Filmidło: Forbidden Siren aka Sairen (サイレン) - Danteveli - 18 maja 2016

Filmidło: Forbidden Siren aka Sairen (サイレン)

Kilka lat temu pisywałem swoje teksty na nieistniejącej już stronce Grasz 24. Podjąłem się wtedy herkulesowego zadania jakim było obejrzenie i zjechanie wszystkich adaptacji gier wideo jakie kiedykolwiek powstały. Swój cel prawie wypełniłem i nawet nakręciłem kilka wstępnych odcinków czegoś co miało być cyklem o tytule „Coś tu nie gra”. Projekt Grasz24.pl upadł jednak zanim moja inicjatywa przerodziła się w cokolwiek sensownego. Ostatnio mamy dużo gadki na temat kolejnych adaptacji gier wideo, które szykują się na totalne crapy. Informacja o filmie na podstawie gry Tetris przelała czarę goryczy i postanowiłem powrócić do opluwania filmów na bazie gier. Na pierwszy ogień idzie mało znana adaptacja jednego z moich ulubionych survival horrorów - Forbidden Siren (サイレン).

Uznaję siebie za fana horroru wszelkiej maści. Dlatego też gdy tylko usłyszałem, że ta gierka gdzie postacie mają naprawdę dziwne i niepokojące mnie twarze ma dostać filmidło byłem zainteresowany. Na dodatek nie jest to żadna amerykańska produkcja tylko J-horror od kolesia, który zaserwował nam 2LDK i japoński odpowiednik American Pie. Tylko co z tego wyszło?

 

Sairen zaczyna się w naprawdę fajny sposób. Mamy informację o zdarzeniach, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły masy ludzi. W tym słynne Croatoan, o którym słyszał każdy fan zjawisk nadprzyrodzonych. Otwarcie pokazuje nam wcześniejsze wydarzenie na wyspie na której dzieje się akcja filmu. Ratownicy w trakcie strasznego sztormu dostają się nad odciętą od reszty świata wyspę. Na miejscu zamiast ludności zastają jedynie jednego człowieka, który najwyraźniej zwariował. Bredzi on coś o trzech syrenach i tym, że w trakcie wycia syreny nie wolno być na zewnątrz. Wszystko to brzmi przerażająco i i pozwala nam przypuszczać, że ktoś lub coś dokonało prawdziwej rzezi i wytłukło wszystkich tubylców. Później zostajemy przerzuceni do głównej historii. Młoda dziewczyna wraz z ojcem i bratem przeprowadza się na wyspę by odpocząć od zgiełku japońskich metropolii. Miejsce to jest przepiękne ale jego mieszkańcy wydają się bardzo dziwni. Pewnej nocy gdy ojciec wychodzi fotografować okoliczną faunę i florę. Nagle zaczynają wyć syreny. Od tego momentu główna bohaterka napotyka ciąg coraz dziwniejszych zdarzeń, które prowadzą ją do szokującej prawdy.

Zakładam, że część osób może nie pamiętać już czym jest cykl gier Forbidden Siren. W najprostszych słowach da się opisać te tytuły jako survival horrory, gdzie nasi przeciwnicy są nieśmiertelni a my posiadamy magiczną moc obserwacji świata z perspektywy potworów. Mamy więc mieszankę horroru i skradanki. Dwie gry i zamerykanizowany remake przepełnione są tak zwanym „Lore”, którego nie powstydziłoby się nawet Dark Souls. Mamy podróże w czasie i do innych wymiarów, jedzenie ciała kosmitów/bogów, klątwy i tajemnicze rytuały. Historia każdej z gier opowiedziana jest z perspektywy grupy postaci, w które wcielamy się w kolejnych rozdziałach. Zdarzenia nie są przedstawione chronologicznie i trzeba chwilę pogłówkować żeby wszystko zrozumieć.

 

Filmidło prezentuje nam całkiem interesującą fabułę. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to żadna adaptacja i film jest jedynie lekko powiązany z grami. Z jednej strony szkoda bo materiał źródłowy to naprawdę świetna historia. W rękach dobrego scenarzysty i reżysera można by z tego stworzyć epicki horror. Z drugiej strony efekt końcowy tego projektu ma swoje mocne strony. W filmie pojawiają się nawiązania do oryginalnej historii i japońskiej mitologii. Poruszono kwestię efektów jedzenia mięsa syren. Sprawia to, że nawet osoby, które nie mają zielonego pojęcia o grach mogą dorobić sobie jakaś alternatywną teorię na temat wydarzeń na wyspie. Akcja filmu i drugiej części gry dzieje się w tym samym miejscu i w podobnym czasie. W Sairen pojawiają się także podobne do zombie stwory znane jako shibito. Są one jednak na dalszym planie bo pierwsze miejsce gra tutaj atmosfera. Nie należy jednak oczekiwać czegoś zbytnio podobnego do gier bo wtedy sowicie się zawiedziemy.

Na upartego dałoby się tą produkcję dokooptować do kanonu gier. Oczywiście nie ma to większego sensu i pozwala tylko na spojrzenie z trochę innej perspektywy na zaprezentowaną nam historię.

 

Sairen jest japońskim horrorem psychologicznym. I jako film tego typu z tego zakątka świata wypada znośnie. Nie jest to czołówka gatunku ale też nie znajduje się w pokrytym mułem dnie Gdyby oceniać ten film bez patrzenia przez pryzmat gier wideo i ich adaptacji to dostajemy taki średniak plus. Coś co odpowiadałoby ocenie 6 na 10. Ciekawa historia, która ma swoje dłużyzny ale potrafi trzymać w napięciu, lipne efekty specjalne i make up potworów na poziomie mamy farbki za trzy złote. Solidne zakończenie pozostawia jednak pozytywne wrażenie po całości.

 

Jeśli traktować ten film jako kolejną adaptację gry wideo to mamy trochę dziwną sytuację. Coś co na pierwszy rzut oka nie wydaje się być wierne materiałowi źródłowemu. Jednak w przeciwieństwie do Silent Hill, gdzie zmieniono płeć bohatera i uproszczono historię mamy tutaj pójście w inną stronę. Wiele osób może być zdenerwowanych tym rozwiązaniem. Przecież gdyby ten film nazwać trochę inaczej to doszukiwanie się powiązań z grami nie byłoby takie łatwe. Mielibyśmy kolejny japoński horror o ludziach trafiających do regionu Kraju Kwitnącej Wiśnie, gdzie stare obrządki i wierzenia nie zostały wyparte przez nowoczesna technologię. Ja jednak traktuje ten film jako trochę inna interpretacje zdarzenia historycznego, które było jednym z filarów do budowy całej fabuły gier z cyklu Forbidden Siren. Nie napiszę w tym miejscu o co dokładnie chodzi bo zaspoilerowałoby to film. Zainteresowanych odsyłam jednak w stronę informacji o masakrze z Tsuyamy.

 

Gdyby miał się przyczepić do czegoś to padłoby na brak strachu i wygląd potworów. Niestety film ten nie jest w żadnym momencie straszny. Zdecydowano się budować napięcie jednak ono do niczego nie prowadzi. Nasza bohaterka poznaje w pewnym momencie sekret wyspy. To byłaby idealna chwila by wystraszyć nas kilkoma shibito i yamibito. Wiąże się z tym mój drugi zarzut. W grach stworki potrafią wyglądać naprawdę przerażająco. Od czegoś przypominającego zombiaki poprzez ludzi z robakami wystającymi z twarzy aż do krzyżówki ludzkiej głowy z kurą. Niestety w filmie nie doczekamy się niczego takiego. Zamiast przerażających potworów mamy lipne odpowiedniki zombie z makijażem, który każdy jest w stanie stworzyć w domowym zaciszu.

Jeśli chodzi o pewną dodatkową wadę to spore fragmenty filmu nie będą miały żadnego wyjaśnienia jeśli nie jest nam dobrze znana historia z gier. Można oczywiście wszystko podciągnąć pod standardowe dla horrorów wytłumaczenia. Dopiero obeznanie z symboliką gier pozwala na ciekawszą interpretacje tego co widzimy na ekranie.

 

Sairen bardzo mi się podobało. Jednak film mimo iż miał być adaptacją Forbidden Siren 2 ma kompletnie inną fabułę od tego co zobaczymy w grach. Zakazaną syreną jest tutaj syrena alarmowa, której dźwięk pojawia się w grach. Nie ma jednak, żadnego stwora z morza czy kosmosu. Jeśli komuś to nie przeszkadza i chce obejrzeć jeden z azjatyckich horrorów psychologicznych to powinien być zadowolony. Ja chciałbym więcej ale podobnie jak w przypadku gier to są tylko moje pobożne życzenia.

 

PS. W grze na serio pojawia się krzyżówka człowieka i kurczaka.

Danteveli
18 maja 2016 - 15:43