Granie w gry wideo, podobnie jak i inne skomplikowane czynności, jest nie lada wyzwaniem dla osób niepełnosprawnych. Wielce kłopotliwe było do niedawna także dla 21-letniego Petera Byrne’a, który miał wielkie trudności z opanowaniem DualShocka 4, a co za tym idzie – zabawą z ulubionymi produkcjami na konsolę PlayStation 4. Było, ponieważ jeden z pracowników firmy Sony pochylił się nad jego problemem i sprawił mu nie lada prezent.
Ostatnio w naszej branży głośno zrobiło się o graczach niepełnosprawnych. W CD-Action pojawił się artykuł traktujący o tym zagadnieniu dość ogólnie, poszczególni redaktorzy i blogerzy skupiają się na kwestiach bardziej szczegółowych (w tym miejscu pozdrowienia dla Antaresa, którego ostatni wpis zachęcił mnie do ściągnięcia Warcrafta w wersji dla niewidomych). Od jakiegoś czasu już nosiłem się z zamiarem poruszenia tego tematu, dziś zaś, gdy wszyscy to robią, mogę opublikować choć jeden tekst bez obaw, że ludzie zaczną nań wydziwiać. Dzisiejszy wpis nie będzie jednak długim rozwodzeniem się nad problemem niedostosowania rynku do potrzeb osób niepełnosprawnych, lecz jedynie krótkim apelem, na który być może natknęliście się w różnych punktach Sieci.
Ma wszystko, co potrzebne twórcom gier: nietuzinkowe pomysły, ambicję i umiejętności. Brakuje mu tylko jednego – wzroku. Manolo Alveraz jest chyba jedynym na świecie niewidomym programistą gier wideo. Być może jego półamatorskie produkcje nie są czymś na miarę Mass Effect lub Crysisa, ale też Portorykańczyk nie dysponuje ani najnowszymi technologiami ani sięgającym dziesiątków milionów dolarów zapleczem finansowym. Trudno mu jednak odmówić serca wkładanego w pracę. Panie i Panowie, czapki z głów!