Obcy: Przymierze
Ridley Scott na stare lata nabiera rozpędu i za wszelką cenę chce pokazać, że nadal umie kreować atmosferyczne posępne i straszne filmy. Receptą na sukces ma być konkretne nawiązanie do dziedzictwa marki Alien. Prometeusz, powrót do uniwersum, był prequelem (ale jednocześnie trochę nie był), a jego jakość zawiodła wielu. Tym razem ma być inaczej, choć wszystkie znane chwyty się pojawiają. Znowu jest statek, znowu jest lądowanie na tajemniczej planecie i znowu jest ksenomorficzna masakra. Ale jak w to wszystko wpisuje się android David, którego poznaliśmy kilka lat temu? I gdzie są Inżynierowie? Recenzenci są dosyć łaskawi, choć żaden nie twierdzi, że Przymierze dorównuje oryginałowi. Będzie dobrze?
Martwe wody
Drugi film tego weekendu to czarna komedia znad Sekwany. Rzec dzieje się w roku 1910 i skupia na postaci lekko dziwacznego Ma loute'a, który pracuje nad wodą, zbiera mule i pomaga podróżnym przedostać się na drugą stronę. Życie chłopaka zmienia się, gdy w okolicy pojawia się rodzina arystokratów z atrakcyjnym synem (lub atrakcyjną córką, nie wiadomo), a dodatkowy zamęt wprowadzają fajtłapowaci policjanci podczas śledztwa. Niby chodzi o jakieś zaginięcia, a tak naprawdę twórca zderza życie wyższych sfer z tym przyziemnym, chłopskim. I jest to wszystko lekkie, zabawne i urocze, nawet jeśli za dużo tu nie do końca śmiesznych i przestarzałych gagów.
Prócz tego do kin wchodzą:
Standardowo zapraszam za tydzień do zapoznania się z kolejnym zestawem najciekawszych filmowych premier.