Premiera Starcraft II już dawno za nami i w Internecie można znaleźć masę recenzji nowej gry Blizzarda. Zdecydowana większość jest bardzo pozytywna, ale nawet one wytykają grze pewne wady. Najbardziej krytykowana jest oldskulowość produkcji oraz mała ilość zmian. Redaktorzy narzekają, że nic się prawie nie zmieniło, że Blizzard stoi w miejscu, że nie zwraca uwagi na nowości, które pojawiły się w konkurencyjnych tytułach, że…. Krótko mówiąc oldskull jest „be”, a gry muszą iść do przodu. Parafrazując Edka z „Tanga”: przodem do przodu i tyłem do przodu, byle postępowo. Zgoda. Starcraft II jest oldskulowy , ale czemu uznaje się to za wadę? Zmiany są oczywiście ważne, tylko czemu coś oldskulowego jest gorsze od czegoś nowego? Jak gra sprawia frajdę, to co w tym złego, że sprawiała taką samą frajdę 10 lat temu? Stare pomysły naprawdę nie pasują do dzisiejszych czasów?
Przyjrzyjmy się na początku bardziej popularnemu gatunkowi gier, czyli starym, dobrym RPGom. Ich twórcy od lat kładą coraz większy nacisk na akcje i filmowość tytułów. Powstają kolejne produkcje, którym coraz bliżej do strzelanek/bijatyk z dialogami, niż do klasycznych rolplejów. Mamy więc takie gry jak Mass Effect 1 i 2 od Bioware, Fallout 3 Bethesdy czy japońskie Final Fantasy 13. Osobiście bardzo się cieszę, że twórcy szukają nowych rozwiązań, ale czemu musi to powodować zanik starych patentów? Ostatnia premiera Dragon Age mogła napawać optymizmem. Wreszcie znana firma postanowiła wrócić do korzeni i wydać RPGa w starym stylu. Nowy-stary produkt sprzedał się świetnie, a prasa nie szczędziła pochwał. Nie mogło być jednak zbyt różowo. Walki świetne, fabuła świetna, postacie świetne, ale trzeba znaleźć jakąś wadę. Hmm… mam! Gra jest zbyt oldskulowa! Wszystko to już gdzieś widzieliśmy. Co z tego, że jest zaje***, jak nie postępowe? Tyłem do przodu panowie! BioWare nie mógł pozostać głuchy na tak konstruktywną krytykę. Już słyszmy, że w DA2 będzie więcej akcji, krótsze dialogi, a wszystko w imię postępu… Oczywiście nikogo nie zastanawia fakt, że do dzisiaj zdecydowana większość graczy za najlepsze RPGi wszechczasów uważa Baldury, Fallouty czy Tormenta, gdzie walka była taktycza, fabuła skomplikowana, a dialogi czytało się jak dobrą książkę. Cóż, dobrą fabułę pewnie też uznano za zbyt oldskulową jak na XXI wiek.
Niestety RPGi to nie jedyny gatunek dotknięty zarazą „postępowości”. Jakiś czas temu miałem przyjemność recenzować najnowsze dzieło studia Raven Software, czyli Singularity. Gra zbierała bardzo różne recenzje w prasie. Krytycy zarzucali jej m.in. słabą fabułę, kiepską grafikę czy niedopracowane AI przeciwników. Wszystko to prawda, szkoda tylko, że niektórym recenzentom to nie wystarczyło i musieli uderzyć z grubej rury: TA GRA JEST ZBYT OLDSKULOWA! Jak programiści z Raven śmieli w dzisiejszych czasach wydać tak oldskulową strzelankę? Gdzie się podział system osłon? Gdzie taktyczne starcia? Gdzie przeciwnicy flankujący naszego bohatera? Co to ma być? Czy oni nie czają, że w dzisiejszych czasach nie wypada robić gry, w której biegniesz do przodu i strzelasz do wszystkiego co się rusza? Może ja jestem nienormalny, ale do jasnej ch***, dawno się przy żadnej strzelance tak dobrze nie bawiłem! Studia takie Raven Software czy People Can Fly, w świetny sposób udowadniają, że można tworzyć gry oldskulowe, które nie tylko sprawiają frajdę, ale na dodatek dobrze się sprzedają. Naprawdę, nie każdy gracz lubi czaić się za murkiem i strzelać do wystających zza kamieni łokci, kolan czy tyłków.
Na koniec zostawiłem sobie niekwestionowanego króla oldskulu, czyli wspomnianego we wstępie Starcraft II. Takiego braku postępu jego zwolennicy nie mogli już wybaczyć. Jak można pracować przez 12 lat nad jakimś tytułem, który potem okazuje się podrasowaną wersją jedynki?! Gdzie się podziały morale jednostek?? Gdzie zróżnicowanie teranu? Widok izometryczny bez możliwości obracania kamery?! Czy wyście spali przez te wszystkie lata?! Co z tego, że fabuła jest świetna, filmiki genialne, misje różnorodne, multi niesamowite, a frajda taka sama jak 12 lat temu? Nie dostaniecie dychy, bo to odgrzewany kotlet. Oczywiście nie uważam, że Starcraft II jest grą dla każdego. Wielu pewnie nie przypadnie do gustu i pośpiesznie odinstalują go ze swoich twardzieli. Śmieszy mnie natomiast krytykowanie gry, tylko za to, ze nie jest rewolucyjna. Co z tego? Fajnie się gra? To w czym problem?
Pozostaje mi tylko życzyć graczom jak najwięcej takich „słabych” oldskulowych tytułów jak Starcraft II i obyśmy kiedyś doczekali się równie godnego następcy Baldura czy Fallouta. Całe szczęście o nowe-stare Diablo nie musimy się już chyba martwić ;)
PS. Nie wszystkie nowe gry są słabem, nie każdy oldskul dobry, a większość recenzentów to naprawdę spoko ludzie ;P