Zasadniczym problemem „ParaNormana” jest to jednocześnie próbuje zadowolić nastoletniego i dorosłego widza.
Norman to 11-latek, którego niemal wszyscy mają za dziwaka, ponieważ widzi duchy i potrafi z nimi rozmawiać. Okazuje się więc pośmiewiskiem szkoły i powodem do wstydu dla najbliższych. Jednak, kiedy jego rodzinnemu miasteczku zagrażają zombie i pradawna klątwa wiedźmy, wyłącznie on może zapobiec najgorszemu.
Autorzy stworzyli całkiem liczne nawiązania do klasyki horroru, jak przykładowo „Nocy żywych trupów” czy „Piątku trzynastego”. Poza tym „ParaNorman” nie jest tak cukierkowy jak wiele innych animacji, ale zachowuje granicę między produkcją dla nastolatków a dorosłych – film częściej bawi, niż straszy. Zresztą scenariusz oparto na prostym humorze, przy czym kilka scen zdecydowanie rozbawi starszą widownię.
Moralizatorski ton i dużo infantylnych scen sprawiają jednakże, że animacja zadowoli przede wszystkim młodszych odbiorców. Przy okazji nauczy ich tolerancji wobec innych i pokaże jak destruktywna potrafi być zemsta. Dzięki swej prostocie przesłanie można bardzo łatwo odczytać, tym samym nawet najmłodsi wyniosą z seansu wartościowe spojrzenie na świat.
Estetycznie „ParaNorman” przypomina nieco „Miasteczko Halloween” Tima Burtona. Jest mroczny, sporo w nim groteskowo i zabawnie wyglądających postaci oraz miejsc. Pod tym względem dzieło wyróżnia się na tle wielu innych podobnych filmów, których charakterystyczne cechy to przesłodzona stylistyka i czasami nadmierna dbałość o realizm.
Produkcja, choć przemyca elementy mające zadowolić nie tylko nastoletnich widzów, pozostaje kinem godnym jedynie ich uwagi. Pozostali będą zawiedzeni często niezbyt lotnym humorem i łopatologią. Mimo to „ParaNormana” cechuje ciekawe wykonanie techniczne, które wszyscy powinni docenić.
Autora znajdziecie na Twitterze, gdzie dzieli się przede wszystkim swoimi poglądami i ciekawostkami dotyczącymi kina.