I dobiegł końca pierwszy sezon nowego serialu stacji Showtime, czyli The Borgias. Wcześniej go zapowiadałem, a także wspominałem o tym, że powstanie kolejny sezon. Ten jednak dopiero za rok, a teraz pora pokusić się o podsumowanie tego pierwszego, który zakończył się w tym tygodniu. I tak jak napisałem w tytule: był bardzo dobry, nie rewelacyjny.
Muszę zaznaczyć, że mam nielichą zagwozdkę, by opisać pewne rzeczy bez wdawania się w spoilery, dlatego musicie mi wybaczyć ogólniki, jakie mogą znaleźć się w tekście. Jak można wywnioskować, mocnych stron było w moim mniemaniu zdecydowanie więcej niż tego, do czego można by się przyczepić. Ale po kolei.
The Borgias, to nowy serial stacji Showtime, opowiadający o perypetiach znanego także z Assassin’s Creed II hiszpańskiego rodu Borgia, z którego wywodził się chyba najbardziej kontrowersyjny papież w historii, Aleksander VI. Poza bohaterami, produkcja ta nie ma wiele wspólnego z przebojową grą Ubisoftu. Nie będzie zatem o wojnie asasynów i templariuszy. I bardzo dobrze. Choć w grze bawiłem się wyśmienicie, a odniesiony przez nią sukces być może w jakimś procencie przyczynił się do decyzji o nakręceniu takiego serialu, to nie chciałbym, by miał on czerpać z niej coś więcej, niż familię głównego złoczyńcy. Zamiast tego, w pewnym stopniu bazuje na ostatniej w dorobku książce Mario Puzo, autora Ojca Chrzestnego.
Piszę o tym nie bez kozery, bo choć takich jak ja, którzy swego czasu zainteresowali się tym serialem może być wielu, to nie każdy z nich wie, że premiera została przesunięta. Początkowo planowana na czerwiec, miała miejsce trzy dni temu. W tym miejscu podziękowania dla eJaya, który swoim dzisiejszym wpisem nieświadomie przypomniał mi o produkcji, której trailer widziałem już jakiś czas temu. Zostajemy zatem w klimatach walki politycznej, ale już nie w realiach fantasy, a historycznych. Coś, co tygryski lubią może nie najbardziej, ale i tak bardzo, bardzo.