W co gracie w weekend? #292: Sekiro – Słodki pocałunek From Software dla fanów Tenchu - squaresofter - 29 marca 2019

W co gracie w weekend? #292: Sekiro – Słodki pocałunek From Software dla fanów Tenchu

Ponad dwadzieścia lat temu na pierwszym PlayStation debiutowała produkcja zatytułowana Tenchu: Stealth Assassins. Jej wydawcą w Europie była firma Activision, nie kojarzona jeszcze wtedy z Call of Duty, bo owa seria w tamtych czasach nawet nie istniała. Tenchu było skradanką opowiadającą o losach nieustraszonego wojownika ninja imieniem Rikimaru oraz towarzyszącej mu pięknej acz śmiertelnie niebezpiecznej kunoichi imieniem Ayame. Ta dwójka zasłynęła z wzorowej służby u swojego feudalnego pana. Bezszelestnie wykonywali swoje obowiązki, wprawnie eliminując wszelkie zagrożenie, które stanęło im na drodze. To była jedna z najwspanialszych gier z japońskim klimatem, która wspólnie z Metal Gear Solid przyczyniły się do spopularyzowania gatunku skradanek, w których omijanie lub cicha eliminacja przeciwników były kluczem do sukcesu.

Na przestrzeni kolejnych lat gwiazda Rikimaru i Ayame świeciła coraz mocniej. Kwintesencją rozwoju tej marki było wydane na PS2 Tenchu: Wrath of Heaven, które pozwalało wcielić się jeszcze w trzeciego cichego zabójcę, jeśli jako gracze wykazaliśmy się wcześniej w owym tytule, zdobywając najwyższe rangi w każdej misji dwójką wspomnianych postaci.

Później jednak coś cię popsuło. Marka zapoczątkowana przez Aqcuire zmieniała właścicieli i żaden z nich nie miał chyba jasnej i określonej wizji jej kontynuowania. Fani wojownika ninja ze szramą na  twarzy i jego towarzyszki coraz bardziej usychali z tęsknoty. Czarę goryczy przelało Tenchu Z na X360, które wydało mi się w tamtych czasach produkcją na tyle siermiężną i archaiczną, że nie byłem w stanie ukończyć w niej samouczka, choć wcześniej zdobywałem rangę Wielkiego Mistrza (Ninja) we wszystkich misjach w poprzednich częściach. Tenchu umarło nie tylko o oczach wydawcy, ale chyba nawet i w sercach fanów.

Czy aby na pewno?

Gdy Hidetaka Miyazaki informował opinię publiczną o tym, że pracuje nad nieujawnionym wcześniej projektem wśród fanów zawrzało. Tak się składało, że firma, która wydała wcześniej takie produkcje jak Otogi, Demon’s Souls, Dark Souls 1-3 i Bloodborne oraz kilka gier pod tytułem Armored Core ma prawa do marki o cichych zabójcach ninja i choć ostatnie  odsłony Tenchu pozostawiały wiele do życzenia, miała ona asa w rękawie w postaci wspomnianego przed chwilą twórcy. Gość pojawił się znikąd i dokładnie dziesięć lat temu odmienił na zawsze oblicze gier wideo za sprawą Demon’s Souls. Zrobił to w czasach, gdy prawie każdy stawiał na grafikę i na ułatwienia dla graczy, żeby przyciągnąć do siebie jak największą ich liczbę. Zrobił to w epoce samograjów z automatyczną regeneracją zdrowia i w momencie, gdy japońska szkoła tworzenia gier przeżywała wielki kryzys.

Gdyby ktoś taki zajął się Tenchu, to mogłoby to mieć jakieś ręce i nogi. Tak myślałem. Gdy na rynku pojawił się teaser a potem pierwszy trailer z Sekiro byłem z jednej strony zawiedziony a z drugiej wniebowzięty. Nie było to Tenchu, ale z przebiegu samej rozgrywki łatwo było wywnioskować, że jest to skrzyżowanie dotychczasowych dokonań tego utalentowanego japońskiego twórcy z duchem przygód Rikimiaru właśnie.

Sekiro jest spełnieniem marzeń fanów Tenchu, bo jego akcja rozgrywa się w okresie Edo, a więc w czasach gdy feudalni władcy w Kraju Wschodzącego Słońca korzystali z usług shinobi. Tak jest też i tutaj. W Sekiro wcielamy się w rolę niejakiego Wilka, który poprzysiągł na swój honor chronić swojego młodego panicza. Kuro nazywany jest Boskim Potomkiem i to właśnie on wręcza głównemu bohaterowi katanę, za pomocą której walczymy. Dopóki jej nie zdobędziemy jesteśmy zmuszeni skradać się w zaroślach, pod budynkami itd. Skradanie się jest nieodłącznym elementem działania każdego shinobi dlatego ktoś, kto lubi taki rodzaj rozgrywki będzie w siódmym niebie grając w najnowszą produkcję From Software, która podobnie jak wspominany wyżej klasyk też jest wydawana przez Activision. Dziś, kiedy hejt na Call of Duty jest rzeczą powszechną cieszy mnie to, że nawet ta tak bardzo znienawidzona przez wielu firma potrafi inwestować w Crasha, Spyro oraz w jednego z najlepszych japońskich developerów ostatniego dziesięciolecia. Nie wiem czy to nie jest jakiś podstęp i szczerze powiedziawszy zupełnie mnie to nie interesuje, najważniejsze jest to, że Sekiro jest najlepszą grą o wojowniku ninja od czasu Tenchu właśnie oraz Ninja Gaiden Black z Xboxa. Postaram się rozwinąć tą tezę w dalszej części niniejszego tekstu.

Słyszałem negatywne opinie dotyczące Sekiro, w których gracze kochający nad wyraz serię Souls narzekają na brak klas i buildów. Widziałem tekst na Digital Foundry starający się przekonać czytelnika, że konsolowa wersja tej gry jest niegrywana ze względu na brak sześćdziesięciu klatek na sekundę, ale wszystkie dotychczasowe gry Miyazakiego wydane na konsolach nie były przykładem mistrzostwa w kodowaniu. Zdobyły jednak serca wyjątkowym klimtem, barwnymi postaciami, tym, że wymagały od graczy ciągłej ostrożności oraz przede wszystkim tym, że miały jakąś określoną wizję świata.

W Sekiro chyba najłatwiej się wczuć w klimat gry ze wszystkich produkcji From Software, gdyż autorzy w końcu się postarali i główny bohater mówi, więc ma przynajmniej osobowość małomównego wojownika a nie jest jakimś zwykłym awatarem bez określonej płci. Nawet w tym Sekiro przypomina Tenchu, które stara się naśladować. Większość wrogów możemy pokonywać z zaskoczenia, zaszywając się w jakichś krzakach albo atakując ich z jakiegoś wysokiego dachu. Animacja zabijanie wrogów wygląda kapitalnie, ale Miyazaki nie byłby sobą, gdyby swoim zwyczajem nie rzucał kłód pod nogi graczom, więc wprowadził też subbossów, których nie da się zabić jednym atakiem z zaskoczenia i to właśnie tu zaczyna lśnić system walki zastosowany w tej produkcji. Ciosy zwykłych przeciwników możemy zbijać mieczem, a gdy złamiemy posturę naszego oponenta, to możemy go szybko wykończyć, ale każdy subboss da się nam we znaki. Śmierć jest tu dalej jak kromka chleba, więc musimy się zastanowić czy warto wbić się w grupkę kilku pijanych bandytów beż żadnego przedmiotu leczniczego, czy nie zaplanować wcześniej strategii mającej na celu zabijanie ich pojedynczo.

Wilk zawodzi swojego pana, który zostaje uprowadzony a protagonista zostaje pozbawiony ręki po przegranym pojedynku, ale tu pomocą przychodzi mu strugacz, który wystrugał dla niego mechaniczną rękę, którą możemy modyfikować, jeśli znajdziemy do tego odpowiednie narzędzia w świecie gry. Shurikenów możemy przykładowo używać na bardzo zwinne wilki albo do wytrącania przeciwników  z równowagi. Ognisty płomień powinien zadowolić każdego spragnionego piromantę a potężna siekiera jest idealna do niszczenia tarcz, za którymi chowają się bandyci.

Sekiro jest przystępniejszą produkcją dla nowicjuszy i jak we wcześniejszych grach tego studia czasem nie było wiadomo co mamy zrobić, tak tu w naprowadzeniu na właściwy trop pomagają nam sami bandyci, których możemy podsłuchiwać dzięki wyostrzonym zmysłom shinobi. W opisywanym tytule nie rozwijamy żadnych statystyk poza zdrowiem, ale to w dalszym ciągu rpg, który daje nam duże pole do popisu w kwestii personalizacji umiejętności Wilka. Jak znajdziemy jakiś zwój shinobi, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać go w celu nauki nowych zdolności, które mocno ułatwią życie głównemu bohaterowi, który musi zmierzyć się ze smoczą zgnilizną, zagrażającą istnieniu świata.

Mógłbym pisać o tym, jak bardzo niezadowolony jestem z braku nowej odsłony Tenchu, ale Hidetaka Miyazaki nie musi robić kolejnej odsłony jakiejś serii, aby udowodnić całemu światu, że potrafi robić gry. Dawno temu mógł przecież zrobić Demon’s Souls 2 a zrobił Bloodborne. Mógł zrobić kolejną odsłonę opowiadającą o łowcach zrodzonych z krwi a wybrał coś innego i wystarczy zobaczyć te bambusowe lasy, ogromne, charakterystyczne domy i ich dachy, płonące posiadłości, użyć linki z hakiem, która jest kapitalnym narzędziem do uciekania przed siłami nieprzyjaciół lub sposobem na dostanie się do trudno dostępnych miejsc i posłuchać muzyki, która wreszcie jest w całej grze a nie tylko podczas walk z bossami, żeby uświadomić sobie jak pomysłowym gościem jest ten człowiek i zespół, nad którym sprawuje pieczę.

Sekiro to już kolejna świetna japońska gra debiutująca w tym roku po remake’u Resident Evil 2 oraz Kingdom Hearts III, która jest jak słodki pocałunek dla kogoś, kto jeszcze pamięta czasy, gdy gry z wojownikami ninja w 3d dopiero debiutowały na rynku gier wideo i były czymś świeżym.

Jedyny zarzut jaki mam do najnowszej gry From Software to skandaliczne ai wrogów, którzy nie ścigają nas nawet jak schowamy się za domkiem na końcu ulicy, na której właśnie zabiliśmy ich towarzysza. Często nie reagują na trupy leżące przed nimi a jak uciekniemy na dach lub na jakąś gałąź drzewa to nic nam nie zrobią. Co więcej, jeśli nas zauważą, to nad ich głowami pojawiają się ikony, które prześwitują przez ściany, dzięki czemu mamy ogromne ułatwienie w postaci wiedzy o ich liczebności. Jeśli dodam do tego fakt, że w grze są punkty kontrolne, to muszę stwierdzić z pełną stanowczością, że najnowsza gra From Software przegrywa z Tenchu w wielu aspektach, co nie powinno mieć miejsca w czasach, gdy technologia dostępna w dzisiejszych czasach daje większe możliwości do tworzenia złożonych algorytmów zachowań. To wstyd, gdy dzisiejsza gra przegrywa z dwudziestojednoletnim klasykiem.

W Tenchu dostęp do najlepszego uzbrojenia mieliśmy tylko i wyłącznie za zdobycie najwyższej oceny w misji, co równało się z tym, że musimy przejść ją praktycznie niezauważonym lub zabijając wszystkich po cichu. Tutaj na graczach nie ma nałożonych takich restrykcji, więc wystarczy udać się w wyznaczone miejsce i zdobyć kluczowy przedmiot. Przeciwnicy nie grzeszą inteligencją, ale przynajmniej ci silniejsi wrogowie wymagają od nas przynajmniej szczątkowej wiedzy z zakresu używania miecza i doskonałego refleksu.

W Tenchu za to było tylko jedno zakończenie a gra zawsze sprawiała wrażenie skleconych na poczekaniu misji. Jeśli Miyazakiemu coś dobrze wychodzi, to jest to właśnie kreowanie świata sprawiającego wrażenie jednego organizmu. Ten świat mnie fascynuje a wziąwszy pod uwagę to, że Sekiro ma kilka zakończeń, nie omieszkam ich sprawdzić. Pomimo pewnych mankamentów jest to wciąż produkcja na długie wieczory, dostarczająca rozrywki na najwyższym poziomie. Duch Tenchu jest w niej żywy, więc Miyazaki musi liczyć się z porównaniami nie tylko do swoich wcześniejszych tytułów, które umożliwiały zabawę kilku graczom w trybie sieciowym, czego próżno szukać tutaj, ale również do tego legendarnego prekursora skradanek i gier o wojownikach ninja.

Tyle ode mnie. Dajcie znać w komentarzach w co gracie w ten weekend?

squaresofter
29 marca 2019 - 16:27