W przeciągu kilku tygodni miałem okazję zagrać w nie jedną, nie dwie, lecz trzy gry z walkiriami w tytule. Valkyria Revolution i Dark Rose Valkyrie nie powaliły mnie na kolana. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że obie gry okazały się denerwującymi średniakami. Stosuję jednak zasadę do trzech razy sztuka i daję szansę kolejnej walkirii. Czy okaże się kolejną Valkyrie Drive Bhikkhuni wpadką?
Valkyrie Drive Bhikkhuni na Steam jest portem gierki wydanej kilka miesięcy temu na PlayStation Vita. Przenoszenie kieszkonsolowych gierek na pieca trwa w najlepsze. Szybkie wyszukiwanie w Google pozwoliło mi sprawdzić, że Valkyrie Drive to jakieś ecchi anime skierowane do konkretnego typu widzów. Nie oglądałem tej bajeczki i nie mam najmniejszego zamiaru poświęcać czasu na serial tego typu. Z tego powodu jakieś elementy fabuły gry mogły mi umknąć. Oczywistym jest jednak, że fabuła nie gra w produkcjach tego typu pierwszoplanowej roli.
Bhikkhuni zaczyna się o informacji na temat dwóch wirusów toczących świat gry. Wszystkie kobiety są zainfekowane jakaś straszną chorobą. Jedynym ratunkiem jest wyprawa na specjalne wyspy, gdzie leczy się ten wirus. Głównymi bohaterkami są dwie siostry, które dzięki rodzinnym koneksjom lądują na jednej z wysp. Na miejscu dziewczyny zostają zaatakowane przez jakieś roboty i dowiadują się, że lokalna kuracją jest obijanie się nawzajem i zdzieranie z siebie ubrań. Historyjka tego typu jest pretekstem dla kolejnej gierki naszpikowanej fanservice.
Kiedy zobaczyłem ten tytuł w akcji pomyślałem o ostatnich odsłonach cyklu Senran Kagura. Wynika to z tego, że tematyka obu gierek jest podobna. Nawalanka lekko inspirowana Dynasty Warriors w wersji zdzierania z siebie ciuchów i mocnego fanservice. W ten sposób można opisać zarówno Valkyrie Drive Bhikkhuni jak i Senran Kagura. Mamy więc podobny system walki i misje polegajace na przedzieraniu się przez małe plansze naszpikowane przeciwnikami. Valkyrie Drive Bhikkhuni zaskoczyło mnie ze względu na dość rozbudowany system walki. Jugglowanie dopakowane jest na maksa i mamy możliwość budowania poważnych kombinacji ataków, które pozwalają na naprawdę stylową rozgrywkę. Oczywiście mashowanie dwóch przycisków jest równie skuteczne jak budowanie długaśnych combosów. Muszę jednak zwrócić uwagę, że Valkyrie Drive daje nam sporo opcji które możemy wykorzystywać podczas starć z wrogami.
Jest to całkiem ciekawy element gry, który nie zostaje w pełni wykorzystany. Wynika to z tego, że sterowanie samo w sobie jest trochę zbyt chaotyczne. Gra cierpi na „luźność” charakteryzująca tytuły z konsol przenośnych. Mam na myśli to, że praca kamery pozostawia sporo do życzenia. Lubie mieć pełnie kontroli nad tym aspektem gry i nawet drobne niedociągnięcia potrafią mnie zdenerwować. Tutaj właśnie tak było, że bieganie za konkretnym przeciwnikiem sprawiało więcej kłopotów niż powinno.
Pisanie o grafice chyba nie ma większego sensu. Valkyrie Drive Bhikkhuni to kolejny przypadek, gdzie mogę zastosować kopiuj- wklej z innego tekstu o grze wydanej na PlayStation Vita i przeniesionej na PC. Jest szkaradnie i od razu widzimy kiszkonsolowy rodowód tytułu. Nie wiem co więcej napisać bo Valkyrie Drive nie wyróżnia się pod żadnym względem. Patrząc na screenshoty można pomylić ten tytuł z serią Kagura. Lokacje są stosunkowo małe i puste. Postacie nie wyglądają specjalne dobrze, twórcy skoncentrowani byli na krągłościach dziewczyn a nie na tym by miejscówki robiły na nas wrażenie.
Valkyrie Drive Bhikkhuni to niszowa produkcja skierowana do bardzo specyficznego grona odbiorców. Jak nietrudno się domyślić nie należę do tej grupy i nie jestem w stanie w pełni docenić walorów tej gry. Z mojej perspektywy jest to całkiem niezła bitka, która wystarczy mi do momentu premiery najnowszego Musou. Takie nic specjalnego, które potrafi być całkiem przyjemne ale ma sporo ale.