Torchlight 2 - Danteveli - 19 grudnia 2019

Torchlight 2

Bycie poszukiwaczem skarbów to musi być strasznie kiepska robota. Wykonujemy durne zadania za marnych parę sztuk złota a sprzedawcy w sklepach zawsze nas kiwają. Dobrze przynajmniej, że mamy naszą magiczną fretkę, która potrafi przenosić więcej przedmiotów niż ciężarówka. Czy to jednak sprawia, że warto zainteresować się Torchlight 2?

Torchlight 2 kontynuuje wątek fabularny pierwszej odsłony. Zło znajdujące się w kopalni pod miastem Torchlight udaje się wydostać i rozprzestrzenić na świat. Naszym zadaniem jest powstrzymanie mrocznego stworzenia i uratowanie świata. Sztampa przywodząca na myśl Diablo 2, z którym to nowa gra Runic bardzo często mi się kojarzyła.

Mamy do czynienia z produkcją typu hack ‚n’ slash. Nikogo więc nie zaskoczy nabijanie dziesiątek poziomów, wykonywanie setek questów, zabijanie tysięcy przeciwników, zbieranie milionów przedmiotów i spożywanie miliardów napojów leczniczych. Tak da się opisać każą grę z tego podgatunku od czasu Daiablo. Tak też jest i z Torchlight 2, który postanawia trzymać się sprawdzonej formuły bez przesadnego eksperymentowania i odchodzenia od standardów.

Mamy 4 klasy postaci i różnych umiejętność. Tradycyjny zabijaka, inżynier specjalizujący się w wielkich broniach, czarodziej i mój ulubieniec korzystający z pistoletów i strzelb. Każda z klas dostępna jest w wersji męskiej i żeńskiej, w kilku wariantach wyglądu. Postacie są dość różnorodne a ich umiejętności zachęcają do grania w trochę innym stylu. Jednak z przedstawiciela każdej klasy da się stworzyć maszynę do zabijania korzystając z odpowiedniej kombinacji skilli i ekwipunku.

Jeśli o nasz sprzęt chodzi to jest go od groma. Różne bronie zachowują się w różny sposób i mają różne efekty. Pistolety są na przykład szybkie ale brak im siły, podczas gdy shotgun czy armata potrafią rozwalić kilu przeciwników naraz. Nasze przedmioty da się ulepszać korzystając z usług zaklinacza a także za pomocą specjalnych kamieni. Dochodzi do tego rozróżnienia przedmiotów ze względu na ich unikatowość i mamy wszystko czego nam potrzeba.

Wiadomo już kim i czym będziemy zabijać, teraz pora na kogo i gdzie. Lokacje w Torchlight 2 są różnorodne. Porzucamy monotonną kopalnie na rzecz pustyni, dżungli, śnieżnych krain, grobowców i wszystkiego co dusza zapragnie. Do tego spora gama przeciwników od standardowych kościotrupów po dziwne robaki i jakieś wściekłe króliki. Wrogowie są różnorodni i jest ich na każdej mapie od groma. Od zwykłych popychadeł przez tak zwanych czempionów, posiadających specjalne umiejętności po potężnych bossów, z którymi trzeba się dość długo użerać.

Tym co wyróżnia Torchlight spośród reszty przedstawicieli gatunku jest obecność pupila. Przez całą grę towarzyszy nam słodkie ale zabójcze zwierzątko takie jak fretka, kot czy wilk. Pełni ono rolę kompana w walce, plecaka. Naszego milusińskiego możemy posyłać do sklepu po zakupy mikstur zdrowotnych i zwojów z czarami a także by sprzedawać znaleziony podczas eksploracji złom. Istnieje jeszcze możliwość czasowego mutowania naszego towarzysza poprzez karmienie go jedzeniem znalezionym podczas łowienia. W ten sposób nasz pies może stać się na trochę pająkiem, który będzie skutecznie nieruchomiał przeciwników. Kombinacji jest całkiem sporo i mogą zdecydowanie ułatwić nam zabawę. Nasz kompan staje się prawdziwą maszyną bojową bo możemy uczyć go czarów a także zmieniać jego ekwipunek. Sprawia to, że zwierzątka w grze Runic nie są tylko zbędnym dodatkiem a umiejętne korzystanie z nich sprawia, że Torchlight nie frustruje już jak inne pozycje gdzie co kilka chwil trzeba wyrzucać ekwipunek albo wracać do miasta na handel.

Graficznie Torchlight prezentuje się całkiem dobrze. Podstawowy widok nie obfituje w wiele szczegółów ale jeśli przybliżymy kamerę do naszego bohatera to ujrzymy nawet drobne szczegóły jego ekwipunku. To samo tyczy się przeciwników. Na plus należy zaliczyć też niskie wymagania tego tytułu. Torchlight 2 da się odpalić praktycznie na każdym urządzeniu. To jak ta produkcja została zoptymalizowana powinno być wzorem dla całej branży.

Inną kwestią jest stylistyka produkcji. Praktycznie bez przerwy mamy przed oczyma wszystkie kolory tęczy. Przypomina to trochę Halo, gdzie poważna fabuła i brutalne sceny przedstawione są w oprawie wprost z bajki dla dzieci. Wielu osobom to nie pasuje i może to być powód dlaczego wszyscy jeszcze nie rzucili się na tego Hack ‚n’ Slasha. Trzeba jednak przyznać, że gra ma własny styl i oprawa prosto z bajki połączona z przesadzoną brutalnością ( przeciwnicy wybuchają jak balony) przypomina trochę seriale jak Happy Tree Friends. Mi takie coś odpowiada.

Oprawa audio jest w porządku. Postacie nie gadają strasznie dużo ale muzyka jest przyjemna. Pewne melodie przypominały mi trochę utwory z pierwszego Diablo. Dodatkowo Runic umożliwiło nam za darmo pobranie soundtrack z gry. Na uwagę zasługuje także chyba najważniejszy w przypadku tego typu gry element – walki. Odgłosy broni trzaskającej kości i przebijającej mięśnie są pierwsza klasa.

Największą zmianą w stosunku do poprzedniej odsłony jest obecność trybu wieloosobowego. Nawet 6. graczy może wspólnie przemierzać lochy i rozwalać bossów. Zmiana ta w zdecydowany sposób przysługuje się grze. Zmęczenie i monotonia nie pojawia się już tak szybko jak poprzednim razem. Zabawa ze znajomymi lub obcymi sprawia, że gra jest znacznie bardziej dynamiczna a ekran przepełniony jest eksplozjami wprost z Marvel vs. Capcom. Każdy z graczy otrzymuje swój własny loot, więc nie ma problemu z podkradaniem najlepszych przedmiotów. Multiplayer to świetny dodatek zdecydowanie podnoszący wartość całej produkcji. Nie jest on jednak niezbędny do delektowania się grą. Znacznie ma także to, ze tą samą postacią możemy grać offline jak i online.

Sama gra nie jest jednak idealna. Potrafią zdarzyć się mniejsze czy większe bugi. Raz grę mi po prostu wywaliło. Zdarza się to wszystko jednak bardzo rzadko i widać, że pilnowano by nie było większych problemów. Kiedy na ekranie dzieje się naprawdę dużo gra potrafi zwolnić ale może być to tylko wina mojego połączenia internetowego. Do tego pozostawia pewne uczucie niedosytu. Chciałoby się, żeby wszystkiego było trochę więcej i świat był bardziej otwarty. Plansze nie są małe jednak gdyby były troszkę bardziej zawiłe to nie trafialibyśmy tak szybko do celu i mieli okazję pobłądzić jak to było za dawnych czasów losowo generowanych lochów. Tutaj ten element jest potraktowany trochę po macoszemu i wszelkie zmiany są minimalne.

Torchlight 2 to naprawdę interesujący produkt. Za niewygórowaną sumę pieniędzy otrzymujemy grę pierwsza klasa. Runic daje nam wszystko czego w tego typu produkcji potrzeba plus zapowiada dalsze wsparcie TL2. Można by powiedzieć, że dostajemy tylko zdecydowanie bardziej dopakowaną wersję pierwowzoru. Jednak 6. osobowy tryb współpracy zdecydowanie wydłuży żywotność tego tytułu. Wszyscy którzy zawiedli się na Diablo III powinni sięgnąć po ten tytuł. Trzyma się on znanej formuły i usprawnia ją bez zbytniego trywializowania rozwoju postaci. Zdecydowanie polecam każdemu kto lubuje się w zbieraniu złomu i siepaniu milionów przeciwników. Ja jestem tą pozycją oczarowany i czekam na nadchodzące modyfikacje jeszcze bardziej dopakowujące grę.

Danteveli
19 grudnia 2019 - 05:51