Dwa tygodnie temu napisałem tekst „15 najlepszych momentów w życiu gracza”, który wcześniej długo chodził mi po głowie i narodził się z chęcią gloryfikacji najprzyjemniejszych wydarzeń w gamingowej codzienności. Lubię kiedy moje wpisy żyją. Cieszy mnie każdy komentarz na forum i na facebooku. Czytam wszystkie, czasem nawet po kilka razy. To właśnie w komentarzach pod tamtym tekstem U.V. Impaler napisał „Warto spojrzeć na temat z drugiej strony, o momentach najgorszych.”. Pomyślałem sobie wtedy, że to trochę nie w porządku robić zły PR mojemu hobby, które nie zawsze i nie przez wszystkich jest postrzegane pozytywnie. Przecież gry to zabawa. Z dziennikarskiego obowiązku wypada spojrzeć na temat z drugiej strony. Gry to nie tylko zabawa. To bardzo często źródło zażenowania i frustracji. To rozrywka, która potrafi mocno wkurzyć. Tak jak beznadziejna gra ulubionego zespołu piłkarskiego. Zbierając do kupy te piętnaście momentów starałem się, żeby nie były to przeciwieństwa punktów z poprzedniego tekstu. Przeczytaj co mnie wkurwia i załamuje w grach wideo.
Granie sprawia mi przyjemność. Jeżeli gra jest dobra, to czas leci nieubłaganie i frajda bezustannie wylewa się z telewizora lub monitora. Są jednak takie momenty, kiedy fun jest jeszcze większy. Postanowiłem wypisać je na kartce i wybrać te, które na samą myśl o nich powodują uśmiech na mojej zarośniętej twarzy. Nie są to tylko sytuacje występujące podczas grania jako-takiego, ale też wydawać by się mogło – zwykłe momenty z codzienności gracza. Sprawiają one, że bardzo cieszę się z mojego hobby i ciągle chcę ich łaknąć jak najwięcej. Pamiętacie popularne na demotywatorach hasełka typu „TO UCZUCIE GDY…”? Cóż, ten wpis pewnie będzie się nadawał jako źródło inspiracji do stworzenia kolejnych piętnastu.
Cykl to za duże słowo, bo narzuca regularność i trzymanie się ram. A tego nie lubię. W Momentach opowiem Wam o wydarzeniach z gier, które szczególnie wbiły mi się w pamięć. Będzie śmiesznie, będzie smutno, będzie niezręcznie, a czasami żałośnie. Jedyny wyznacznik – nie może być nijako.
Ten wpis zawiera POTĘŻNY spoiler odnośnie Beyond Good & Evil. Jeśli jeszcze nie grałeś w tę cudowną grę, to jak najszybciej nadrób zaległości. Dopiero potem zapraszam do lektury.
Harmonie Werckmeistera / Werckmeister harmóniák / Werckmeister Harmonies (2000)
Bliżej niezidentyfikowane małe miasteczko na Węgrzech staje przed obliczem nadciągającej mroźnej zimy. Niepokoje społeczne szybko rosną. Brakuje pieniędzy, brakuje węgla, brakuje lekarstw. W centrum zatrzymał się cyrk, którego główną atrakcją jest horrendalnych rozmiarów wieloryb. Ale ciekawszą rzeczą dla ludności okazuje się tak zwany Książę. Cyrkowa kaleka głosząca niszczycielskie treści. Wzywa on do zniszczenia miasta, do zabijania, do zrównania wszystkiego z ziemią. Będąc miejscowym guru robi wszystko, by doprowadzić do rebelii. Wydarzeniom tym przygląda się młody listonosz, János. Uważany za głupka i dziwaka. On jednak dostrzega znacznie więcej niż inni...