Sleepaway Camp to jeden z tych filmów, które w obecnym amerykańskim klimacie politycznym nie mogłyby powstać. Slasher o nastolatkach zabijających nastolatków, w którym grają prawdziwi nastolatkowie? Coś nie do przyjęcia! Jeśli do tego dodamy głośny „twist”, który oburzyłby dzisiaj wszystkich speców od seksualności i gender studies to otrzymamy produkcje w sam raz na listę filmów zakazanych. Ogólnie jest to jednak ciekawy film, który powinien zainteresować fanów niskobudżetowego, pomysłowego kina grozy. Ja postanowiłem zająć się sequelem, który jest dobrym przykładem wspaniałości crapowatego kina lat 80.
Należę do pokolenia wychowanego na Dragon Ball. Nie było to moje pierwsze anime ale trudno ukryć wpływ jaki Goku miał na dzieciaki w mojej podstawówce. Za dawnych czasów biegaliśmy po szkolnym wybiegu i udawaliśmy walki z ulubionej bajki. Każdy wyobrażał sobie wspaniały film jaki po prostu musi powstać na bazie przygód Bulmy i Goku. To co mieliśmy w głowie na pewno nie przypominało Dragon Ball: Evolution. Teraz żałuję, że zamiast wyczekiwać na Hollywoodzkiego crapa sami nie nakręciliśmy filmu o poszukiwaniu smoczych kul. Na szczęście, dawno temu jakaś inna banda amatorów się za to wzięła. Efektem ich chałtury jest dzisiejsza perełka, która zdecydowanie zasługuje na swe miejsce pośród Klasyki Kina Crapowatego.