Wiele osób spodziewało się, że po premierze konsoli Switch, Nintendo zapomni o 3DS. Następca DS miał zostać złożony w ofierze by najnowszy system Nintendo odniósł sukces. Okazało się jednak, że japońska firma nie porzuciła przenośnej platformy. Pierwszym dowodem przywiązania do dwuekranowej konsolki było Bye-Bye Boxboy!
Bye-Bye Boxboy! to trzecia i ostatnia część przygód Qbby. Ten nietypowy bohater jest pudełkiem. Nie jest to jednak zwykły karton. Nawet pudełka z których korzysta Snake z Metal Gear Solid V nie mają startu do Boxboya. Nie chodzi mi tylko o funkcjonalność tego kawałka papieru, ale i o jego urok. Wie o tym każdy kto miał okazję zagrać w dwie poprzednie części Boxboy! Kwadrat z patyczkowatymi nóżkami i parą oczu jest w stanie roztopić serce największego twardziela.
Trzecie gra z cyklu Boxboy! oferuje nam więcej tego samego. Mamy więc minimalistyczną wizualnie grę skoncentrowaną na rozwiązywaniu zagadek. Sterujemy żyjącym pudełkiem zdolnym do produkowania kartonów. Brzmi to trochę dziwnie ale trudno w inny sposób opisać grę o pudełku rodzącym/wypróżniającym inne pudełka, które służą mu do pokonywania torów przeszkód.
Rozgrywka w grze polega na pokonywaniu swoistych labiryntów naszpikowanych pułapkami. Każda przeszkoda jest swego rodzaju zagadką logiczną, którą musimy rozwiązać za pomocą zdolności naszego kwadratowego bohatera. Qbby jest w stanie tworzyć z siebie pudełka, które umożliwiają mu wymijanie pułapek. Możemy na przykład położyć pudełko na kolce, które są dla nas śmiertelne groźne i po nich przejść. Wraz z postępami w grze uczymy się nowych sposobów wykorzystywania naszych umiejętności. Możemy „podciągać” się za pomocą serii pudełek lub korzystać z pudełek-rakiet, które wystrzeliwujemy w określonym kierunku. Praktycznie każdy z kilkunastu światów pokazuje nam nowe sposoby na wykorzystywanie papierowej mocy.
Dzięki temu zabawa jest naprawdę zróżnicowana, pomimo, że w gruncie rzeczy cały czas robimy to samo – tworzymy pudełka. Jednak sprytne zastosowanie misji typu ochrona innych postaci czy wspomnianych wcześniej nowych typów pudełek, zabawa cały czas jest świeża. Uczymy się rozwiązywania puzzli na różne, pomysłowe sposoby.
Twórcy z Hal Laboratories dopracowali do perfekcji tworzenie zagadek. Gra we wspaniały sposób uczy nas o umiejętnościach bohatera i pozwala nam na kombinowanie. Do rozwiązania zadań dochodzimy zawsze w naturalny sposób i zazwyczaj bazują ono na tym co robiliśmy kilka chwil wcześniej.
Dla przykładu opiszę jedną z zagadek. To powinno lepiej wyjaśnić na czym polega zabawa. W jednej z plansz mamy laser, w kontakcie z którym nasza postać ginie od razu. Obok niego lata sobie pudełko, które na chwile blokuje zabójcze promienie. My musimy więc ułożyć wytworzone przez siebie pudełka w odpowiedni kształt i rzucić je tak aby przyblokować pudełko latające nad laserem.
Aby nie było zbyt łatwo na każdej z plansz mamy limit pudełek jakie jesteśmy w stanie wytworzyć. Tyczy się to zarówno do ilości wydalonych w danej chwili pudełek (sorry ale to tak wygląda) jak i ogólnej liczby użytej na planszy. Przekroczenie limitu wiąże się jednak tylko z niemożliwością zdobycia poukrywanych na mapach koron. Dzięki temu gra nie wydaje się być czymś opresyjnym. Pokonywanie plansz jest czystą przyjemnością.
Obok zwykłych poziomów mamy też serie wyzwań narzucających nam dodatkowe reguły gry. Może to być na przykład brak możliwości puszczenia naszych pudełek. Dzięki temu uczymy się nowych sposobów pokonywania pojawiających się w grze przeszkód.
Jak już wspominałem oprawa wizualna stawia na minimalizm. Na ekranie dominuje biel z odrobiną czerni. Inne barwy są tylko sporadycznym dodatkiem do tej palety. Dodatkowo wszystko wygląda raczej prosto. Poruszamy się kwadratem, który chodzi po pustych pomieszczeniach. Bye Bye Boxboy! wygląda bardzo prosto, ale schludnie. To dodaje grze charakteru i czyni ją unikatową. W czasach, gdy większość produkcja stawia albo na ultra realistyczną grafikę albo na kopiowanie rozwiązań z epoki 8/16- bit, Hal Laboratories serwuje nam coś nieskomplikowanego i przyjemnego dla oka.
Podobnie jest z soundtrackiem. Kilka przyjemnych dla ucha melodii towarzyszy nam podczas rozwiązywania zagadek. Zero dialogów i jakichkolwiek innych elementów odrywających nas od rozgrywki. Muzyczka przypomina mi trochę kawałki midi i utwory jakie programowało się w Nokii 3310. Innymi słowy melodie w kontekście gry są ok, ale nie widzę powodu abym słuchał soundtracku z Bye-Bye Boxboy! na telefonie, albo wyszukiwał go na YouTube.
Trzecia odsłona logicznej gry serwuje nam około 200 poziomów, których pokonanie powinno zabrać nam z życia kilka godzin. Plansze zalicza się średnio w jakieś 2, może 3 minuty. Oczywiście zdarzyło mi się kilka razy zaciąć na zdecydowanie dłużej. Wynika to z tego, że samo przejście levelu nie jest przesadnie trudne. Jednak zebranie wszystkich znajdziek wymaga od nas trochę pomysłowości.
W moim wypadku Boxboy okupuje tą samą przestrzeń co gry takie jak Picross. Produkcje tego typu idealnie sprawdzają się do krótkich, kilkuminutowych sesji. Sięgałem po swojego 3DSa w trakcie ładowania się mapy w innej grze i spokojnie zaliczałem jedno wyzwanie po czym mogłem odstawić konsolkę na bok. Jednocześnie Bye-Bye Boxboy! spokojnie nadaje się do dłuższych posiedzeń.
Bye-Bye Boxboy! to kolejna świetna produkcja w bibliotece Nintendo 3DS. Ci którzy zagrali w poprzednie dwie części mogą spodziewać się więcej tego samego. Reszta może liczyć na naprawdę przyjemną grę, która świetnie pobudza pracę mózgu. Szczerze polecam ten tytuł każdemu posiadaczowi przenośnej konsoli Nintendo. Ta niepozornie wyglądająca gra jest kopalnią frajdy.