W 1989 roku rozpoczęto zdjęcia do filmu Przebudzenia, powstałego na bazie historii pacjentów Olivera Sacksa, którzy w latach dwudziestych XX wieku stali się ofiarami pandemii śpiączkowego zapalenia mózgu. Na tę chorobę zapadały głównie dzieci i młodzież. Jedni zdrowieli po 2 tygodniach, u innych rozwijały się bardzo silne objawy neurologiczne, na skutek których następowała śmierć. Istniała również trzecia grupa pacjentów zapadająca na przewlekłe śpiączkowe zapalenie mózgu – chorobę, która pozostawała z nimi na całe życie, dając objawy zbliżone do tych, które towarzyszą chorobie Parkinsona. Oliver Sacks mógł tylko podejrzewać, że zagranie osoby z chorobą neurologiczną stanowi nie lada wyzwanie. Lekarz zadawał sobie pytania - „Czy aktor z normalnie funkcjonującym układem nerwowymi fizjologią może stać się kimś z głęboko upośledzonym układem nerwowym i zachowaniem? Czy możemy zdobyć doświadczenie – psychologiczne, czy nawet fizjologiczne – które by to nam umożliwiało?”. I wówczas pojawił się Robert De Niro, odtwórca roli Leonarda.
Po czterech długich latach oczekiwań od doskonałego Mrocznego rycerza, oraz po siedmiu latach od filmu Batman – Początek który rozpoczął całą karuzelę, wreszcie na ekrany kin trafił Mroczny rycerz powstaje (polski przekład tytułu nie jest najszczęśliwszy, a już zwłaszcza jak przychodzi do odmieniania go, np. na potrzeby recenzji). Ogrom oczekiwań wobec nowego dzieła Nolana był niebotyczny, w tym roku w tej materii dogonić mógł go chyba tylko Prometeusz. Czym różnią się oba filmy? Nowy Batman nie zawiódł, a przynajmniej nie na taką skalę.