Demonstracje protesty mordy?! Ciemne strony realizacji 'Hobbita' - Jędrzej Bukowski - 17 grudnia 2013

Demonstracje, protesty, mordy?! Ciemne strony realizacji "Hobbita"

"Hobbit" to pewny sukces kasowy. Olbrzymia fala fanów magicznego Śródziemia ponownie zaleje kina, zaś producenci będą obstawiać czy padnie kolejny rekord frekwencyjny. Jednak nie wszystko jest tak różowe. Realizacja "Hobbita" to również ciemna strona mocy - zabite zwierzęta, strajki i olbrzymia nienawiść ortodoksyjnych fanów. Peter Jackson i spółka mieli nie tylko kupę zabawy podczas kręcenia, ale też i masę problemów.

 

Pierwsze informacje o przeniesieniu "Hobbita" na wielki ekran pojawiły się już w 2005 roku.. Mogłoby się wydawać, że po kasowym sukcesie "Władcy Pierścieni", dość szybko powrócimy do Śródziemia, jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Studio MGM, które miało olbrzymie kłopoty finansowe, kurczowo trzymała prawa do "Hobbita", wstrzymując etat produkcji. Po wielu miesiącach, słynna wytwórnia (która notabene zbankrutowała) w końcu doszła do porozumienia z New Line Cinema.

 

Za reżyserię miał odpowiadać wizjoner znany między innymi z "Labiryntu Fauna", Guillermo del Toro. Jednak ostatecznie twórca zrezygnował z projektu - nie mógł sobie pozwolić na taki przestój w pracy przez wcześniejsze decyzje wielkich wytwórni, które nie mogły się pomiędzy sobą dogadać. Jakby tego było mało, syn J.R.R. Tolkiena, Peter, próbował na Del Toro wymusić przerwanie prac, gdyż podobno New Line Cinema było winne 80 mln dolarów za prawa do "Władcy Pierścieni". Przepychanki odbywały się praktycznie na każdym kroku i z każdej strony!

©WarnerBros.


Peter Jackson nie mógł na to wszystko patrzeć i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Twórca miał z początku zostać jednym z producentów. W końcu jednak wrócił na stołek reżyserski. I w tym momencie historia już powinna potoczyć się dobrze... Ale oczywiście tak nie było!

 

Zdjęcia miały rozpocząć się ponownie w Nowej Zelandii. Tymczasem już na początku ekipa Petera Jacksona napotkała na liczne protesty nowozelandzkich związkowców domagających się lepszych warunków pracy. Gdy twórca wraz z Warner Bros. szykował się do zmiany miejsca kręcenia zdjęć, na ulice wyszły tłumy demonstrantów, którzy uważali jednoznacznie - "Nowa Zelandia to Śródziemie". Nic dziwnego - gdyby Warner Bros. postanowił przenieść realizację "Hobbita" do innego kraju, najbardziej by na tym ucierpiała gospodarka Nowej Zelandii. W cały ten konflikt wmieszał się nawet premier John Key, który miał załagodzić sytuację.

 

Ostatecznie się udało - Peter Jackson wraz z ekipą, został w Nowej Zelandii i rozpoczął prace na planie. Kolejny krok charyzmatycznego twórcy nie został jednak zbyt dobrze przyjęty - znaczna część fanów znów mogła rwać sobie włosy z głowy. Już na początku kręcono nosem, że z tak krótkiej powieści, jaką jest "Hobbit", mają powstać dwa filmy. Ale sieć zawrzała, gdy ogłoszono, że będzie to trylogia! Olaboga! Ileż negatywnych komentarzy przewinęło się przez internet. Heretyk! Ma za mało pieniędzy! Chce się ustawić na całe życie! Pazerny grubas! Komentarzy było wiele, a to te najłagodniejsze. Na nic zdawały się twierdzenia Jacksona, że ma wystarczająco dużo materiału, by zrobić aż trzy części.

©WarnerBros.


Reżyser postanowił również kręcić wszystkie trzy filmy w prędkości 48-miu klatek na sekundę. Pierwsze opinie jednak nie były zbyt pochlebne - większość dziennikarzy narzekała na to, że obraz wygląda niczym z oper mydlanych w wersji HD. Oczekujący fani obawiali się, czy rewolucja technologiczna jest w tym przypadku potrzebna i nie zepsuje filmu. Kręcili nosem także właściciele kin.

 

Gdy pojawiły się już zwiastuny pierwszego filmu zatytułowanego "Hobbit: Niezwykła podróż" i powoli wszystko zmierzało do pozytywnego finału w postaci premiery, na jaw wypłynęły niewygodne fakty związane z traktowaniem zwierząt na planie. Media obiegły wieść, że podczas kręcenia, zginęło 27 żywych istot: sześć koni, pięć kucyków, trzy kozy, dwanaście kurczaków i jedna owca. Portale plotkarskie z miejsca podchwyciły sensacyjny temat, tworząc niestworzone historie, jakoby zwierzęta umierały w męczarniach. Czarny PR działał - tysiące fanów deklarowało, że nie wybierze się do kina z tego powodu.

 

Aż w końcu nadeszła premiera i mimo wszelkich przeszkód oraz kłód rzucanych pod nogi Petera Jacksona, fani oszaleli i szturmowali sale kinowe przez wiele tygodni. "Hobbit: Niezwykła podróż" okazał się sukcesem komercyjnym. Zdania co do samego filmu są podzielone, ale przypomnijmy sobie, że podobna sytuacja miała miejsca po premierze "Drużyny Pierścienia", która dzisiaj przez wielu uznawana jest za najlepszą część z trylogii "Władca Pierścieni".

©WarnerBros.


Tymczasem premiera drugiej części zatytułowanej "Hobbit: Pustkowie Smauga" już 25 grudnia (dystrybutor nazywa to "pokazami przedpremierowymi", ale nie ma co się oszukiwać - to nie pojedyncze seanse, tylko wyświetlanie kilku pokazów w ciągu dnia - jak przy premierze).




Podobają Ci się moje wpisy? Zachęcam do zaglądania na stronę, którą prowadzę:



Jędrzej Bukowski
17 grudnia 2013 - 12:59