Trylogia Runaway - Łosiu - 12 września 2010

Trylogia Runaway

Łosiu ocenia: Runaway: A Twist of Fate
90

Właśnie zakończyłem swoją przygodę z cyklem prześlicznie zrealizowanych gier przygodowych Runwaway, przygodę która de facto trwała blisko dziesięć lat. Zaczęła się bowiem na początku 2001 roku od oficjalnej zapowiedzi, trailera oraz wersji demo Runaway: A Road Adventure, a skończyła dzisiaj wraz z końcowymi scenami Runaway: A Twist of Fate. Trzeba przyznać, że to szmat czasu i studio Pendulo chcąc nie chcąc wystawiło cierpliwość fanów na trudną próbę. Ale warto było i polecam wszystkim, o ile jeszcze nie mieli okazji zagrać, całą trylogię.

Z całego cyklu zdecydowanie najlepiej oceniam część pierwszą, której to fabuła była w zasadzie zamkniętą częścią i zdecydowanie najbardziej spójna. Kolejne dwie to w praktyce dwie połówki jednej całości – jedna bez drugiej nie może fabularnie istnieć, co obniża moją ocenę i jednej i drugiej. Ot panowie deweloperzy wykorzystali popularność jedynki i sztucznie podzielili jedną, dość pokręconą historię.

Cechą wspólną wszystkich odsłon jest niezwykła, po prostu urzekająca, ręcznie rysowana grafika i prześliczne animacje. Takiego stylu świat będzie zazdrościł Pendulo Studios jeszcze przez lata. Gry mogą też poszczycić się dwójką dobrze wykreowanych bohaterów, łebskiego Briana i seksownej Giny, a także całą plejadą bardzo różnorodnych postaci drugoplanowych, od włoskich mafiozo, przez zakręconych hackerów czy naukowców, na głupich jak cep wojskowych.

Fabułę też zależy zaliczyć do bardzo udanych. Pełna jest zwariowanych, zabawnych gagów i sytuacji, choć osoby które nie trawią zjawisk paranormalnych, UFO, duchów indiańskich i innych takich wariactw, mogą tutaj nieco kręcić nosem. Jeżeli w części pierwszej wszystkie te dziwactwa jako tako trzymały się kupy, tak w trójce moim zdaniem lekko autorów scenariusza poniosło.

W parze, z nie całkiem serio fabułą idą zagadki – tak ze 30% może sprawić problemy, bo bazują nie nieco nierealnych założeniach i logice. Niemniej jednak po przestawieniu się na abstrakcyjny sposób myślenia wszystko jest do wykombinowania.

Reasumując – warto zagrać. Szczególnie w część pierwszą. Jeżeli zaś decydujecie się na kolejne to tylko w parze – pojedynczo zabawa straci na wartości i sensie.

Łosiu
12 września 2010 - 16:52