Terror: Dzień hańby – wrażenia po pierwszym odcinku - Danteveli - 19 sierpnia 2019

Terror: Dzień hańby – wrażenia po pierwszym odcinku

Pierwszy sezon serialu Terror był dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Zeszłoroczna adaptacja książki Dana Simmonsa okazała się być nie tylko wyśmienitym horrorem, ale także najlepszym serialem 2018 roku. Luźno oparta na faktach opowieść o tragicznej brytyjskiej ekspedycji morskiej dostarczyła widzom niezwykłych wrażeń i masę zaskakujących momentów. Dlatego naprawdę miłym zaskoczeniem była informacja o tym, że powstaje drugi sezon serialu. Teraz Terror powraca jako Terror: Dzień hańby. Jednak czy nowy temat i brak możliwości oparcia się na powieści utalentowanego autora przełoży się na jakość produkcji? Pierwszy odcinek Terror: Dzień hańby.

Jeszcze więcej terroru

Jak już wspomniałem drugi sezon serialu Terror jest niespodzianką. Wynika to z tego, że pierwsza seria to kompletna adaptacja powieści, która nigdy nie doczekała się żadnej kontynuacji. Z tego powodu twórcy telewizyjnej produkcji poszli w stronę antologii. Została nazwa bazująca na książkowym oryginale (i statku na którym działa się akcja). Reszta to kompletna nowość

Wspólny mianownik

Wspólnym mianownikiem obu sezonów Terroru jest bazowanie na prawdziwej historii, która zostaje wzbogacona o elementy paranormalne i paranoję. Mamy więc jakieś powiązanie tematyczne z zeszłoroczną produkcją.

Chester- główny bohater sezonu.

Prawdziwa historia z koszmarów

Akcja pierwszego odcinka Dnia hańby zaczyna się w przeddzień ataku na Pearl Harbor. Wydarzenie to wiązało się z zaangażowaniem się Stanów Zjednoczonych w Drugą Wojnę Światową. Miało ono również olbrzymie konsekwencje dla amerykanów japońskiego pochodzenia o czym będzie opowiadał ten sezon serialu.

Z oczywistych względów sytuacje i wydarzenia przedstawione w serialu można interpretować w kontekście obecnej sytuacji amerykańskiej scenie politycznej. Ja jednak nie będę się w to bawił bo to temat jak uzbrojona mina. Wolę trzymać się od tego z daleka i skupić się na tym co jest w serialu. A jest tu sporo rzeczy naprawdę ważnych. Od aborcji poprzez rasizm i internowanie mniejszości japońskiej aż do praw zabraniających „krzyżowania się ras”. Mam wrażenie, że dla wielu osób Dzień hańby może okazać się dobrym wstępem do lekcji historii o USA.

Chester i jego problemy

Naszym bohaterem jest Chester Nakayama, który jest synem imigrantów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Młody mężczyzna mieszka wraz z rodzicami na wysepce w pobliżu Los Angeles. Miejsce to charakteryzuje się sporą ilością mieszkańców pochodzenia japońskiego. Chłopak jak każdy młodzieniec pragnie poznać świat i ma dosyć nudy życia w domu i tradycyjnego rygoru życia. Chester chce być fotografem i pracować dla jakiejś gazety lub magazynu.

Samobójstwo i pogrzeb to nasz wątek paranormalny.

Pierwszy odcinek zaczyna się sceną samobójstwa pewnej kobiety. Wydarzenia na jej pogrzebie sprawiają, że ludzie zaczynają coraz głośniej mówić o potworach ze starego kraju, które musiały przybyć wraz z nimi do Ameryki. Wygląda na to, że tradycja i wierzenia będą jednym z ważniejszych wątków tego sezonu.

Sporo czasu poświecono przedstawieniu relacji pomiędzy głównym bohaterem a jego ojcem. Mamy typowego niewdzięcznego bachora, który nic w życiu nie osiągnął, ale z jakiegoś powodu czuje się lepszy od swojego taty. Osobiście nie przepadam za tego typu postaciami bo chęć poznawania świata i poszukiwanie sławy nie musi wiązać się z pogardą w stosunku do innych. Oczywiście może za bardzo wczytuje się w te kilka scen, ale takie właśnie wrażenie wywarła na mnie relacja pomiędzy ojcem a synem.

Mamy także odrobinę na temat relacji pomiędzy Chesterem a pewną dziewczyną a także wątek ojca, który musi wytrzymać poniżenie ze strony okropnego rasisty, który jest jego pracodawcą. Wątki te rzucają światło na wyjściową sytuację japońskiej mniejszości jeszcze przed zaangażowaniem się Ameryki w Drugą Wojnę Światową.

Odcinek kończy się atakiem na USA i decyzją o internowaniu Japończyków mieszkających na wyspie. Z tego powodu ojciec Chestera jest gdzieś wywożony, podczas gdy on sam jako obywatel jest oszczędzony.

Fabularnie jest dosyć dobrze i zaprezentowane watki mogą być pociągnięte w interesujący sposób. Niestety wiele ze scen to wyświechtane motywy, które z łatwością każdy rozpozna. Przez to wiele scen jest nudnych bo wiemy dokąd będą prowadzić. Liczę jednak na to, że dalej zostanę pozytywnie zaskoczony i postacie zostaną trochę rozbudowane lub pojawią się jakieś bardziej oryginalne sytuacje.

Duchy, stwory i japońskie potwory

Dzień hańby zaczyna się od samobójstwa, ale to nie wszystko co zobaczymy w pierwszym epizodzie. Mamy jeszcze tajemniczą utratę wzroku, morderstwo, zdjęcia przedstawiające ducha lub jakiegoś potwora i pojawienie się samego „potwora”. Możliwe więc, że tajemnicą tego sezonu będzie poznanie jakiego rodzaju jest to potwór. W końcu japoński folklor bogaty jest w różnego rodzaju duchy, demony i nadprzyrodzone stworzenia.

Ten element powinien zadowolić fanów horroru. Pierwszy odcinek miał kilka niezłych scenek. Co prawda cześć z nich jest mocno przewidywalna, ale i tak nieźle budują klimat. Osobiście wolałbym jednak by pod tym względem wysilono się na odrobinę oryginalności. Wiem, że od amerykańskich remake’ów Ju-On i Ringu itd. minęło już sporo lat, ale nie oznacza to, że trzeba kopiować motywy znane z nich. Zwłaszcza, że istnieje masa japońskich horrorów świetnie bawiących się tymi konwencjami. Trzymam kciuki, że tak też będzie i w tym przypadku.

Zbyt wysokie oczekiwania

Muszę powiedzieć, że miałem olbrzymie nadzieje co do drugiego sezonu Terroru. Niestety pierwszy odcinek okazał się zawodem. Rozumiem, że musimy poświecić trochę czasu na rozstawienie pionków na planszy do gry. Jednak sporo czasu poświecono na nudne trochę oczywiste i przewidywalne wątki. Nie podoba mi się także to jak użyto elementów horroru. To co zobaczyłem wydało się jakieś takie pospolite i niespecjalnie przemyślane. Może się czepiam, ale miałem wrażenie spadku jakości w porównaniu do zeszłorocznej produkcji. Zakładam, że jest to efekt porównania czegoś bazującego na genialnej książce z oryginalnym serialowym scenariuszem pisanym przez mniej utalentowane osoby. Oczywiście może to być tylko wrażenie po pierwszym odcinku i dalej będzie znacznie lepiej. Po cichu liczę na to, że ponownie zostanę oczarowany. Zwłaszcza, że na papierze Dzień hańby to coś pasującego idealnie w mój gust.

Nie jest źle

Ponarzekałem trochę, ale nie skreślam tego serialu. Terror: Dzień hańby ma spory potencjał i liczę na to, że zostanie on wykorzystany. Wygląda na to, że przynajmniej część akcji kolejnych odcinków osadzona będzie w obozie dla internowanych. To daje twórcom olbrzymie pole do popisu i pozwala na pokazanie czegoś, czego nie widuje się zbyt często w telewizji. Na razie jest trochę jak z True Detective, gdzie pierwszy sezon powalił mnie na kolana a drugi był słaby w porównaniu lecz tak naprawdę nie był taki zły. Jednak tutaj jest potencjał na to, że na koniec sezonu Terror: Dzień hańby będzie równie dobry co oryginał.

Jak na ten moment Terror: Dzień hańby mnie nie powalił. Nie jest źle, ale miałem spore oczekiwania po tym co widziałem rok temu. Na pewno dam szansę całemu sezonowi i zdam sprawozdanie po obejrzeniu serii. Na chwilę obecną wydaje mi się, że szykuje się porządny średniak, który sprawdzi się dobrze podczas straszdziernika czy jakiegoś horrorwego maratonu.

Danteveli
19 sierpnia 2019 - 15:21