Jeden z krakowskich czytelników GRYOnline.pl zdobył się na bardzo miły gest w kierunku redakcji. Dobrowolnie przekazał nam całą swoją kolekcję nieodżałowanego magazynu o grach, czyli Secret Service. Są to WSZYSTKIE numery - niektóre nawet podwójne.
Coś nie gra w tej hucznej gamescomowej zapowiedzi Mass Effecta 2 na PlayStation 3. Prezentację tej produkcji na konferencji Electronic Arts zwieńczyła bowiem plansza z mocno podejrzanym wizerunkiem pudełka.
Co robi nieaktualny już wzór oznaczenia PEGI w lewym dolnym rogu? Takie projekty pudełka ME2 widzieliśmy przecież kilka miesięcy przed premierą wersji na PC i X360 (oczywiście ostatecznie zmieniono rating na nową, czerwoną osiemnastkę). Czyżby w EA planowano pierwotnie wypuścić jednak wszystkie trzy edycje w podobnym terminie, a nie odsuwać tę na PS3 o rok?
Poza tym wydawanie samego Mass Effecta 2 (nawet wzbogaconego o wszystkie DLC) na PlayStation 3 jest według mnie pomysłem chybionym. Naprawdę tak trudno jest przygotować np. Mass Effect Complete czy tam Mass Effect 1+2? Przecież posiadaczom PS3 też wypadałoby pokazać, na co porywał się Shepard w "jedynce".
Gry stanowią bardzo ważną część mojego życia, więc na gameplay.pl chciałem pierwotnie pisać głównie właśnie o nich. Błąd! Szczęśliwie już się zreflektowałem.
W mojej szafie pojawiła się ostatnio nowa szmata. Typowy "teszert" w nietypowej barwie.
Parę tygodni temu zaatakował mnie w telewizji klip, reklamujący serię letnich koncertów z udziałem Waglewskich seniora i obu juniorów, Abradaba, Maleńczuka oraz paru innych Możdżerów, Smolików etc. Przekaz zadziałał, marketingowcy złapali kolejną rybkę na haczyk. Postanowiłem więc wybrać się do EMPiKu po bilet. Niestety zostałem odprawiony z kasy tylko z dobrym słowem: "Niech Pan spróbuje w Internecie.". Zatem spróbowałem...
... i nic. Biletów na krakowski koncert nie było. Już nawet chciałem przejechać się te kilkadziesiąt kilometrów do Katowic, ale w tym przypadku również wszystkie wejściówki już sprzedano. Nie zawiódł mnie dopiero mój ukochany Wrocław. W połowie sierpnia szykuje się więc weekendowy wypad w rodzinne strony.
Wiele razy miałem już okazję odpalać gry przed ich oficjalnymi premierami. Działo się tak chociażby dzięki pojawiającym się w redakcji egzemplarzom recenzenckim, albo np. w przypadku, gdy sklep internetowy, w którym zamówiłem pre-order, rozesłał towar do klientów z delikatnym wyprzedzeniem. Jednakże w przypadku drugiej części StarCrafta, chociaż wpadła ona w moje ręce już dziś, czyli w przededniu światowej premiery, nie udało się zagrać wcześniej. Ale to nie wszystko, ponieważ ekipa z Blizzard Entertainment poszła o krok dalej w temacie zagwarantowania graczom równoczesnego dostępu do swojej najnowszej produkcji.
Otóż "dwójki" nie da się nawet zainstalować przed premierą! Instalatora nie odpalimy bez aktywnego połączenia internetowego, za pośrednictwem którego weryfikowana jest bieżąca data. Ponieważ rynkowy debiut StarCrafta II nastąpi dopiero jutro, wciśnięcie przycisku "Instaluj" kwitowane jest komunikatem takim, jak na poniższym obrazku.
Zapomnijcie więc o head starcie, czy innym pole position. Żadnego wychylania się przed szereg. A jak się nie podoba, to zawsze można iść do konkurencji. Tylko czy o jakiejkolwiek konkurencji dla StarCrafta II może być obecnie mowa? Pewnie przekonamy się, jak już w końcu uda się to wreszcie zainstalować.