Biblioteczka Adriana #1 - I Am Not a Serial Killer - - 23 sierpnia 2011

Biblioteczka Adriana #1 - I Am Not a Serial Killer

Muszę się do czegoś przyznać – uwielbiam Dextera. Wersja telewizyjna to mój ukochany serial wszechczasów. Na mojej półce dumnie prężą się pudełka DVD ze wszystkimi wydanymi do tej pory sezonami, a towarzyszy im rządek serii powieściowej. Jeden ze znajomych,  świadom moich preferencji polecił mi ostatnio książkę I Am Not a Serial Killer Dana Wellsa. Główny bohater to socjopata, wiec spodziewałem się marnej kalki Dextera. Mimo to postanowiłem dać tej powieści szansę. Całe szczęście, bo to co znalazłem na tych kilkuset stronach okazało się olbrzymim zaskoczeniem.

 

Głównym bohaterem jest John Wayne Cleaver. Ten piętnastoletni młodzieniec żyjący w sennym amerykańskim miasteczku ma jeden duży problem – jest socjopatą, który co gorsza znajduje się na jak najlepszej drodze, by zostać seryjnym mordercą. Chłopak nie chce jednak do tego dopuścić, dlatego stosuje szereg wymyślonych przez siebie zasad. John ma obsesję na punkcie seryjnych morderców, więc wie czego unikać. Dlatego nie pozwala sobie na torturowanie zwierząt, jeśli tylko ktoś zaczyna go zbytnio intrygować nakazuje sobie ignorowanie tej osoby przez tydzień, a gdy tylko ma ochotę zrobić bliźniemu krzywdę zaczyna mu prawić zamiast tego komplementy.

Naszemu małemu socjopacie w ten sposób udaje się trzymać na wodzy własne popędy. Wszystko to jednak ulega zmianie, gdy w miasteczku pojawia się prawdziwy morderca. Rozrywa on własne ofiary na strzępy i zabiera ze sobą części ich ciał. Od początku wiemy jednak, że nie mamy tutaj do czynienia ze zwykłym ludzkim psychopatą. Zamiast tego w rzeczywistości terenem swoich łowów uczynił tę mieścinę autentyczny demon. By go powstrzymać Cleaver będzie musiał złamać wszystkie własne zasady, a przecież nie jest pewny, czy jeśli pozwoli własnemu potworowi wyjść na żer, to czy potem uda mu się go ponownie zapędzić do klatki.

Na pierwszy rzut oka I Am Not a Serial Killer ma wiele cech wspólnych z Dexterem. Obie książki napisane są w pierwszej osobie, a prowadzący narrację socjopaci radują czytelników wisielczym humorem. Jest tu jednak sporo różnic, które sprawiają, że powieść Dana Wellsa jest w stanie stać na własnych nogach, bez oskarżeń o bycie marną podróbką. Po pierwsze Cleaver jest nastolatkiem i jego sposób radzenia sobie z budzącymi się w nim popędami mocno różni się od metod w pełni ukształtowanego seryjnego mordercy jakim jest Dexter. Po drugie, fabułę napędza element nadprzyrodzony (udajmy przez chwilę, że tragiczne Dexter in the Dark nigdy nie zostało wydane). Przede wszystkim jednak I Am Not a Serial Killer jest po prostu powieścią o kilka klas lepszą.

Dan Wells

Nie zrozumcie mnie źle, znajduję sporo przyjemności w książkowych przygodach Dextera. Przyjemność ta jednak płynie z wspaniałej pierwszoosobowej narracji i uroczo makabrycznych zbrodni. Cała reszta to w najlepszym razie poziom mierny. Jeff Lindsay nie potrafi poprowadzić sprawnie fabuły, jego postacie (poza główną) są nudne, a co gorsza przez większość powieści Dexter miota się bez celu, a w finałach pozostaje biernym obserwatorem. Dan Wells znacznie lepiej włada piórem (tudzież klawiaturą). Fabuła wciąga i pełna jest ciekawych zwrotów akcji. Cleaver zostaje zmuszony do gigantycznego wysiłku i wszystko musi wywalczyć sobie sam, a postacie poboczne intrygują oraz mają sporo do powiedzenia i zrobienia. Ponadto Wellsowi udało się coś bardzo trudnego – udało mu się stworzyć demona, który wzbudza autentyczną sympatię. Prawdę mówiąc, pod koniec książki ma się wręcz wrażenie, że spośród dwóch głównych aktorów tego dramatu to Cleaver jest znacznie większym potworem.

Usiadłem do lektury I Am Not a Serial Killer wczesnym popołudniem i pożarłem całą powieść za jednym razem, robiąc sobie jedynie przerwy na zaparzenie herbaty. Co więcej, tego samego wieczoru kupiłem ebooki dwóch pozostałych tomów serii i przed obiadem następnego dnia miałem cały cykl za sobą. Od dawna nie trafiłem na książki, która potrafiłyby to ze mną zrobić. Jeśli nie straszne wam są powieści po angielsku to z całego serca polecam trylogię o przygodach Johna Cleavera. Natomiast reszcie pozostaje czekać na polskie tłumaczenia, które jeśli wierzyć Esensji mają ukazać się w tym roku nakładem wydawnictwa Znak.

23 sierpnia 2011 - 11:23