Deus Ex: Rozłam Ludzkości - recenzja gry tylko i aż bardzo dobrej
Cwany ten Singer. Recenzja filmu X-Men: Przeszłość, która nadejdzie
14 nieścisłości fabularnych w filmowej serii X-Men
Prince of Persia jako sandbox?
Niesamowity Spider-Man 2 - recenzja filmu
Niech mistrzem Hiszpanii zostanie Atletico
Gdy w 2011 roku na rynku ukazał się Deus Ex: Bunt Ludzkości, potraktowałem go jako znakomitą okazję do zaznajomienia się z serią, której nieogrania zawsze żałowałem. Do tamtego momentu jedynie liznąłem „jedynkę”, grając w nią prawdopodobnie poniżej dwóch godzin. Pomimo tego, Human Revolution kupił mnie totalnie. W moim odczuciu należał do ścisłej czołówki produkcji z 2011 roku. Siłą rzeczy, kolejnej gry w uniwersum Deus Ex wyczekiwałem mocno, więc gdy po pięciu długich latach Rozłam Ludzkości miał wreszcie ujrzeć światło dzienne, kupiłem go w pre-orderze. Tuż po premierze niemożliwy do przewidzenia splot okoliczności sprawił, że jakąkolwiek zabawę musiałem sobie na dłuższy czas odpuścić i Rozłam ukończyłem dopiero w tym roku. Jak Mankind Divided poradziło sobie z wybujałymi oczekiwaniami? To wciąż bardzo dobra gra, ale w porównaniu ze swym wielkim poprzednikiem wypada mniej okazale.
X-men: Przeszłość, która nadejdzie jawił się jako film, który jednocześnie może ponaprawiać wiele nieścisłości w swoim uniwersum, a przy tym być po prostu solidnym kinem rozrywkowym dla widza, który przyszedł się dobrze zabawić. I choć na obu tych płaszczyznach nieco kuleje, to najnowsze dzieło Bryana Singera generalnie rzecz biorąc jest więcej niż zadowalające.
Już w najbliższy piątek na ekrany polskich kin wchodzi jeden z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku, X-Men: Przeszłość, która nadejdzie. Film łączący bohaterów z Pierwszej klasy z obsadą oryginalnej trylogii, to jak miód na serce fanów, ale sprawa nie jest tak zupełnie kolorowa. Nie każdy zauważył szereg nieścisłości fabularnych między filmem z 2011 roku, a poprzednikami (które nie miałyby znaczenia, gdyby First Class było rebootem). To dobry moment, by je sobie przypomnieć.
Ale zagrałbym już w nowego Prince of Persia. Niestety, o kolejnej odsłonie jednej z najsilniejszych marek należących do Ubisoftu jest nieznośnie cicho. Ostatnia „duża” gra z serii pojawiła się w 2010 roku i w moich oczach był to jeden z najbardziej niepotrzebnych interqueli (niepotrzebny w tym sensie, że w żaden sposób nie ubogacał historii przedstawionej w trylogii Piasków czasu), a wydany dwa lata wcześniej reboot zyskał tyle samo zwolenników, co przeciwników. Czy nie nastała już pora, by Książę wrócił w chwale i odzyskał należne mu miejsce w ekstraklasie gier wideo? Być może nowy Prince of Persia właśnie powstaje i niewykluczone, że przybierze formę sandboxa. Poniżej przeczytacie, dlaczego moim zdaniem jest to możliwe i dobre rozwiązanie.
Najsłynniejszy komiksowy bohater Marvela powraca. Niesamowity Spider-Man wyświetlany w kinach dwa lata temu był przyjemnym restartem przygód Człowieka-pająka. Film w reżyserii Marca Webba odniósł komercyjny sukces i zebrał generalnie pozytywne recenzje, zarówno szerokiej widowni, jak i krytyków. Zgodnie z zasadą sequeli teraz wszystkiego mamy więcej – postaci, wątków, efektów specjalnych i minut seansu. Pytanie tylko, czy wyszło to Pająkowi na dobre?
Kolejne Gran Derbi zbliża się wielkimi krokami (23.03, godz. 21). Kilka lat temu może odczuwałbym związany z tym jakiś poziom ekscytacji. Dziś jedyne czym mogę zaszczycić to wydarzenie, jest grymas zobojętnienia lub solidne ziewnięcie. Kolejne starcia między królewskimi i Blaugraną, których w ostatnich latach było tak wiele w lidze, Pucharze Króla czy Lidze Mistrzów (no i jeszcze Superpucharze Hiszpanii…), zwyczajnie mi, jak i pewnie wielu postronnym kibicom, już się przejadły. I dla postronnego kibica najlepiej by było, gdyby mecz zakończył się podziałem punktów lub zwycięstwem Barcelony. Bo na tym może skorzystać cichy bohater, klub dzięki któremu czempionat w Hiszpanii jest w tym sezonie cokolwiek interesujący - Atletico Madryt.
Wczoraj tuż po godzinie 18 gruchnęła wiadomość, że premiera gry Wiedźmin 3: Dziki Gon została przesunięta na luty 2015 roku. W otwartym liście zarząd CD Projekt S.A. poinformował fanów i akcjonariuszy o takiej decyzji, a także o przesłankach za nią stojących. Wobec zapewnień jakimi byliśmy raczeni na przełomie stycznia i lutego, a wedle których gra miała na pewno zostać wydana jeszcze w tym roku, taka informacja może zaskakiwać. Nie powinna jednak martwić, a rzekłbym więcej – może nawet cieszyć. Poniżej w pięciu punktach postaram się udowodnić, dlaczego zaistniała sytuacja może być korzystna dla nas, graczy.
Już niebawem, bo 7 lutego, rozpoczną się XXII zimowe Igrzyska Olimpijskie w rosyjskim Soczi. Wielkie święto i najważniejsza impreza 2014 roku zapewni wiele emocji wszystkim sympatykom sportów zimowych. Także polscy kibice nie powinni narzekać na brak wrażeń, bo do Rosji wybiera się najmocniejsza polska ekipa od lat. A dziennikarze sportowi rozbudzają apetyty już rozdając medale.
Droga Esther,
Piszę do Ciebie, kiedy jest już po wszystkim. Wiem, że nie chciałaś sama tam jechać i mnie odradzałaś to samo. Wciąż pamiętam Twoje słowa. „Jest tyle innych miejsc w które możesz się udać. Przecież mało kto słyszał o tym miejscu”. Ja jednak postanowiłem już dawno. Nie wiedziałem kiedy to zrobię, ale było jasne, że prędzej czy później wybiorę się tam. O wyjeździe zadecydowała jedna chwila, moment spontaniczności na który za rzadko sobie pozwalam. Teraz, gdy wróciłem, opowiem Ci, co tam ujrzałem.
W podróż nie zabrałem ze sobą niczego. Żadnego bagażu, ekwipunku, nawet kija z przewiązaną na końcu szmatką. Nie były mi potrzebne. Nie przyjechałem tutaj czegokolwiek zmieniać. Nie zostawiłem za sobą pogorzeliska, niczego też nie zbudowałem. Moja aktywność ograniczyła się do spacerowania i obserwowania. Moi znajomi, zwykle świadomi tego gdzie jestem i co robię, mogli nawet nie zauważyć mojej obecności w tym miejscu. Przypłynąłem tym kajakiem bez dna. Wiedziałem, że swoje sprawy załatwię szybko i nie zabawię tu zbyt długo.
Po corocznej liście oczekiwanych filmów nowego roku, pora na coroczną listę wypatrywanych gier. Podobnie jak w latach ubiegłych (2012, 2013) wybrałem 10 produkcji z różnych gatunków, które interesują mnie najbardziej. Tradycyjnie pominąłem tytuły jak dotąd oficjalnie niezapowiedziane, nawet jeśli ich premiera w tym roku jest praktycznie pewna (jak kolejny Assassin’s Creed). Z gier których premierę przełożono, a były w zestawieniu rok temu, tym razem zmieściły się tylko dwie. Ten rok zapowiada się lepiej niż ubiegły.
10. Titanfall
Titanfall to coś świeżego. Jeśli gracze narzekają, że mają dość shooterów rozgrywających się w niedalekiej przyszłości, to co robisz? Dodajesz do nich wielkie mechy! Nie wiem czy to wyniesie zabawę na zupełnie nowy poziom, ale na pewno będzie to zabawa w innej skali, gdzie rozmiar ma znaczenie. Termin dynamicznie zmieniającej się sytuacji na polu walki nabiera nowej głębi, gdy któryś z Tytanów przechodzi z rąk jednej drużyny do drugiej. W obliczu przyssanej do starego silnika serii Call of Duty, Medal of Honor w którego już nikt nie wierzy i niewolnego od błędów technicznych nowego Battlefielda, każda nowa marka na polu sieciowych strzelanin jest mile widziana. Premiera 11 marca.