Ekonomia współdzielenia (sharing economy) w wariancie chińskim to dość ciekawe zjawisko, któremu muszę przyjrzeć się trochę dokładniej zanim zacznę wypisywać bzdety na temat dzielenia się parasolkami i innymi pierdołami. Dzisiaj postanowiłem jednak zahaczyć o temat pośrednio powiązany z ekonomią współdzielenia. Chodzi mi o wypożyczanie rowerów i niezły cyrk jaki z tego mamy w Pekinie.
Kilka lat temu spotkałem się ze zjawiskiem miejskich wypożyczalni rowerów. W Łodzi było kilka punie za drobniaki można było zdobyć rower by dojechać nim do pracy czy na uczelnie. Nie korzystałem z tego bo rozwiązanie wydawało mi się niewygodne plus mieszkałem na obrzeżach miasta i do centrum, gdzie są rowery i tak musiałbym zapierdzielać autobusem, tramwajem lub samochodem. Nie wiem jak ten projekt rozwija się w moim rodzinnym mieście ale odrobina googlowania pokazała mi, że coraz więcej miast inwestuje w ten patent. Jednak do tego co dzieje się w Pekinie sporo nam brakuje.
9 milionów rowerów jakie są w Pekinie jest dość nietypowe. Nie chodzi mi o to, że część z nich stylizowana jest na Minionki i Pikachu. Otóż na ulicach spotkamy dziesiątki jeśli nie setki rowerów w następujących kolorach: żółty, pomarańczowy, niebieski i zielony. Każdy z nich zabezpieczony jest magnetycznym zamkiem, posiada Wi-Fi i ma na sobie kod QR. Podchodzimy do takiego odpicowanego rowerka i wyciągamy swój telefon aby zeskanować kod i odblokować zamek magnetyczny. Całość trwa zaledwie kilka sekund i opiera się na transakcji poprzez wykorzystanie portfela w jednej z kilku aplikacji. Pekin stara się o miano pierwszej bezgotówkowej stolicy i większość płatności w mieście wykonujemy skanując kody QR (muszę o tym kiedyś napisać parę słów). Cała operacja jest bardzo prosta i przyjemna plus w raz ze wszystkimi innymi rzeczami, które możemy zrobić za pomocą jednej aplikacji w telefonie pokazuje nam jak może wyglądać przyszłość. Jest pięknie i cacy do momentu, kiedy nie zauważymy kilku Zbychów rozwalających stojące obok nas rowery. Niestety jak zawsze czynnik ludzki potrafi rozwalić nawet najpiękniejszą wizję świata.
Twistem całej historyjki jest to kto stoi za owymi specami od demolki. Ja w swojej naiwności wierzyłem, że ziomki po pijaku nie są w stanie poradzić sobie z całą oracją aktywowania roweru i wyżywają się na zbyt skomplikowanych maszynach. Zrozumiałe bo sam miałem kilka dziwacznych historyjek związanych z procentami i rowerami. Jednak kiedy za 20 razem widziałem taką sama sytuację zacząłem się zastanawiać o co tutaj chodzi. Zwłaszcza kiedy pewnego dnia podczas typowego spaceru zobaczyłem dwóch starszych panów ładujących kilkanaście rowerów na wózek. Pierw myślałem, że to pracownicy jednej z firm reperujących rowery. Szybko się okazało, że tak nie jest. Starsi panowie zaczęli uciekać z miejsca jak tylko zobaczyli prawdziwych pracowników rowerowej firmy.
Całość wydała mi się dość interesująca. Postanowiłem więc sprawdzić co w tym wszystkim chodzi. Afera nie jest specjalnie skomplikowana. Mamy bowiem do czynienia z wojną rowerowych mafii. Jak już wspominałem rowery do wynajęcia występują w różnych kolorach. Każdy z kolorów to jedna z firm konkurujących ze sobą na rynku. Tak się złożyło, że najwięksi giganci jak Alibaba i Tencent (dwie z największych chińskich firm, które maczają palce we wszystko w Państwie Środka) walczą ze sobą o pozycję na rynku. Z tego powodu giganci zaczęli (nieoficjalnie) opłacać ludzi niszczących i kradnących rowery należące do konkurencji.
Muszę przyznać, że jestem całą sytuacją trochę zawiedziony. Tyle rowerów rozwalonych z powodu kolejnej wojenki wielkich firm. Lepiej zamiast niszczyć maszyny trzeba było je przerobić na rowerki dla najbiedniejszych dzieci, które nie stać nawet na wynajmowanie rowerów (takich osób jest w Chinach cała masa). Z drugiej strony całkiem zabawne jest obserwowanie wyszukanych metod na eliminacje konkurencji z rynku. Wysypiska rowerów potrafią zaskoczyć, rozkręcone i rozłożone na części dwukołowce mogą być zabawne. Dziesiątki rowerów jednej firmy ułożone do góry nogami sprawiły, że nieźle się uśmiałem. Jest okazja do zrobienia fotek i pożartowania ze znajomymi z roweru posadzonego na drzewie. Jednak koniec końców rowerowa mafia wprawia mnie w depresję. Pekin staje się przykładem, że jako ludzie nie możemy mieć nic dobrego bo w kilka sekund wymyślimy masę sposobów jak to zniszczyć i na dokładkę zamieszane w to będą korporacje.