Nie ma to jak oczywisty wybór :D.
Plotki o ekranizacji Mass Effecta krążą już od pewnego czasu i najczęściej prowadziły donikąd, ale może wreszcie się coś naprawdę ruszyło w tym temacie. Według serwisu Disney Dreaming, Matthew Fox został zaangażowany do roli w filmowej adaptacji epopei SF autorstwa Bioware. Całość szykowana jest ponoć na 2012 rok. Tym, którzy nigdy nie oglądali serialu Lost (uchowali się jeszcze tacy?) przypomnę, że Fox grał tam postać Jacka Shepharda.
Oczywiście całkiem możliwe jest, że ktoś się rąbnął, pomyślał „bleh, ta jedna literka różnicy nie robi”, w główce zapaliła mu się żaróweczka i już plotka poszła w świat, by rozruszać czytelników serwisów wszelakich w to wolne piątkowe popołudnie.
Mimo to pospekulować chyba warto, bo jak to na zmyślnym obrazku w tym wpisie pokazałem, Fox wygląda bardzo podobnie do defaultowego Shep’a. Piszę defaultowego, bo gdy ja skończyłem bawić się edytorem to komandor wyglądał niczym brakujące ogniwo ewolucji. Choć miało to tę zaletę, że wyrywając potem galaktyczne laski różnych ras dowodził tezy że tak naprawdę liczy się wnętrze.
Tak w ogóle to czy myślicie, że filmowy Mass Effect to dobry pomysł? Mi się wydaje, że tak. Co prawda dotychczasowe próby robienia pełnometrażówek były w większości żałosne, ale akurat ME chyba się dobrze do tego nadaje. Ma fajny świat, który nie jest zbytnio wymyślny (więc nie trzeba spędzić wpierw 30 minut tłumacząc widzom o co tu chodzi) plus ciekawą, ale jednocześnie prostą fabułę, którą dałoby się bez większych problemów przerobić na 120-150 minut filmu. Poza tym podobno po Avatarze jest teraz w Hollywood duże parcie na epickie SF.
Filmowe adaptacje komiksów też się kiedyś kojarzyły z beznadzieją, ale udało się to jakoś (przynajmniej częściowo odwrócić). Może i z grami prędzej czy później będzie identycznie.