Indyk na szybko #2: Fotonica 404Sight Grail to the Thief - Innuendo - 28 sierpnia 2015

Indyk na szybko #2: Fotonica, 404Sight, Grail to the Thief

Witam w drugiej części "Indyka na szybko", czyli serii poświęconej ogrywaniu i testowaniu kilku losowo wybranym przez mnie grom niezależnym. Tym razem przyglądam się minimalistycznemu runnerowi, platformówce, która za wzór obrała sobie Mirror's Edge, a także próbie stworzenia śmiesznej interaktywnej opowieści. Zapraszam.


FOTONICA

Oglądając zrzuty ekranu z Fotoniki można odnieść mylne wrażenie, że powstała ona w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Wrażenie to znika jednak natychmiastowo po ujrzeniu jej w ruchu, gdyż gra od samego początku urzeka niesamowitą płynnością rozgrywki i wspaniałymi animacjami. To o tyle ważne, że gra jest tak zwanym runnerem, czyli produkcją opierającą się o bieg i omijanie przeszkód. W tym przypadku minimalizm nie ogranicza się jedynie do bardzo oszczędnej grafiki, lecz dotyczy też sterowania. Do grania w Fotonicę wystarczy dosłownie tylko jeden przycisk. Wciskając go przyspieszamy, puszczając skaczemy, a wciskając go ponownie w locie przygotowujemy się do lądowania. Tak uproszczona klawiszologia nasuwa jednoznaczne skojarzenia z grami komórkowymi, i słusznie, bo pierwotnie była to produkcja właśnie na nie.

Co ważne, Fotonica oprócz typowego dla gatunku trybu Endless (nieskończony bieg w celu zdobycia jak największej liczby punktów po losowo generowanych planszach) posiada również dwa inne. W jednym z nich mamy za zadanie ukończyć osiem z góry narzuconych poziomów. Drugim jest multiplayer na split-screenie do czterech osób, który sprawdza się zaskakująco dobrze ze względu na formułę gry. Należy jednak pamiętać, że produkcja ta najlepiej smakuje w niewielkich porcjach, bo przy dłuższych posiedzeniach zaczyna męczyć, także fizycznie, bo głęboka czerń, która jest tłem gry po jakimś czasie staje się nieprzyjemna dla oczu. Muzyka raczej nie zapada w pamięć, choć nie przeszkadza, a dźwięki są solidne i tylko tyle. Najlepiej włączyć swoją muzykę w tle, być może jakiś psychodeliczny rock, który pasuje do sterylnej atmosfery Fotoniki. Ogólnie, to całkiem dobry indyk, który potrafi dostarczyć trochę adrenaliny i satysfakcji, dzięki fantastycznemu uczuciu prędkości.            

FOTONICA bardzo zyskuje, gdy widzi się ją w ruchu.

404Sight

Z reguły nie lubię darmowych gier na Steamie. W większości są to słabe multiplayerówki, których populacja w szybkim tempie zbliża się do zera, albo pseudoartystyczne gnioty pokroju Fingerbones czy the static speaks my name, w założeniu będące czymś więcej niż tylko gra, a w praktyce nie prezentujące żadnej wartości. Oczywiście, czasem znajdzie się tam coś lepszego, a przykładem jest właśnie 404Sight.

W założeniach najbliżej mu do Mirror’s Edge, co być może samo w sobie jest już rekomendacją. Unikatowy gameplay ME trudno zreplikować, ale opisywana tu gra nie próbuje być tylko jego klonem, gdyż robi wiele rzeczy po swojemu. Nadal naszym celem jest pokonanie kolejnych poziomów, jednak cała sceneria jest dużo bardziej futurystyczna i nierealistyczna – latające platformy, wyskocznie i pasy spowalniające/przyspieszające ruch naszej postaci są tutaj bardzo liczne i to na ich odpowiednim wykorzystaniu opiera się cała rozgrywka. Umieszczono tu również mechanikę „ping”. Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się system włączający i wyłączający wspomniane elementy otoczenia za pomocą pojedynczego kliknięcia myszy. Używanie go jest intuicyjne i proste, a samo skakanie po platformach bardzo satysfakcjonujące. Domyślnie ustawiono tu tryb trzecioosobowy, który choć pozwala na lepszą obserwację otoczenia, to jest mniej ekscytujący – w opcjach można włączyć tryb pierwszoosobowy, który bardzo polecam. Jedyny jego problem to zbędne przewroty i ewolucje w powietrzu – traci się wtedy orientację, co czasem może przeszkadzać.

To nie jedyna wada tej produkcji. Gra sprawia wrażenie dema większej gry, bo ukończenie jej zajmuje około pół godziny. Czternaście poziomów to niewiele, a każdy można skończyć w jakieś dwie minuty. Na szczęście zaprojektowane one zostały zaskakująco dobrze. Na uwagę zasługują fajnie zrealizowane, płynne przejścia między nimi, dzięki czemu można całość przejść bez jakichkolwiek ekranów ładowania. Cóż, jeśli mamy dobry sprzęt, bo optymalizacja pozostawia wiele do życzenia. Nawet na względnie mocnych komputerach potrafi przyciąć. To o tyle dziwne, bo gra nie prezentuje zbyt wysokiego poziomu grafiki. Technicznie jest co najwyżej średnio, choć stylistycznie może się spodobać – dość sterylny i minimalistyczny kierunek artystyczny obrany przez twórców faktycznie przywodzi na myśl nieco bardziej futurystyczną wersję Mirror’s Edge. Muzyka trzyma niezły poziom: jest szybka i pasuje do wysokiego tempa gry, choć nie jest to coś, co zapamiętam z tej produkcji. Podobnie niezapadająca w pamięć jest fabuła: bardzo szczątkowa, zawierająca się dosłownie w kilku zdaniach pod koniec gry, opowiadająca o… ratowaniu Internetu.

Jak wspomniałem, 404Sight można znaleźć na Steamie za darmo, dlatego jeśli jesteście fanami pierwszo- lub trzecioosobowych platformerów być może warto się nim zainteresować w oczekiwaniu na kolejną część Mirror’s Edge. Wprawdzie towarzyszy tu uczucie zmarnowanego potencjału, głównie związane z czasem potrzebnym na jej ukończenie, ale nic nie stoi na przeszkodzie by grę pobrać i sprawdzić samemu.

Jeśli działa płynnie, 404Sight może być niezłym wypełniaczem w oczekiwaniu na kolejnego Mirror's Edge.

Grail to the Thief

Od jakiegoś czasu nieco odżywają gry tekstowe, głównie za sprawą możliwości, jakie dają telefony komórkowe. Tam idea czytania lub słuchania historii i okazjonalnego dokonywania wyborów sprawdza się całkiem nieźle, jeśli opowieść jest ciekawa. Ponadto, taki sposób prowadzenia gry daje nadzieję na sporą nieliniowość, bo dla twórców stworzenie dodatkowych tekstów jest dużo mniejszym problemem niż stworzenie całych scen.

Cóż, najwidoczniej dla studia For All To Play jest inaczej. Grail to the Thief w założeniach jest właśnie taką grą tekstową. Fabuła opowiada o Hanku, złodzieju, który w jakiś sposób wchodzi w posiadanie posiadającej świadomość maszyny czasu (w formie urządzenia nakładanego na ucho) o imieniu TEDI. Jak to złodziej, postanawia wykorzystać ją do niecnych celów, więc przenosi się w czasie do średniowiecznej Anglii, by ukraść Świętego Graala. Gdy już trafia na miejsce okazuje się, że aby dostąpić zaszczytu ujrzenia bezcennego kielicha, należy pokonać jakiegoś potwora, uratować księżniczkę i dziecko w potrzebie. Brzmi jak zalążek dość głupiej, lecz potencjalnie zabawnej historii, jednak to tylko złudna nadzieja.

Dialogi bowiem napisane i udźwiękowione są w sposób wręcz tragiczny. Grail to the Thief na siłę stara się być śmieszny, lecz żarty, których uświadczamy pozostawiają szalenie niemiłe wrażenie. Dawno nie widziałem tak prymitywnego humoru. Drugą ogromną wadą jest brak nieliniowości. Gra stawia przed nami wprawdzie wybory, ale są one jeszcze bardziej złudne niż w przypadku ostatnich gier Telltale. Nie da się tutaj przegrać, zginąć ani dobrze bawić, a całość trwa jakieś pół godziny. Dodatkowo można wszystko przeklikać bez jakichkolwiek konsekwencji, bo wpływ gracza na przebieg historii jest znikomy. Z ciekawości sprawdziłem i wciskając dowolne spośród możliwych przycisków koniec historii ujrzałem po… minucie. Dosłownie. Wiem, że to nie tak gra się w tego typu gry, jednak w pewien sposób i tak świadczy to o jej jakości. Nie polecam.

Tego typu humor prezentuje Grail to the Thief.
Innuendo
28 sierpnia 2015 - 19:30