie. Jak zakładać rodzinę, brać odpowiedzialność za drugiego człowieka w momencie, gdy w każdej chwili może przyjść zagrożenie jako skutek uboczny działalności herosów? Temat wdzięczny, jednak… nie wzięło mnie.

Miriam Elia, Ezra Elia, Dziennik Edwarda Chomika 1990-1990
Malutka książeczka z prostymi ilustracjami i minimalną ilością tekstu. Edward Chomik – myśliciel, szukający sensu życia. Książeczka do oglądania, rozczulająca trafnością spostrzeżeń. Zdecydowanie... pesymistyczna.

Maciej Dobosiewicz, Komisarz Zagrobny i powódź
Pierwszy raz miałam okazję przeczytać książkę, napisaną przez kogoś, kogo znam. Maciej jest moim kolegą i prawda jest taka, że fakt napisania i wydania książki wzbudza we mnie olbrzymi podziw. Komisarza Zagrobnego i powódź zaliczam do kryminałów, ale nie tych w stylu skandynawskich. Jest... swojsko i klasycznie! Komisarz Zagrobny swoją skuteczność zawdzięcza intelektowi i umiejętności logicznego myślenia. Nie ma tutaj fajerwerków w stylu CIA. I to wielki plus. Poznań zmaga się z powodzią. W zalanych piwnicach giną... emeryci. Początkowo wygląda to na przypadek, nieostrożność, jednak Komisarz Zagrobny czuje, że śmierci te są w jakiś sposób ze sobą powiązane. Podążamy więc za bohaterem, przemierzając znane mi ulice, poruszając się komunikacją miejską i... docieramy do zaskakującego finału! Zdradzę, że to całkiem osobliwe czytać coś przez pryzmat znajomości i stanowi to niewątpliwie wartość dodaną.

Petr Šabach, Pijane banany
Książki Šabacha mają to do siebie, że wzbudzają jakąś nostalgię w sercu czytelnika. Tak jest i w Pijanych bananach, których akcja rozgrywa się w Pradze w latach 80, a bohaterami jest kilku szesnastolatków. Kumple, pierwsze miłości, piwo, głowy pełne marzeń i nieszablonowych pomysłów... to wszystko podane w niespiesznym tempie. Okazuje się, że nawet najzwyklejsze życie miewa swoje uroki, zwłaszcza z perspektywy lat.

Stephen King, Pan Mercedes
Stephen King, Znalezione nie kradzione
Dwie powieści Kinga – całkiem świeże, dwie części trylogii i to nietypowej jak na Kinga, gdyż są to… powieści detektywistyczne. W Panu Mercedesie poznajemy emerytowanego policjanta, Billa Hodgesa, który na własną rękę decyduje się odkryć tożsamość mordercy, odpowiedzialnego za śmierć oraz kalectwo wielu osób. Czas goni, zwłaszcza gdy policjant dowiaduje się, że szaleniec zamierza wkrótce wcielić kolejny zabójczy plan w życie.

Historia w Znalezione nie kradzione sięga lat 70-tych, kiedy to dochodzi do brutalnego morderstwa znanego pisarza. Przy okazji sejf zostaje opróżniony z napisanych, lecz nigdy nie wydanych powieści. Ponad 30 lat później młody chłopak znajduje zakopany kufer, pełen zapisanych notesów i gotówki. Niedługo później z więzienia wychodzi morderca pisarza, który odsiadywał karę za zupełnie inną zbrodnię. I znów pojawia się Bill Hodges, który musi obronić chłopaka przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.

Ota Pavel, Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami
Kolejna moja słabość – Ota Pavel i jego opowiadania. Wróciłam do tej książki po latach i jestem przekonana, że nie raz jeszcze do niej zajrzę. Mimo dosyć ponurych okoliczności, w których powstawały teksty Pavela, tryskają one optymizmem i pewną… dziecięcą wręcz naiwnością. I to sprawia, że są promykiem słońca w najbardziej pochmurny dzień.
Więcej przeczytasz tutaj.

William S. Burroughs, Jack Kerouac, A hipopotamy żywcem się ugotowały
Powieść owiana legendą, gdyż udostępniona szerszemu gronu czytelników została dopiero po sześćdziesięciu latach od jej napisania! Dwaj czołowi przedstawiciele Beat Generation snują niespieszącą się donikąd historię o środowisku nowojorskich artystów w latach 40. Przemierzamy więc liczne zadymione bary. W narkotyczno-alkoholowym transie stajemy się świadkami zarówno tych obsesyjnych, jak i letnich miłości, a w ostateczności nawet morderstwa. I w zasadzie gdy Lucien Carr morduje zakochanego w nim Davida Kammerera – w umysłach pisarzy powstaje bodziec do napisania tej powieści.

Zofia Tarajło-Lipowska, Kapoan. O czeskim dla Polaków, być może mało zaawansowanych, ale mocno zainteresowanych
Tytuł zdradza chyba wszystko! Trudno mówić, bym w języku czeskim była jakkolwiek zaawansowana. Z racji zainteresowań i obcowania z "kulinarnym czeskim" – pewną specyficzną bazę wiedzy posiadam, jednak nadal wygrywa zainteresowanie aniżeli same umiejętności. I Kaopan jest doskonałą lekturą dla ludzi takich jak ja. Autorka przytacza z lekkością i humorem mnóstwo anegdot, związanych z językiem czeskim oraz próbą zrozumienia go przez Polaków. Bo Kapoan to nic innego jak od tyłu "na opak", a język czeski w naszych umysłach kojarzy się właśnie z mnóstwem słów na opak – niby brzmią tak samo jak nasze, a znaczą coś zupełnie przeciwnego.

Pavel Šrut, Niedoparki powracają
O Niedoparkach już pisałam, ale dla przypomnienia – zapewne każdemu z Was zdarzyło się, że w niewyjaśnionych okolicznościach ginęła jedna skarpetka z pary. Dzięki Šrutowi dowiadujemy się, że stoją za tym niedoparki, małe stworzonka żyjące w zakamarkach naszych mieszkań. Żywią się skarpetkami – zawsze jedną z pary. Niedoparki powracają to druga część trylogii. Hihlik udaje się do Afryki, aby odnaleźć rodziców. Szybko jednak okazuje się, że Afryka wcale nie jest bezpieczna dla skarpetkowych pożeraczy. Książka jest świetnie zilustrowana prze Galinę Miklínovą. I taaaak, jest to książka dla dzieci!

Patrick deWitt, Bracia Sisters
Moja pierwsza przygoda z Patrickiem deWittem zaczęła się od oceny okładki – była wspaniała! Zaś sam autor jest dla mnie objawieniem tego roku. Bracia Sisters to dobry western. Charlie i Eli  parają się zabójstwami na zlecenie. W drodze na kolejną robotę Eli, łagodniejszy i wrażliwszy z braci, zaczyna podejrzewać, że że życie polega na czymś zupełnie innym. Przemierzając piękne krajobrazy z Oregon City w stronę Kalifornii, czeka dużo niespodzianek – uroki, jadowite pająki, złoto, awanturnicy – a wszystko to okraszone czarnym humorem, odrobiną absurdu i ironii. Wyborne!
Więcej przeczytasz tutaj.

Mariusz Szczygieł, Projekt: prawda
Najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka tego roku i najważniejsza. Mariusz Szczygieł w wyniku przykrych wydarzeń, z jakimi się zetknął w swoim życiu, pod wpływem zapomnianej przez cały świat lektury, rozpoczął poszukiwanie prawd – tych wielkich i tych małych. Projekt: prawda składa się dla mnie z 3 części – historii, która doprowadziła Szczygła do narodzenia się projektu (i ta część porusza mnie do granic możliwości), książki w książce (Portret z pamięci Stanisława Stanucha) oraz tekstów, składających się na Projekt: prawda. Gdybym miała polecić całemu światu jedną książkę – to byłaby ta.
Więcej przeczytasz tutaj.

Karel Čapek, Fabryka Absolutu
Niesamowite, że Karel Čapek napisał Fabrykę Absolutu w 1922 roku. Niesamowite, gdyż to bardzo aktualna lektura. I w kwestii religii – druga moja ulubiona po Pomniejszych bóstwach Pratchetta. Po dwudziestu latach ciężkiej pracy poświęceonej spalaniu materii inżynier Rudolf Marek tworzy Karburator, bardzo wydajną maszynę, prodkującą energię. Wynalazek genialny – niewielka ilość węgla sprawia, że maszyna wytwarza niebywałe ilości energii, pozwalające zasilać nietylko domostwa, ale i wielkie fabryki. Istnieje jednak mały efekt uboczny. Spalając całkowicie materię, uwalania się czysty... Absolut. Ten z kolei przenika każdego świętością. Wszelkie niedobory zanikają, gdyż Karburatory namnażają wszystko w niekończących się ilościach, ale czy ludzkość potrzebuje obfitości? 150 stron uduchowionego gorzkiego absurdu, który w wielu miejscach okazuje się być prawdą. Polecam!

Olga Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych
Kolejny nieszablonowy kryminał i pierwsza książka Tokarczuk, którą przeczytałam w całości. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z mieszkańców wisi. Jego sąsiadka ma pewne podejrzenie… Zdradza policji swoje przypuszczenia, jednak nikt nie chce traktować poważnie emerytowanej nauczycielki, słynnej w okolicy obrończyni zwierząt. Trup się jednak ściele, a czytelnik zaczyna wierzyć, że Janina Duszejko ma rację.

Stephen King, Roland
Stephen King, Powołanie trójki
W tym roku postanowiłam się wziąć za Mroczną Wieżę. Pierwsze dwie części za mną. Roland, ostatni rewolwerowiec, zmierza do tajemniczej Mrocznej Wieży. Najpierw przyjdzie mu się skonfrontować z człowiekiem w czerni. Następnie zbiera drużynę. Przechodząc przez trzy pary drzwi na plaży trafia do Nowego Jorku w trzech różnych czasach. Tam trafia na narkomana, niepełnosprawną schizofreniczkę i zabójcę. Podróże w czasie, wymarły i zniszczony świat, krwiożercze stwory, demony… i z pewnością o wiele więcej czeka kolejnych tomach Mrocznej Wieży. Będzie czytane dalej!

Ota Pavel, Jak tata przemierzał Afrykę
Mała stustronnicowa książeczka doskonała na leniwe popołudnie. Znów dostajemy to, co w Pavelu najlepsze – humor, opowieść o tatusiu, zachwyt pięknem otaczającego nas świata i… optymizm. Nic dodać, nic ująć.
Więcej przeczytasz tutaj.

Patrick deWitt, Podmajordomus Minor
Iście romantyczna i europejska powieść o miłości w przewrotnym stylu kanadyjskiego pisarza. Jest tu wszystko – zakochany Lucy Minor, oszalały z utraconej miłości baron, jest też Bardzo Wielka Dziura, Wyjątkowo Przystojny Mężczyzna, śmietanka towarzyska, złodziejaszki i doskonałe dialogi! Świetna czytelnicza rozrywka.
Więcej przeczytasz tutaj.

Salman Rushdie, Dwa lata, osiem miesięcy i dwadzieścia osiem nocy
Kolejna książka, która uwiodła mnie okładką. Niestety, czuję się odrobinę oszukana. Dwa lata, osiem miesięcy o dwadzieścia osiem dni inspirowana Baśniami tysiąca i jednej nocy to filozoficzna baśń dla dorosłych, ukazująca współczesną kondycję świata. Dobro ściera się ze złem. Faktyczne wydarzenia przeplatają się z postaciami wyciągniętymi z orientalnych legend. Niby wszystkie składowe są niezwykle atrakcyjne, a nie zaiskrzyło między nami. Szkoda.

Frank Miller, John Romita Jr., Daredevil – człowiek nie znający strachu
Muszę przyznać, że mam słabość do Daredevila. Być może dlatego, że dla mnie jest bohaterem z krwi i kości. Swoją zwinność zawdzięcza wypracowanym umiejętnościom i "nadprzyrodzona moc" dotyka go chyba w najmniejszym stopniu. Z Marvelowych serialowych produkcji Daredevil (obok Agentki Carter) jest mi najbliższy. Bohatera poznałam najpierw na ekranie, w tym roku dopiero spotkałam go na papierze i to w całkiem oldskulowej wersji, bo dzięki zeszycikowi z 1995 roku. To tu zaczyna się historia Matta, to tu znajdziemy rozbudzający zmysły wątek z Elektrą. Miły człowiek, który podzielił się ze mną tym dobrem, sprawił mi wielką radość, a moja miłość do Matta Murdocka się jedynie ugruntowała.

Roman Cílek, Ja, Olga Hepnarova
Reportaż o ostatniej kobiecie w Czechosłowacji, skazanej na karę śmierci. Olga Hepnarova w 1973 roku w Pradze wjechała samochodem ciężarowym w grupę ludzi, oczekujących na przystanku tramwajowym z chęci zemsty na społeczeństwie. Historia Hepnarovej przejmuje i budzi szereg skrajnych emocji. Napisany w nieoceniający sposób reportaż na długo zostaje w pamięci.
Więcej przeczytasz tutaj.

Bernard Minier, Paskudna historia
Pierwszy kryminał Miniera nie związany z serią opowieści o komendancie Servazie. Tym razem udajemy się na jedną z zamglonych i deszczowych wysp z pogranicza USA i Kanady. Na plaży zostają znalezione zwłoki szesnastolatki. Morderstwo na małej wyspie, gdzie każdy zna każdego, wstrząsa. Rusza policyjne śledztwo, w wyniku którego pierwszym podejrzanym staje się chłopak dziewczyny. Grupa przyjaciół dziewczyny, w tym podejrzany chłopak, próbują samodzielnie dojść do prawdy. Wszystko to prowadzi do spektakularnego finału!
Więcej przeczytasz tutaj.

Andreas, Cromwell Stone
Bardzo długo przymierzałam się do zakupu tego komiksu. Kiedy już trafił do moich rąk, bardzo długo zwlekałam z rozpoczęciem tej przygody. Codziennie przeglądałam piękne czarno-białe, pełne detali obrazki i mówiłam sobie, że jeszcze nie dzisiaj. Gdy zaczęłam czytać, starałam się robić to jak najwolniej. Jestem totalnie oczarowana kreską i przez szczegółowość ilustracji mam wrażenie, że będę powracać do historii Cromwella Stone'a jeszcze nie raz. Akcja rozgrywa się na początku XX wieku. Tytułowy bohater jest jednym z nielicznych ocalałych z katastrofy statku. Po latach ocalali zaczynają ginąć. Stone zaczyna domniemywać, że może być kolejną ofiarą. Jest w tej powieści coś romantycznego – przenikanie się jawy ze snem, rozumu z magią. To komiks trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Pavel Kohout, Kacica
Niezwykła opowieść, pomimo że dostałam coś zupełnie innego niż oczekiwałam. Lízinka Tachecí, nastolatka delikatnej urody, nie dostaje się do liceum dramatycznego. Komisja długo duma w towarzystwie zrozpaczonej matki, co by z Lízinką zrobić. Okazuje się, ze dziewczyna ma świetne predyspozycje, by aplikować do szkoły dla… katów. Do tej pory dostępnej tylko dla chłopców. Zatem następuje historyczny moment – Lízinka jako pierwsza w historii Czech udaje się do szkoły, w której będzie uczyć się, jak zgodnie ze sztuką przeprowadzać egzekucje. Zaskoczeniem jest jednak to, że historię dziewczyny Pavel Kohout opowiada przez pryzmat jej oddziaływania na kolegów z klasy, a także nauczycieli. Główna bohaterka zaś w tej książce wypowiada tylko jedno zdanie. I to na samiutkim końcu. Pozycja godna uwagi!

Tove Jansson, Małe trolle i powódź
Tove Jansson, Kometa nad Doliną Muminków
Tove Jansson, W Dolinie Muminków
Muminki – mój osobisty sentyment. Ostatni raz czytałam książki Tove Jansson, gdy miałam 9-10 lat. Postanowiłam wrócić do tych historii i sprawdzić, jak się miewają po 20 latach. Kiedyś liczyła się przygoda, teraz większą uwagę zwróciłam na samych bohaterów. Trudno pozbyć się wrażenia, że Migotka jest niezwykle próżna. Muminek – całkiem ogłupiały na punkcie Migotki. Tata Muminka potrafi się obrazić na Mamę Muminka, bo mimo że przygotowała wielki piknik, to jednak zapomniała o jego ulubionym soku malinowym. No i... Mama Muminka, czując się zmęczona bandą rozhasanych "dzieci", wysyła je na jakiś czas do jaskini, żeby się wyszalały. Jedynie Włóczykij jawi się niezmiennie jako małomówny, mądry, zawsze trafiający swoimi spostrzeżeniami w sedno. I jak tu nie mieć do niego słabości?

Jean van Hamme, Grzegorz Rosiński, Szninkiel
W świat Szninkiela wprowadził mnie kolega, z którym uprawiam kulturalną wymianę dóbr. Z pewnością zupełnie inaczej patrzy się na tę graficzną opowieść, gdy jest się jeszcze chłopcem (lecz nie nastolatkiem), inaczej będąc dorosłym dziewczęciem. Domyślam się, że w chłopcu żyje wyraźny sentyment. Dla mnie cenne w tej historii są nawiązania kulturowe – autorzy nieustannie puszczają oczko do czytelnika i dzięki temu ta całkiem prosta fabuła zyskuje dodatkową wdzięczność.

J.K. Rowling, J. Tiffany, J. Thorne, Harry Potter i przeklęte dziecko
Podkusiło mnie, by tę książkę kupić. Uznaję ją za zawód roku. Nie mogłam się doczekać, kiedy skończę ją czytać. Nie czułam sympatii ani do Harry'ego Pottera, ani do jego syna. Nie umiałam wczuć się w konflikt między nimi, a motywy postępowania zwyczajnie mnie drażniły. Poza tym... dialogi! I stałe zapewnienia o przyjaźni dwóch nastolatków, płci męskiej – jakieś takie to mało wiarygodne?

Pokonana zostałam przez Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi Davida Fostera Wallace’a. Nie mówię, że to zła lektura. Bardziej nietypowa. Może i genialna w swojej nietypowości, jednak… nieraz miałam ochotę wyrzucić ją z łóżka ze słowami, które damie nie przystoją ;)

Jestem w trakcie Shantaram Gregory’ego Davida Robertsa, a dokładnie na 477 stronie z 796. Nie oszukujmy się. Do północy nie zdążę ;)

Klaudyna
31 grudnia 2016 - 13:02