Recenzja Umbrella Corps - Danteveli - 26 czerwca 2016

Recenzja Umbrella Corps

Danteveli ocenia: Umbrella Corps
47

Czasami człowiek widzi zapowiedź jakiejś gry i po prostu łapie się za głowę. Taka właśnie była moja pierwsza reakcja na Umbrella Corps. Kooperacyjny shooter w uniwersum Resident Evil już raz okazał się wielkim niewypałem. W sytuacji kiedy cała seria nie ma się najlepiej inwestowanie kasy w kolejną gierkę tego typu wydaje się szalonym pomysłem. Ktoś jednak zdecydował się na wydanie tego po kryjomu na rynek. Ja jako fan Biohazard zostałem w ten sposób zmuszony do zagrania w Umbrella Corps. Nic jednak nie sprawi że po napisaniu tego tekstu nie skasuję tej gierki raz na zawsze z dysku.

Umbrella Corps to drużynowy, multiplayerowy shooter. Wydaje się, że Capcom znalazło świetną odpowiedź na narzekania graczy na przymusową kooperację i większe nastawienie na akcji ostatnich odsłon Resident Evil. Tym razem po prostu kompletnie wywalono wszelkie elementy survival horroru i mamy rozszerzenie patentów, które kręcą się wokół cyklu Biohazard od dodania do podstawowej wersji gry trybu Mercenaries. Tym razem mamy trzecioosobową strzelankę z możliwością grania jak w produkcjach FPP, gdzie ścierają się ze sobą dwie drużyny po trzech graczy. Mamy standardowe tryby gry typu dominacja, każdy ma po jednym życiu czy bieganie po mapie i zbieranie teczek.

 

Tym co wyróżnia ten tytuł spośród innych shoterów online jest dodatek zombiaków i innych B.O.W z serii Resident Evil. Na każdej mapie mamy pełno potworów. Nie stanowią one jednak same w sobie zbyt wielkiego zagrożenia. Dopiero gdy zacznie nas atakować kilka maszkar przy jednoczesnym ostrzale wroga robi się gorąco. Stworki zostają wykorzystane także w jednym z trybów multiplayer. Polega on na tym, że drużyny mają rozwalić ich określona ilość i zebrać wypadające z nich materiały DNA.

 

Innym dodatkiem do gry jest tak zwany Brainer. Jest to bajer przypominający czekan do wspinaczki górskiej. Możemy nim atakować wrogów ze sporej odległości. Możemy naładować specjalny atak zabijający każdego za jednym ciosem. Sprawia to, że ten kijek staje się najbardziej zabójcza bronią w grze. Na serio w starciach jeden na jednego Brainer pokona każdą pukawkę. Jest to dość interesujący element rozgrywki zachęcający do większej aktywności, ciągłego poruszania po mapie.

Samo w sobie nie byłoby to złym pomysłem. Niestety reszta produkcji została pomyślana jako cover shooter, czyli skrywanie się za założeniami i ostrzał z jednej pozycji. Te dwa elementy nie współgrają ze sobą zbyt dobrze. Pomijam już to, że większości meczów które zagrałem każdy po prostu biega z Brainerem i nawala pierwszą osobę jak nawinie się pod ostrze.

 

Poza rozgrywką multiplayer mamy także tryb dla jednego gracza. Mini kampania o nazwie The Experiment to taki trochę bardziej rozbudowany turorial pozwalający nam na zapoznanie się z trybami rozgrywki i mapami. Całość ma odrobinę fabuły w postaci jednego czy dwóch zdań przed każdą z 20 misji jakie mamy zaliczyć. Całość wypada jak trochę gorsza wersja pojedynków z botami. Jest to ubogie przedzieranie się przez mapy z zombiakami i innymi tworami kolejnych wirusów jako naszą przeszkodą. The Experiment nie zostało chyba zbytnio przemyślane i wepchnięto ten tryb w ostatniej chwili. Wynudziłem się przy tym niezmiernie a moją jedyną nagroda były znaczki i podobne pierdoły, którymi mogę przyozdobić swoją postać z trybu online.

 

 

Nie jest tak, że najnowszy tytuł od Capcom to jakas tragiczna produkcja. Umbrella corps ma kilka pozytywów. Największym z nich jest możliwość ponownego odwiedzenia kultowych lokacji z poprzednich gier. Fajnie wpaść na stare śmiecie do Raccon City czy wioski z Resident Evil 4 albo tego afrykańskiego miasteczka z Resident Evil 5. Miejscówki sprawdzają się całkiem dobrze jako miejsce do sieki. Nie są one zbyt duże ale pozwalają na poeksperymentowanie z tym z której strony chcemy nacierać. Dodatkowo na mapach pojawiają się dobrze znane nam twarze przeciwników. Samo strzelanie też zostało dość przyzwoicie rozwiązane.

 

Oprawa graficzna tej produkcji podobnie jak cała reszta to definicja budżetowego przeciętniaka. Wszystko wygląda całkiem znośnie ale jak na mój gust zbyt plastikowo. Jest to trochę dziwne zwłaszcza w sytuacji gdy 90% contentu tej produkcji to przeniesienie do standardów HD czegoś stworzonego lata wcześniej. Chyba da się to zrobić w taki sposób by gra wyglądała lepiej od Resident Evil 5? Może to tylko moje wrażenie ale nie czułem się jakby ktoś do tego wszystkiego przykładał zbyt wielkiej uwagi. Animacje wrogów są totalnie skopane i bardzo często będzie się zdarzało, że zombie przniknie przez jakiegoś dobermana albo innego stwora. Do tego nasza postać zajmująca spory kawałek ekranu wygląda bardzo nienaturalnie. Przez pierwsze kilka minut rozgrywki myślałem, że mój bohater ma złamaną rękę. Postać trzyma broń w bardzo dziwaczny sposób. Oprawa dziekowa istnieje i to wszystko co można o niej powiedzieć. Mniej więcej w minutę po wyłączeniu gry miałem ją kompletnie wymazaną z pamięci .

 

 

Umbrella Corps jest kolejnym dowodem na to, że większość japońskich deweloperów nie jest w stanie stworzyć czegoś co zachodni deweloperzy opanowali podczas panowania poprzedniej generacji konsol. Produkcja ta to w znacznym stopniu klon Gears of War z akcją podkręconą o jakieś 10%. Mamy gierkę trochę bardziej dynamiczną od tamtego shootera ale dalej bawimy się w chowanie się za barykadami, przeskakiwanie nad nimi i oglądanie świata zza pleców sporych rozmiarów postaci. Wszystkie elementy do stworzenia solidnego TPP są tutaj jednak z jakichś powodów nie łączą się one w porządną całość. Może to efekt tego, że nasza postać zajmuje jakąś jedną czwartą ekranu i obserwujemy wszystko z poziomu ramienia naszego bohatera? Po części to wina pożałowania godnej animacji, która przypomina mi wszelkie rosyjskie i chińskie multiplayerowe shootery starające się kopiować patenty z gier AAA z jedynie ułamkiem budżetu tamtych produkcji.

 

 

Umbrella Corps nie jest totalnym crapem. Jest to raczej kolejny etapem procesu rozmieniania marki Resident Evil na drobne. Przeciętna produkcja która po prostu nie ma na obecnym rynku racji bytu wygląda trochę jak kpina z fanów serii o zombie. Nie rozumiem z jakiego powodu ktoś zdecydował się na stworzenie tego tytułu i nie dziwi mnie jego kolosalne fiasko. Jeśli w dniu premiery zaledwie 200 osób gra w jakiegoś multiplayerowego shootera to nie trzeba być specem by wróżyć danej produkcji porażkę. Tak też zapewne będzie z tą produkcją Capcom. Dlatego lepiej nie marnować na to coś kasy.

Danteveli
26 czerwca 2016 - 20:45