Gamescom 2010 - targi od innej strony - Gambrinus - 19 sierpnia 2010

Gamescom 2010 - targi od innej strony

W szale przeglądania co ciekawszych propozycji rozstawionych w halach i zaliczania prezentacji gier z najwyższej półki z łatwością można przegapić drobne targowe ciekawostki. Mam nadzieję, że poprzez mocno subiektywny wybór takich migawek poczujecie lepiej niepowtarzalny klimat gamescomu.

Wczoraj już pisałem o kilku kapitalnych hostach-przebierańcach, w tym absolutnie fantastycznym Space Marine. Zwiedzający zaś nie poczuli klimatu i jedynie w bardzo rzadkich przypadkach przewinął się gdzieniegdzie szpieg z Team Fortess, samotny i lekko wyliniały Mario czy chłop z czapką-Zergiem na głowie. Najwięcej uwagi przyciągnął zagubiony brzdąc, którego tato  - swoją drogą także przebrany i z ogromnym młotem w dłoni - najwyraźniej poszarżował w siną dal w poszukiwaniu wolnych miejsc przy konsolach.

Metale to jak dobrze wiadomo typy nie znające pojęcia konformizmu. Tym bardziej cieszył widok wielkiego kudłacza, grającego kawałek Iron Maiden na maciupeńkiej plastikowej gitarze. Sam chyba niezbyt dobrze czuł się w tej roli, rzucał nieśmiałe spojrzenia spode łba, przyciski klepał bez zacięcia a w trakcie występu nawet raz szatańsko nie warknął. Daje do myślenia.

Poza grafiką wyświetlaną na monitorach, oko można było zawiesić na pięknych artworkach z kilkunastu głośnych tytułów. Ta skromna wystawa zawierała kilka prawdziwych perełek - zdecydowanie warto było zejść z głównego szlaku. W sumie nie jestem pewien czy są to oryginalne malunki czy jedynie komputerowy druk naniesiony na płótno. Mimo wszystko robiły wrażenie.

U jednych p0wódź, u innych susza. Niektóre stoiska oblegano godzinami, inne stały prawie nieruszone, z rzadka przyciągając uwagę zwiedzających. Uogólniając, najłatwiej było dopchać się do przygodówek. Taki schowany głęboko w kącie Gray Matter ustępował w popularności nawet sprzedawcy rozgotowanych parówek. Szkoda.

Na koniec coś pozytywnego - dziwny pluszowy potwór o pojemnej paszczy. Słodki gadżet dla prawdziwego twardziela co krytyki ze strony nerdów się nie boi.

Gambrinus
19 sierpnia 2010 - 15:23