Krew i Wino, a więc wieńczących przygody Geralta dodatek do Wiedźmina 3, zadebiutuje już jutro (ew. dzisiaj). Kiedy 10 maja pojawiły się pierwsze materiały oraz zapowiedzi rozszerzenia, dowiedzieliśmy się o zmianach przeprowadzonych przez deweloperów w temacie całego interfejsu. Dość radykalnie, choć z umiarem, zmieniono wygląd oraz lepiej zagospodarowano przestrzeń użytkową ekwipunku, mapy etc. I wyszło świetnie!
Nawet nie pamiętam co mnie właściwie podkusiło, aby pójść za radą Adama Smitha z RPS, który w swojej recenzji "Dishonored" kategorycznie zalecał, by przed rozpoczęciem gry wyłączyć wszystkie pomoce nawigacyjne, a poziom trudności podkręcić do maksimum. Dziwię się sobie, bo to zabieg nie w moim stylu. Niemal każdy tytuł odpalam na normalu, pozostawiając wszelkie opcje interfejsu na ustawieniach fabrycznych, zwłaszcza przy pierwszym podejściu. Wolę raczej doświadczyć tego, co twórcy zaplanowali dla przeciętnego odbiorcy, nie wspominając o coraz mniejszej cierpliwości do zbyt wymagającej rozgrywki… poza pewnymi wyjątkami. Niemniej, zawarta w recenzji porada przekonała mnie do podjęcia wyzwania. I całe szczęście. W innym wypadku jeden z najciekawszych patentów, jakie Arkane Studios zaimplementowało w "Dishonored", mógłby mi niepostrzeżenie przelecieć koło nosa. Dzięki zaleceniom odnośnie stylu gry, moja bezszelestna droga do zemsty na skorumpowanej arystokracji miasta Dunwall, okazała się również ciekawą lekcją ze sposobów pozytywnej manipulacji graczem.