Harmonie Werckmeistera / Werckmeister harmóniák / Werckmeister Harmonies (2000)
Bliżej niezidentyfikowane małe miasteczko na Węgrzech staje przed obliczem nadciągającej mroźnej zimy. Niepokoje społeczne szybko rosną. Brakuje pieniędzy, brakuje węgla, brakuje lekarstw. W centrum zatrzymał się cyrk, którego główną atrakcją jest horrendalnych rozmiarów wieloryb. Ale ciekawszą rzeczą dla ludności okazuje się tak zwany Książę. Cyrkowa kaleka głosząca niszczycielskie treści. Wzywa on do zniszczenia miasta, do zabijania, do zrównania wszystkiego z ziemią. Będąc miejscowym guru robi wszystko, by doprowadzić do rebelii. Wydarzeniom tym przygląda się młody listonosz, János. Uważany za głupka i dziwaka. On jednak dostrzega znacznie więcej niż inni...
Fabularnie ten film nie zachęca. Pomimo 2 godzin trwania filmu opowiedziana historia jest bardzo krótka. Jest tłem. Można w sumie próbować ją interpretować (jak to zresztą robią niektórzy "filozofowie" na forach internetowych), ale myślę, że nie tutaj leży sens. Znacznie ciekawiej prezentują się postacie. A raczej ich przedstawienie. Zanim jednak wspomnę trochę szerzej o obrazie należy wskazać źródło. Otóż, Harmonie Werckmeistera to ekranizacja książki pt. "Melancholia sprzeciwu" László Krasznahorkaia. Co ciekawe, to nie jest taka prosta zwykła ekranizacja. Powiedziałbym, że to posłużenie się historią. Oprócz mocnego wykastrowania większości wątków, usunięto również... głównego bohatera. Niecodzienny zabieg. To nie fabuła jest tutaj najistotniejsza, co autor daje nam do zrozumienia. Trzeba spojrzeć trochę głębiej w emocje wywoływane... obrazem.
Harmonie Werckmeistera to bardzo poetyckie wizualnie dzieło. Samo zastosowanie czarno-białego koloru wzmaga klimat. Praca kamery i ujęcia są niesamowite. Nie znam innego filmu w którym tak subtelnie przemieszczałby się obraz. Obroty, poezja, harmonia. Kamera zazwyczaj jest przeszkadzajką na planie. Tutaj z kolei pasuje idealnie. Płynnie, bez pośpiechu. Użyłem słowa "pośpiech". Tak, nie znajdziemy go. 5 minutowe uczty dla oczu, nic nie wnoszące do samej historii są na porządku dziennym. Bardzo, bardzo długie ujęcia. Dodano do tego wszystkiego niesamowicie piękną muzykę klasyczną. Intelektualny orgazm gotowy. Scena ataku na szpital jest genialna. Choreografia, kamera, dźwięk, długość. Szacunek za stworzenie tak perfekcyjnego fragmentu. Ale to nie jest jedyny moment w filmie, który powoduje strzelanie tęczą z oczu. Początek, oglądanie wieloryba, chodzenie przez miasto – to tylko pierwsze co mi przyszło na myśl.
Doskonałość artystyczna to jedna rzecz. Co z aktorstwem? Odpowiednie. Główny bohater smagany wewnętrznym niezrozumieniem ukazuje swoje wnętrze poprzez czyny. Dialogów jest mało. To zachowania przedstawiają co w kim siedzi. Nie widziałem słabych punktów jeśli chodzi o grę aktorów, bo o wszystkie aspekty zadbano odpowiednią realizacją techniczną.
Klimat jest ponury, ale i jednocześnie magiczny. Magii w dosłownym znaczeniu co prawda nie ma, ale roztacza się aura tajemniczości. Fakt kręcenia filmu w kolorze czarno-białym pozwala na wchłonięcie jeszcze większej dawki melancholii. Po seansie nie czułem się przygnębiony, a zwyczajnie oczarowany. Przeżyłem drobne katharsis. To jedna z tych produkcji kręconych dla uczuć.
Podsumowując. Film idealnie dopracowany. Można mieć zarzuty wobec fabuły, ale nie o nią tutaj chodzi. Fabuła to tło dla emocji i obrazu. Przerost formy nad treścią. Być może coś w tym jest, ale taki zastrzyk melancholii był mi potrzebny. Trudno mi go ocenić. Po seansie pomyślałem "7/10", by po godzinie stwierdzić "Ten film był genialny! 10/10!". Ochłonąłem trochę i myślę, że ocena 9/10 będzie adekwatna. Acz trzeba zaznaczyć. To jedno z tych dzieł, które każdy odbiera inaczej. Wbrew pozorom to jest trudny film. (od strony technicznej) Długie ujęcia spowodują sen u wielu widzów. Reszta się nie zachwyci. Trzeba odpowiedniego podejścia. Otworzenia się na przeżycia tego typu. Dla ludzi posiadających troszkę artystycznej duszy powinien być idealny. :)
Moja ocena to: 9/10
Trailer:
I na koniec jeszcze moja ulubiona scena z atakiem na szpital/dom starców.