Adaptacja ma dla mnie głębszy sens tylko gdy przniesienie utworu w nowe medium zaowocuje dlań wartością dodaną. Nie będzie to tylko "odcinanie kuponów" czy "poszerzanie grupy odbiorców". Dzieło Alberto Brecci wspaniale pokazuje jak wnieść coś od siebie, a jednocześnie zachować ducha oryginału.
Mity Cthulhu już przy pobieżnym przewertowaniu robią olbrzymie wrażenie. Mimo, że można poczuć pewien dysonans. Niewielkie, wypchane tekstem kadry zdają się gryźć z rozmachem zamieszczonych w nich obrazów. Breccia daje popis maestrii rzadko spotykanej w komiksie. Zarówno pod względem stylu, jak i jakości.
Widzimy plamy. Chaotyczne pociągnięcia pędzlem. Ostre kreski. Zdarzają się także kolaże z fotografii, wydartych fragmentów papieru, które przywodzą na myśl późniejsze dokonania Dave'a McKeana. A jest to wszystko tak przemyślane. Opatrzone tak niewypowiedzianym kunsztem, że boję się choćby przypuszczać ile pracy, serca i zaangażowania włożył Breccia w te obrazy.
Efekt jest nieprawdopodobny. Niepokojące fantazmaty Lovecrafta zyskały nową siłę rażenia. Niedawno czytałem kilka komiksów Alana Moore'a z tego samego uniwersum i mimo ogromnego podziwu dla autora Strażników ośmielę się stwierdzić – nie miały ułamka tej żarliwości.
Fenomenu Lovecrafta upatruję nie tyle w stworzeniu mitologii Cthulhu, co raczej konwencji dark fantasy. Gatunku literackiego, w którym historia zmierza do nieuchronnej zagłady. Wszystko koroduje, niszczeje, wymiera, chyli się ku upadkowi. Ta właśnie świadomość nieuniknionego końca przeniosła horror w nowy wymiar.
Konwencji tej towarzyszy charakterystyczny kod, który tworzy uniwersum Lovecrafta. Cyklopowe ruiny, przedwieczni czy język aklo... Jego nadrzędną, niezwykle ważną, cechą jest niedopowiedzenie. Nie wiemy jak dokładnie brzmi aklo, nie znamy też wizerunku Cthulhu czy miasta R’lyeh. Próba zobrazowania tego wydaje się niebezpieczna. Wiąże się z koniecznością ukazania tego, co powinno pozostać mgliste. Breccia opracował własny, graficzny kod, by oddać to co ważne, lecz nie odkrywać tego co powinno pozostać w ukryciu.
Mity Cthulhu to perełka gatunku. Jeden z nielicznych komiksów, które wprawiają w osłupienie i szczery podziw. To także obraz zdolny przenieść nas w najmroczniejsze krainy w sposób jedyny w swoim rodzaju. Polecam!
Józek Śliwiński
Seria: Mity Cthulhu
Format:194x280 mm
Liczba stron: 124
Oprawa: twarda
Polski wydawca: Non Stop Comics
Polskie wydanie: 27 wrzesień 2019
Oryginalna publikacja: 1973