Do profesjonalizmu Wam daleko! - guandi - 12 września 2010

Do profesjonalizmu Wam daleko!

Mimo, że esportową scenę obserwuję już nieco z boku, nie byłbym sobą nie komentując ostatniej dyskusji o profesjonalizmie polskich graczy. Temat ciekawy, a lecho swoim tekstem na frag-executors.com sprowokował niemal wszystkie redakcje do wielkiej dyskusji czy jestesmy pro, czy jeszcze nie. Mniej zorientowanych w temacie czytelników odsyłam w to, toto oraz to miejsce. Otóż, moi drodzy koledzy po fachu, nie, nie jesteśmy i jeszcze bardzo długo nie będziemy pro. A jeśli ktoś bardzo chce żyć w świecie, gdzie esport jest czymś więcej niż zabawą z domieszką rywalizacji, polecam najbliższy samolot do Seulu.

Sprawa wygląda najzwyczaj prosto - profesjonalni będziemy, gdy w Polsce powstanie jakakolwiek struktura normująca i sprawująca kontrolę nad rozgrywkami, gdy esportowe zespoły uzyskają jakąkolwiek formę prawną i będą sprawnie zarządzane przez ludzi potrafiących nieco więcej niż kolejna smsowa prośba o ddos, bo przeciwna drużyna jest akurat lepsza w uczciwej rywalizacji. Wreszcie, o profesjonalizmie będzie można mówić, gdy sami gracze zmienią podejście do tego co robią.


Lecho słusznie krytykuje Shadowa - dyskwalifikacja na imprezie mistrzowskiej rangi z powodu spóźnienia po całonocnej imprezie jest poniżej wszelkiej krytyki. Szkoda jednak, że Łukasz w swoim tekście skierowanym do przedstawiciela sceny TrackMania Nations, której nienawidzi (wszak od 2 lat przez nich nie może się ścigać na WCG), przekracza jednak wątłą granicę hipokryzji. Po pierwsze moralizatorskie wywody o profesjonalnym podejściu rzuca koleś, za którym recepcjonistka w poznańskim hostelu niosła skarpetki, bo przenosząc się z jednego imprezowego pokoju do kolejnego, po prostu o nich zapomniał, a po przegranym turnieju ciskał z furią swoim plecakiem na drugi koniec handlowej galerii.

Jeśli krytykujemy Shadowa, takie same zarzuty powinniśmy postawić wszystkim zaangażowanym w esportową zabawę. Bo jak inaczej skomentować przedstawiciela jednej z największych polskich lig esportowych zataczającego się w pressroomie na konkurencyjnej imprezie, albo menadżerów i zawodników, którzy mniej więcej w połowie pierwszego dnia zawodów zaczynają snuć dalekosiężne plany odnośnie wieczornej imprezy.

Esport w naszym wykonaniu był, jest i jeszcze długo będzie wyłącznie zabawa. Na przestrzeni kilku lat spotkałem tylko jednego gracza, którego postawę na każdy kroku można było nazwać profesjonalną. Chris spokojnie mógł uchodzić, za ambasadora sportów elektronicznych, a zaproszenie na Galę Empiku jest tylko tego potwierdzeniem. Do tego, naciągając tylko odrobinę - nasza Złota Piątka, dla której granie już kilka lat temu stało się sposobem na życie. 

Dla zdecydowanej większości graczy turnieje to tylko kolejna okazaja do spotkania ze znajomymi, a zawody, rozgrywki i nagrody sa tylko przyjemnym dodatkiem.  Doskonale obrazuje to ubiegłoroczny Pan European Tournament w Łodzi. Rosjanki, które wygrały te zawody, wycieczkę po łódzkich knajpach skończyły 5 godzin przed finałowym pojedynkiem.

O profesjonalnym podejściu będziemy mogli mówić także, gdy przedstawiciele zespołów przestaną się kopać po kostkach w walce o jak największy kawałek piaskownicy. Osobę z zewnątrz śmieszne przepychanki między takim BVG, a US mogą tylko skutecznie zniechęcić do zainteresowania się tematem profesjonalnego grania. Takie samo odczucie mieli zapewne przedstawiciele kilku firm zainteresowanych esportem, wystawieni do wiatru przez menadżera jednego z najlepszych obecnie zespołów. Brak czasu jestem w stanie zrozumieć, wystawianie wizytówki nieodpowiedzialnych dzieciaków całemu środowisku już nie.

Kończąc - jeszcze bardzo długo cały esportowy cyrk będzie tylko cyrkiem w który od czasu do czasy duża firma utopi drobną część swojego marketingowego budżetu. Żeby było inaczej musi się zmienić mentalność graczy - trzeba zrozumieć, że zawody esportowe to walka o najlepszy wynik, a nie kolejna okazja do imprezy w e-towarzystwie.

guandi
12 września 2010 - 13:36