W tym odcinku Indyka na szybko zajmę się zabawą siłą odśrodkową, oldskulowym FPSem stworzonym przez jedną osobę i cudownym w całej rozciągłości pierwszoosobowym platformerem. Zapraszam.
Witam w drugiej części "Indyka na szybko", czyli serii poświęconej ogrywaniu i testowaniu kilku losowo wybranym przez mnie grom niezależnym. Tym razem przyglądam się minimalistycznemu runnerowi, platformówce, która za wzór obrała sobie Mirror's Edge, a także próbie stworzenia śmiesznej interaktywnej opowieści. Zapraszam.
Jestem zakupoholikem. Chorobliwie zwiększam liczbę gier w swojej steamowej bibliotece i co gorsza, zamiast z tym walczyć, cieszę się z kolejnych tytułów. Na chwilę pisania tego tekstu jest to dokładnie 1756 pozycji, z czego spora część pochodzi z bundli. W żadnym razie nie uważam tego za wyczyn, znam ludzi, którzy posiadają na Steamie praktycznie dwakroć tego co ja, ale mi zaczęło to przeszkadzać, więc postanowiłem coś z tym zrobić. Jestem za słaby mentalnie, by przerwać kupowanie kolejnych gier, ale mogę przynajmniej próbować w nie grać. A skoro będę to robić, równie dobrze mogę pokrótce opisywać swoje wrażenia. Będzie to więc cykl poświęcony kilku, najczęściej losowo wybranym przeze mnie grom, które sprawdzam, ogrywam (lub przechodzę jeśli mi przypadną do gustu) i pokrótce opisuję. Grom, o których pełny tekst byłby przerostem formy nad treścią. Grom, o których nie potrafiłbym napisać dłuższego wywodu. Nie będą to recenzje, bardziej wrażenia z testowania danej produkcji. W cyklu pojawią się głównie gry indie, być może okazyjnie jakaś gra z większym budżetem.
Gry są doświadczeniem przyjemnym, dostarczającym sporej dozy zabawy i emocji. Rzadko jednak zdarza się, by gra stała się czymś mistycznym i magicznym. Dawno nie zdarzyło mi się, bym był tak bardzo wciągnięty w rozgrywkę i świat przedstawiony jak podczas przechodzenia Banner Sagi.