Banner Saga dalej jest spoko - Danteveli - 3 kwietnia 2017

Banner Saga dalej jest spoko

SRPG to gatunek typowo konsolowy. Większość wybitnych przedstawicieli tego typu gier pojawiło się na systemach od Nintendo lub Sony. Komputery osobiste mogą pochwalić się jedynie kilkoma pozycjami zdolnymi do stanięcia w szranki z takimi tuzami jak Disgaea, Final Fantasy Tactics czy Fire Emblem. Cykl Banner Saga należy do wyjątków potwierdzających regułę konsolowej dominacji.

Mój pierwszy kontakt z Banner Saga odbył się wieki temu. Jeszcze w czasach Kickstartera jako nowinki tytuł ten wpadł mi w oko. Nie spodziewałem się wtedy, że gra wybuchanie, doczeka się kontynuacji i wersji na PlayStation 4. Teraz z okazji premiery trybu survival miałem okazję posiedzieć przy konsolowej wersji obu odsłon Banner Saga.

Cała saga osadzona jest w klimatach nordyckiej mitologii. Mamy wikingów, stworzenia rożnych ras, potężne siły i zbliżający się nieubłaganie Ragnarok. Fabularnie gra sprowadza się do prowadzenia karawany pełnej dzielnych wojowników. Całość jest interaktywna historią obserwowaną z perspektywy kilku bohaterów, których losy zostały ze sobą splątane.

Rozgrywka w Banner Saga podzielona jest na dwie części. Pierwszą z nich jest podróżowanie i przygotowywanie się do walki. Ten fragment zabawy przypomina mi produkcje visual novel. Mamy masę dialogów i podejmowania decyzji, które wpłyną na dalszy rozwój naszej przygody. Gadania jest naprawdę sporo i z tego co zauważyłem nie kontrolujemy zawsze tej samej postaci. Dodatkowo musimy zapamiętać jak wszyscy bohaterowie się nazywają co nie należy do najłatwiejszych zadań. Z tego powodu z początku miałem problem z połapaniem się co dzieje się wokół mnie. Po jakimś czasie da się do tego przyzwyczaić ale zdaje mi się, że to właśnie ten element gry odrzuca największą ilość graczy. Poza rozmawianiem z postaciami i decydowaniem o naszej wędrówce mamy też eventy związane z podróżą naszej karawany. Po drodze napotykamy różne osady i postacie, które potrzebują naszej pomocy lub mają dla nas jakieś zadanie. Pilnujemy też żarcia tak by nie umrzeć z głodu. Podczas postojów mamy tez okazję trenować nasze postacie, ulepszać wojowników i zdobywać nowy ekwipunek.

Jeśli chodzi o walki to mamy klasyczny turowy system z poruszaniem się po polach i wykonywaniem ataków. Przeciwnicy potrafią stanowić niezłe wyzwanie a na polu walki spotykają się ludzie jak i wielkie mityczne stworzenia. Każda z klas ma swoje zastosowanie i trzeba nauczyć się korzystać z umiejętności każdej z naszych jednostek. Banner Saga korzysta z systemu podobnego do tego znanego z Resonance of Fate. Mamy więc dwa rodzaje ataków. Te które zabierają punkty życia i te, które zmniejszają pule punktów pancerza. Musimy decydować czy zależy nam bardziej na szybkim zadawaniu obrażeń czy też w naszym interesie jest zniszczenie zdolności obronnych wroga i atakowanie dopiero gdy nasze ciosy będą najsilniejsze.

 

Mocną strona Banner Saga jest oprawa graficzna. Produkcje wyglądają jak starsze animowane produkcje od studia Disney. Nie jest przesadą jeśli powiem, że są to jedne z najpiękniejszych gier w jakie kiedykolwiek miałem okazję zagrać. Każda lokacja i każda scena wygląda jak ręcznie malowany obrazek. Pod tym względem Banner Saga zachwyca i nie ma sobie równych. Można pisać poematy na temat piękna gry. Nie żartuję i obstawiam, że ktoś pewnie już coś takiego zrobił.

Cykl Banner Saga cenie sobie na tyle wysoko, że pierwsza część została wyróżniona poprzez dodanie do mojej listy najlepszych SRPG. Takie wyróżnienie warte jest więcej niż wszystkie inne odznaki i całe złoto tego świata. Przecież jestem jedynym prawdziwym ekspertem od wszystkiego. W każdym razie ponowne sesje z Banner Saga 1 i 2 plus dodatkiem survival przypomniały mi jak fajne są to produkcje. Już nie mogę doczekać się premiery Banner Saga 3. Każdemu konsolowcowi polecam zaopatrzyć się w zestaw zawierający obie produkcje. To dziesiątki godzin taktycznego RPG na najwyższym poziomie.

Ps. Powyższy tekst niestety nie jest sponsorowany bo nikt nie pragnie mnie przekupić plus moje zdanie nigdzie się nie liczy. Jednak kiedy już przejmę władzę nad światem wszyscy za to zapłacą.  

Danteveli
3 kwietnia 2017 - 09:53