Niewielka sala w nikczemnym laboratorium. Miniony tłumnie gromadzą się. Napięcie sięga zenitu - za chwilę zostanie ogłoszone, kto został Minionem Miesiąca. Znów się nie udało, tym razem Paul zawiśnie na ścianie chwały, ale zaraz, zaraz... W pomieszczeniu stoi wielki błyszczący puchar. Wystarczy zostać Minionem Roku! Koledzy już wdali się w bójkę z powodu nagrody. Każdy chce ją zdobyć, jednak nie ma chwili do stracenia. Niech się biją, jak najdłużej, w tym czasie my zasłużmy na puchar! Wybiegamy z Minionem z laboratorium i ruszamy w nieustający bieg, bo Minion Rush to gierka o bieganiu na skomplikowanym torze przeszkód.
*w kategorii gier mobilnych wydanych na urządzenia z systemem Android.
Miniaturowe maszynki do grania zawsze darzyłem wyjątkowym sentymentem. Moja przygoda z grami konsolowymi zaczęła się bowiem od poczciwego, grubego „Game Boya” z monochromatycznym ekranem, a miało to miejsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Nabijając impulsy na połączeniu modemowym z wypiekami na twarzy czytałem, na nieistniejącej od wielu lat polskiej stronie Final Fantasy Garden, zapowiedzi kieszonkowej odsłony „końcowej fantazji” wydanej w Japonii na nowopowstałej konsoli WonderSwan Color. Nie śniło mi się wtedy, że osiem lat później na PSP zagram w „Final Fantasy: Crisis Core” z oprawą audiowizualną przewyższającą to, co komputery osobiste mogły zaoferować w 2000 roku. Game Boy, Game Boy Color, Game Boy Advance, Nokia NGage i wreszcie PSP i NDS; przenośne konsolki towarzyszyły mi zawsze na co dzień i na wyjazdach. Wobec wielu rozczarowań wysokobudżetowymi hitami generacji HD, innowacyjne i atrakcyjne fabularnie tytuły z DSa takie jak „999” czy serie „Professor Layton” i „Ace Attorney” stawiam wyżej niż kolejne odsłony „Call of Duty”. Z wielką nadzieją obserwowałem rynkowy rozwój 3DSa i zapowiedzi PS Vita. I wszystko to szlag trafił wczoraj, gdy na swoim nowym i zarazem pierwszym telefonie z Androidem zagrałem w kilka popularnych tytułów.