Oscary znowu rozdali nie tak jak trzeba - promilus - 3 marca 2014

Oscary znowu rozdali nie tak jak trzeba

Tradycyjnie już Oscara za najlepszy film akademia wręczyła złej produkcji. To znaczy nie że film zły, ale że były lepsze, a konkretnie 2. W większości kategorii bez zaskoczeń. Oto jedyne słuszne podsumowanie rozdania prestiżowych nagród na świecie.

Nie będę tutaj kopiował całej tabelki z nominacjami i zwycięzcami nagród. Zestawienie takie znajdziecie np. tutaj. Jak już wszyscy doskonale wiecie wygrał film, którym w Polsce zajęli się niezdecydowani dystrybutorzy. “Polski” tytuł to “Zniewolony. 12 Years a Slave”. Serio? Czy ktoś w rozmowach będzie wymieniał cały tytuł? Nie można było zostawić samego “Zniewolony”? Ale mniejsza z tym. Wygrał film o niewolnictwie w USA. Bardzo chciałbym się powyzłośliwiać, że wygrała przyszła lektura szkolna, że wygrał, bo czarni. Już słyszałem takie zarzuty. Łatwo się nad nim pastwić, ale  ni cholery nie będzie to sprawiedliwe. Steve McQueen zrobił porządną produkcję nie kłaniającą się hollywoodzkim standardom nakreślonym przez specjalistę od tego rodzaju kina - Stevena Spielberga. W “Zniewolonym” nie ma wiadra patosu, które pewnie wylałby na niego autor “Listy Schindlera”. Znamienne jest to, że największy chojrak ginie na początku filmu, a główny bohater i niemal wszyscy niewolnicy to strachliwi ludzie, którzy zwyczajnie boją się o własne życie. McQueen ciekawie też sportretował w  filmie białych. Byli autentyczni, a nie jednowymiarowi. Minusem jest właściwie jedynie Brad Pitt, który pojawia się na chwilę i jego monolog brzmi jakby był wyrwany z innego filmu. Bardzo dobre kino, ale… nie tak dobre jak “Grawitacja” i “Wilk z Wall Street”.

Naturalnie pierwszy z tych filmów zgarnął praktycznie wszystkie nagrody techniczne plus słusznie za reżyserię. Kto nie widział tego w kinie nie zrozumie geniuszu tego filmu. Porównania do “Avatara” przemilczę. Wilk nie zdobył żadnej z nagród, co sam tutaj przewidziałem. To produkcja, której konserwatywna akademia mogła co najwyżej dać kilka nominacji i tak też się stało. Uwielbiam Leonardo DiCaprio, ale czytając na Internetach jak to tłumy płaczą, że  Leo powinien dostać tę nagrodę, to jakoś tak mniej mi go teraz żal. Sam “Wilk z Wall Street” to rewelacyjna komedia, ale z przesłaniem. Finansiści to złodzieje. Milionerzy z Holywood nie mogli tego zaakceptować lub pewnie bardziej poszło o dyndającego na ekranie penisa.

Widziałem prawie wszystkie filmy nominowane w głównej kategorii. Przede mną jeszcze tylko “Tajemnica Filomeny”. To był kapitalny rok. Kilka nominacji zdobyła “Nebraska”, która do dzisiaj nie ma nawet daty polskiej premiery. Wstyd. Prosty, pozytywny film sprawnie łączący dramat z komedią. Nie wiem jakim cudem dostał nominację w głównej kategorii. Takie produkcje to rządzą, ale na Warszawskim Festiwalu Filmowym, a nie na Oscarach.

Znowu w życiu mi nie wyszło...

Kapitan Phillips podjął temat współczesnych piratów i obronił się wiarygodną historią z ciekawym przedstawieniem samych złoczyńców, którym w pewnym momencie chce się nawet kibicować. Hanks dawno też nie miał tak dobrej roli.

“Witaj w klubie” to film na temat równie ważny jak “Zniewolony”. O ile problem niewolnictwa w USA został dawno temu rozwiązany to skandale związane z mafią farmaceutyczno-lekarską zdarzają się do dzisiaj. Nawet Jared Leto jako transwestyta mnie w tym filmie nie raził. Zarówno on jak i Matthew McConaughey otrzymali po Oscarze. Jeden z nich kosztem Leonardo DiCaprio. Zagrali dobrze, ale to kolejny Oscar dla aktorów, którzy do roli musieli schudnąć lub diametralnie się zmienić. To powinna być podpowiedź dla DiCaprio. Niech zagra wychudzonego biedaka, a i nagrodę dostanie.

Najmniej ze wszystkich nominowanych w głównej kategorii podobała mi się “Ona”. Ładne obrazki, dobrze zagrane, nawet ciekawy pomysł tylko dialogi jak z Paulo Coelho, a scenariusz nie był dla mnie zupełnie wiarygodny. Nie wierzę w świat, w którym ludzie będą akceptowali związki z programami komputerowymi. To taka rozbudowana wersja dmuchanej lali, a jakoś dzisiaj w towarzystwie nie idzie się przyznać do dymania dmuchanej Pameli Anderson. Oda do masturbacji i niewiele więcej.

No daj Oscara, daj

Jeśli chodzi o to, co nas, Polaków, cieszy najbardziej, czyli cudze porażki, to mnie najbardziej cieszy leżący na macie “American Hustle”. Film był w gronie faworytów i gdyby wygrał to byłby jeszcze większą porażką niż zeszłoroczna “Operacja Argo”. Piękne stroje, ciekawe realia, muzyka, bohaterowie… tylko ktoś zapomniał o ciekawym scenariuszu. Film o wielkim przekręcie bez wielkiego przekrętu. Cieszy także porażka Jennifer Lawrence, która nie wiedzieć czemu wyrasta na ulubioną aktorkę Hollywood, głównie dlatego, bo w wywiadach jest taka sympatyczna i taka dziewczyna z sąsiedztwa, och, ach.

Za rok też nie wygra najlepszy film.

promilus
3 marca 2014 - 13:35