Zaledwie kilka tygodni temu miałem okazję sprawdzić Operation Abyss: New Tokyo Legacy, które było solidnym DRPG. Gierka mnie nie porwała, ale odszedłem od pieca z dość pozytywnymi wrażeniami. Teraz PlayStation Vita zaatakowane zostało przez sequel. Czy Operation Babel: New Tokyo Legacy przypadnie mi do gustu i będę zarywał nocki by przechodzić kolejne lochy?
Mamy do czynienia z sequelem gierki, która jest kompilacją/remasterem dwóch innych gierek. Przynajmniej takie informacje znalazłem podczas grzebania w sieci. Gry wydane wyłącznie w Japonii nosiły tytuł Generation Xth. Wspominam o tym głównie ze względu na to, ze znajomość tych produkcji pewnie rzuciłaby trochę więcej światła na fabułę New Tokyo Legacy.
Operation Babel: New Tokyo Legacy to osobna historia osadzona w tym samym uniwersum i z udziałem tych samych bohaterów co Operation Abyss. Mamy świat przyszłości stojący na progu zagłady. Co chwilę pojawiają się problemy i potwory. Z tego powodu utworzono organizację Xth, gdzie młodziaki ze specjalnymi umiejętnościami zajmują się ubijaniem potworów. Tym razem chodzi o jakąś tragedię w Tokyo i sztuczny embrion zagrażający światu? Przyznam szczerze że zgubiłem się w mieszance techno gadki i odniesień do poprzedniej gry. Fabuła sprowadza się do tego, że mamy przemierzać kolejne lokacje i pokonywać potwory.
Operation Babel: New Tokyo Legacy serwuje nam całkiem ciekawy system tworzenia postaci. Osoby mniej zaawansowane w tego typu grach mogą wybrać opcję grania drużyną stworzoną na potrzeby gry. Ci szukający większego wyzwania mogą stworzyć własną ekipę. Mamy dość rozbudowany edytor wyglądu postaci a także system klas oparty na charakterze postaci i jej cechach charakteru. Elementy te wpływają na możliwość wyboru klas, które noszą bardzo dziwne nazwy i są powiązane z postaciami historycznymi. Operation Babel dodaje do rozgrywki możliwość wybrania podklasy, co zdecydowanie wpływa na zakres umiejętności naszych bohaterów.
Gameplay jest dość standardowy jak na tytuł DRPG. Mamy kilkuosobową osobową drużynę. Trzy postacie z przodu i trzy z tyłu. Przemierzamy różne lochy wypełnione pułapkami i potworami by powalczyć z bossami. Rozgrywkę obserwujemy z perspektywy pierwszoosobowej i poruszamy si w charakterystyczny, niezbyt intuicyjny sposób po którym można rozpoznać wszelkiej maści Dungeon Crawlery. Walki odbywają się trybie turowym z uwzględnieniem pozycji. Osoby stojące w drugim rzędzie nie mogą na przykład korzystać z broni o krótkim zasięgu. Standardowe zasady dobrze znane z innych gier wideo. Podobnie jest z samymi walkami. Możemy atakować, bronić się korzystać ze specjalnych umiejętności i czarów. Jest to raczej prosty system który będzie dobrze znany każdemu kto przynajmniej raz w życiu zagrał w jakiegoś JRPGa. Nie jest to jednak jakiś problem bo mamy wszystko czego nam do szczęścia potrzeba. Możemy wzmacniać naszych towarzyszy, osłabiać przeciwników i zadawać im obrażenia różnymi typami broni. Operation Babel: New Tokyo Legacy wymaga od nas znajomości umiejętności członków naszej ekipy a podstawą sukcesu jest dobre dobieranie postaci, które będą ze sobą współpracowały.
Tym co urozmaica rozgrywkę są różnego rodzaju puzzle i bajery jakie pojawiają się kolejnych lochach. Ukryte pomieszczenia do których można dostać się wykonując konkretne akcje, pola które zmieniają naszą pozycję i inne udziwnienia sprawiające, że odwiedzane przez nas lokacje są różnorodne. Dodatkowo określone typy przecinków można skutecznie atakować wyłącznie bronią o odpowiednich właściwościach. Sprawia to, ze na pozór podstawowy system walki ma jakieś niuanse i jest w miarę interesujący. Problemem jest jednak to, że twórcy niepotrzebnie komplikują elementy rozgrywki. Z powodu magicznego „lore” zasypani zostajemy hasłami, które mają odniesienie tylko i wyłącznie do tej gierki. Praktycznie wszystko posiada swoją unikatową nazwę. Sprawia to, że gracz może zagubić się w gąszczu terminów, których po prostu nie rozumie. Z tego powodu gra z początku sprawia wrażenie trudniejszej niż jest w rzeczywistości. Kiedy pierwszy raz spojrzałem na listę postaci i zobaczyłem dziwaczne hasła nie miałem pojęcia co się dzieje. Dopiero eksperymentowanie i analiza słownictwa gry pozwoliły mi opanować podstawy.
Oprawa graficzna jest przyzwoita ale nadal uważam, że Stranger of Sword City jest najlepiej wyglądającą produkcją Experience Inc. Jest to prawdopodobnie bardzo subiektywna kwestia, ale po ograniu tamtej produkcji reszta podobnych Dungeon Crawelerów wygląda przeciętnie. W głównej mierze jest to zasługa genialnej opcji przełączania się pomiędzy dwoma stylami graficznymi. Jednak Operation Babel: New Tokyo Legacy jak na możliwości PS Vita wygląda solidnie. Chociaż przyznam się, ze szybkie odpalenie gierki na PS TV sprawiło, że byłem mocno zawiedziony. Niestety Vita nie pasuje do telewizorów 4K.
Czas spędzony z Operation Babel: New Tokyo Legacy uświadomił mi coś, z czego nie zdawałem sobie sprawy. Chyba nie jestem zbyt wielkim fanem Dungeon Crawlerów. Może inaczej. Na starość gierki tego typu nie trafiaja do mnie tak jak w latach młodości. Pamiętam jak zagrywałem się w Might & Magic i potrafiłem całe noce przesiedzieć przy tych gierkach. Już nie potrafię tego robić i siedzenie przy DRPG potrafi mi nieźle działać na nerwy. Persona Q to chyba ostatni tytuł tego typu, przy którym na serio miałem ochotę szlajać się po lokacjach. Operation Babel: New Tokyo Legacy jest naprawdę spoko ale jakoś nie miałem sił lub nie potrafiłem wczuć się w ten rodzaj zabawy. To kompletna prywata i dowód na mój status nooba/ wypalenie się, ale jakoś nie potrafię się przełamać i w pełni docenić drugiego New Tokyo Legacy.
Operation Babel: New Tokyo Legacy to udany sequel, który powinien zostać doceniony przez fanów gatunku. Solidny DRPG który starczy nam na wiele godzin, ale ma też odrobinę wat utrudniających zabawę. Trudno też zapomnieć o tym, że Operation Babel: New Tokyo Legacy jest jedną z kilku gierek ratujących PlayStation Vita od niebytu. Jeśli ktoś jeszcze trzyma w domu ostatnią, przenośną konsolkę Sony to robi to właśnie dla takich produkcji jak Operation Babel.