A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Tak w dużym skrócie można opisać historię opowiadaną w Firewatch, produkcji studia Campo Santo, która zdecydowanie zalicza się do coraz popularniejszych ostatnimi czasy „indyków”. Akcja w całości toczy się w amerykańskim rezerwacie przyrody, a gracz wciela się w stróża porządku, którego zadanie jest bardzo proste – ot, pilnowanie, aby w lesie nie doszło do przypadkowego pożaru. Czy taki pomysł można przekuć na ciekawą grę? Cóż, nie do końca.
Firewatch może być czymś więcej niż tylko „symulatorem strażaka”. Może być zagranicznym Ethanem Carterem albo młodszym bratem The Witness. We wszystkich przytoczonych produkcjach, naszym głównym zadaniem jest eksploracja i poznawanie historii „przez otoczenie” – jak ładnie dziś przyjęło się nazywać tego typu „chodzone” przygodówki.