Każdemu może się kiedyś powinąć noga. Te słowa usłyszałem, kiedy pierwszy i jedyny raz w życiu wyłapałem w swoim dzienniczku ucznia jedynkę. Niska ocena była wypadkiem przy pracy i nie wpłynęła w żaden sposób na moją karierę naukową a ja doświadczyłem czegoś przez co podobno powinien przejść każdy uczeń. Wspominam o tym archaicznym wydarzeniu ze względu na recenzowany w tym tygodniu tytuł. Warriors All-Stars to kiepska gierka, która skutecznie popsuła mi humor. Mam nadzieję, że ta wpadka nie przełoży się na przyszłe gry Koei Tecmo.
Warriors All-Stars to najnowszy spin-off ciągnącego się od czasów PS2 cyklu Musou. Gierka serwuje nam model zderzenia różnych światów w stylu produkcji takich jak Marvel vs Capcom czy Warriors Orochi. Bohaterowie różnych serii od Koei Tecmo walczą między sobą. Oczywiście taka sytuacja ma wytłumaczenie. Bohaterowie z różnych światów zostają przymusem przywołani do krainy z magicznym jeziorem. Wysychający akwen wodny nie tylko zapewnia życie tego świata ale jest też więzieniem dla przerażającego potwora. Rodzina poprzedniego władcy krainy jest w poważnym sporze i postanawia walczyć o koronę. W grze o tron bierze trójka graczy, którzy chcą wykorzystać bohaterów gier do zdobycia władzy i pokonania potworów. Jeszcze tak dziwnie się złożyło, że wraz z bohaterami do krainy trafiają lokacje i przeciwnicy z ich gier. Mamy więc nawalankę naszpikowaną fanservice, której oś fabularna służy jedynie po to by być wymówką dlaczego bohaterowie z chińskiej historii walczą ramie w ramię z kotem o cechach charakteru Nobunagi Ody. Z tego powodu nie ma po co komentować fabuły tej gry. Jest sztampowe rozwiązanie znane z dziesiątek komiksów filmów i gier. Masa przynudzania prowadzi do tradycyjnych zwrotów fabularnych, które zaskoczyć mogą jedynie przedszkolaka.
Muosu to prosta siepanka, więc (prawie) nikt nie sięga po tytuły z tej serii dla fabuły. Niestety tym raz zaniedbano także kwestie rozgrywki, która porzuca najciekawsze rozwiązania ostatnich gier z serii. Zamiast zabawy w RPG, rozwijania miasta czy budowania królestwa mamy proste klepanie przycisków przypominające najstarsze odsłony Dynasty Warriors. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego. Samo mashowanie przycisków i pokonywanie przeciwników sprawia frajdę. Całości brakuje jednak jakiejś głębi i wszystko zostało strasznie uproszczone. Automatyczny rozwój postaci, ekwipunek i skille zastąpione przez losowe karty zwiększające naszą siłę ataku i brak przedmiotów czynią z Warriors All-Stars bardzo prymitywny tytuł. Widać to także w systemie współpracy z NPC zabieranymi przez nas na pole bitwy. W innych grach z serii możemy pokusić się o wydawanie rozkazów naszym jednostkom i przełączać się pomiędzy wojownikami. Tutaj nasi towarzysze służą jedynie jako atak specjalny, który możemy wykonywać co kilka minut.
Warriors All-Stars jest spin-offem przeznaczonym tylko i wyłącznie dla najbardziej zagorzałych fanów cyklu Musou. Tylko oni będą w stanie docenić tą produkcję i tylko niewielka grupka maniaków będzie mogła czerpać frajdę z tego tytułu. Wynika to z tego, że gra jest uboższą wersją dobrze znanej nam serii. Rozwiązania prowadzące Musou w różnych ciekawych kierunkach zostają porzucone na rzecz odrobiny fanservice. Dodatkowe tryby rozgrywki wyleciały z gry wraz z interesującą historią. All-Stars to pierwszy przypadek kiedy musiałem się zmuszać do grania w jakąś odsłonę Musou. Nowej produkcji brakuje zarówno polotu bardziej zakręconych gier jak i rozbudowanych elementów rozwoju postaci charakteryzujących typowe odsłony serii. Z tego powodu otrzymujemy taką wydmuszkę, która na pierwszy rzut oka jest taka sama jak pozostałe 40 gier z serii. Jednak kiedy przyjemy się wszystkiemu bliżej to zauważymy, jak wiele brakuje temu tytułowi.
Nie spodziewałem się momentu, gdy będę poważnie zawiedziony jakąś grą z Warriors w tytule. Niestety All-Stars to produkt starający się wyciągnąć kasę z największych miłośników serii Koei. Spin-off z bohaterami różnych gier od japońskiego wydawcy jest fajnym pomysłem. Patent ten był jednak znacznie lepiej zrealizowany w Warriors Orochi 3. Niestety Warriors All-Stars to strata czasu, która może zniechęcić nas do Muosu. Miejmy nadzieję, że All-Stars to tylko drobny spadek formy i Dynasty Warriors 9 okaże się tym na co czekają fani.