Dostałem w tym roku już wszystkie gry, na które czekałem, więc niech inni skupią się na nowościach a ja zajmę się niedokończonymi sprawami z pewnymi tytułami, o których mogliście już czytać na łamach niniejszego cyklu. Bardzo możliwe, że jeśli zagram jeszcze w jakąś nowość, to będzie to Borderlands 3, ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie. Mam kilka miesięcy do premiery trójki i wcale się nie zdziwię jak spędzę dużo czasu z dwoma jej poprzednikami i cały hype na nową część przejdzie mi zupełnie. Zajmę się teraz tytułami, które obecnie ogrywam. Z wyjątkiem Bulletstorma pisałem wcześniej o każdym z nich. Postanowiłem użyć ich jako przykładów do napisania o paru sprawach dotyczących gamingu.
Ponad dwadzieścia lat temu na pierwszym PlayStation debiutowała produkcja zatytułowana Tenchu: Stealth Assassins. Jej wydawcą w Europie była firma Activision, nie kojarzona jeszcze wtedy z Call of Duty, bo owa seria w tamtych czasach nawet nie istniała. Tenchu było skradanką opowiadającą o losach nieustraszonego wojownika ninja imieniem Rikimaru oraz towarzyszącej mu pięknej acz śmiertelnie niebezpiecznej kunoichi imieniem Ayame. Ta dwójka zasłynęła z wzorowej służby u swojego feudalnego pana. Bezszelestnie wykonywali swoje obowiązki, wprawnie eliminując wszelkie zagrożenie, które stanęło im na drodze. To była jedna z najwspanialszych gier z japońskim klimatem, która wspólnie z Metal Gear Solid przyczyniły się do spopularyzowania gatunku skradanek, w których omijanie lub cicha eliminacja przeciwników były kluczem do sukcesu.