Scream Queens – W tym szaleństwie jest metoda! - Danteveli - 22 października 2016

Scream Queens – W tym szaleństwie jest metoda!

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Scream Queens, byłem przekonany, że jest to kolejna chała. Z powodów niezależnych ode mnie zmuszony byłem obejrzeć jeden odcinek tego telewizyjnego dziwactwa. Przyznam się bez bicia, że wciągnąłem się w tą produkcję i w przeciągu tygodnia zaliczyłem cały pierwszy sezon horroro-komedii. Tylko czy przez przypadek nie padłem ofiarą syndromu sztokholmskiego?

 

Scream Queens opowiada o perypetiach grupy studentek należących do stowarzyszenia Kappa Kappa Tau. Organizacja ta powiązana jest z tajemnicą śmierci pewnej studentki, która podczas imprezy urodziła dziecko w wannie. Teraz po 20 latach od tamtej tragedii ktoś morduje dziewczyny należące do tego żeńskiego stowarzyszenia. Jakby było mało feministyczny dziekan uczelni chce za wszelką cenę zlikwidować samo Kappa Kappa Tau. Organizacja jest w końcu symbolem wszystkiego co złe – rasizmu, seksizmu. Oceniania ludzi po wyglądzie i znęcania się nad słabszymi. Z tego powodu w tym roku do elitarnego klubu przydzielone zostają studentki nie wywodzące się z zamożnych rodzin. W tym bohaterka serii Grace, której to matka przynależała 20 lat wcześniej do KKT. Czy Grace pozna przeszłość swojej mamy i ucieknie przed czerwonym diabłem zabijającym ludzi za pomocą piły spalinowej?

 

Scream Queens wpisuje się w popularne niegdyś horrory typu slasher i filmidła z lat 80. Mamy grupę młodych ludzi,tajemnicę z przeszłości, nieudolną policje i zabójcę na wolności. Całość to z jednej strony hołd dla filmów takich jak Krzyk, Heathers, Halloween czy Piątek Trzynastego. Z drugiej strony jest to parodia gatunku znajdująca się gdzieś pomiędzy Krzykiem a Strasznym Filmem. Jest to interesujące połączenia, które prowadzi do dość zaskakujących efektów.

 

Mamy nabijanie się ze stereotypów znanych z wszelkiej maści filmów. Daje to nam wyjątkową grupę bohaterów, którzy są jakby urwani z innej planety. Bohaterki nienawidzą się i uprzykrzają sobie życie na każdym kroku. Ludzie zachowują się tak jakby byli w filmie. Najlepszy przykładem tego jest scena, kiedy przyjaciele zatrzymują się żeby popatrzeć jak ich kompan jest mordowany. Słyszymy wtedy, że robią to aby oddać szacunek rozpruwanej osobie w należyty sposób. Wszystko jest trochę surrealne ale nie przesadzone tak jak większość parodii. Dodatkowo Scream Queens zahacza o poważne tematy i jakby przez przypadek informuje nas o problemie prześladowania w stowarzyszaniach takich jak Kappa Kappa Tau.

 

Efektem tego jest coś z jednej strony odrażającego. Nie czułem sympatii do żadnej z postaci, zwłaszcza próżnych bogaczy, dla których po trupach do celu było czymś dosłownym. Jednocześnie byłem zafascynowany tym co widziałem. Scream Queens jest wyciągiem ze wszystkich najgłupszych i nielogicznych elementów horrorów podniesionym do potęgi dziesiątej. Jest w tym coś magicznego.

 

Tym co mnie jednak najbardziej przyciągało do całej produkcji jest masa nawiązań do klasyki gatunku. Praktycznie w każdym odcinku pojawia się kilkanaście elementów, które bez problemu powiążemy z innymi filmami. Od scen inspirowanych Psychozą po drobne elementy w tle wyjęte w prost z lipnych straszaków jak Sleepaway Camp. Jest to uczta dla fana horrorów i z przyjemnością wysłuchiwałem najgłupszych dialogów w historii telewizji by wyłapać ukłon w stronę klasyków.

 

Innym elementem przemawiającym za Scream Queens jest muzyka. To co słyszymy podczas kolejnych epizodów to po prostu poezja. Czułem się tak jakby ktoś dorwał się do moich starych kaset magnetofonowych jakie nagrywałem na szkolne imprezy. TLC, Backstreet Boys czy Bone Thugs-N-Harmony to tylko kilka z zespołów jakie usłyszymy podczas kolejnych scen. Moim osobistym faworytem jest scena z Everybody (Backstreet's Back) najpopularniejszego boysbandu lat 90. To trzeba samemu obejrzeć:

 

Jedna rzecz do której muszę się przyczepić to ilość odcinków. Pierwszy sezon serialu to 13 epizodów. Jest to zdecydowanie zbyt dużo jak na produkcje tego typu i pewne rzeczy ciągną się niemiłosiernie plus całość ma nieznośnie powolne tempo. Można się spierać, że jest to celowy zabieg jeszcze bardziej wzmacniających absurdalny charakter całości. Uważam jednak, że zamknięcie się w 10 odcinkach dałoby lepszy efekt i wyeliminowałoby wszystkie dłużyzny. Oczywiście to tylko moje niepotwierdzone niczym zdanie.

 

Może padłem ofiarą nostalgii do czasów mojego dzieciństwa, może uznaje chałturę za coś godnego uwagi. Jestem jednak oczarowany Scream Queens. Jest to o tyle dziwne, że zazwyczaj kiedy tak bardzo nienawidzę bohaterów jakiegoś serialu to po prostu go sobie odpuszczam. Tutaj jednak inne elementy przykuły moje pośladki do siedzenia. Mam świadomość, że nie jest to produkcja dla wszystkich. Radziłbym jednak dać temu szmelcowi szansę.

 

 

Scream Queens to taka dziwaczna podróż do odległych lat 90. Całość jest swego rodzaju karykaturą tego okresu i jednoczenie nabija się z horrorów. Nieznośne postacie, głupota i masa kiczu mają swój urok, który może się spodobać. Sam musze uporządkować myśli dotyczące tej produkcji. Czułe jednak, że z okazji straszdziernika muszę coś o tym serialu napisać.

Danteveli
22 października 2016 - 12:55