Po umiarkowanie udanym Domu woskowych ciał Jaume Collet-Serra oddał widzom drugi film grozy. Teoretycznie nie ma to większego znaczenia, oczekujemy wszak kolejnej tuzinkowej pozycji, zwłaszcza że obraz wykorzystuje popularny motyw fabularny. Jednak w przypadku Sieroty zaprezentowano zupełnie inny, znakomity poziom artystyczny.
Kate i John wychowują nastoletniego Daniela i kilkuletnią Max. Kobieta szuka zapomnienia w alkoholu, bo przed porodem straciła trzecie dziecko. Kiedy wychodzi z traumy, pragnie zastąpienia straty adoptowaną dziewczynką. Esther stanowi idealne rozwiązanie. Kulturalna, inteligentna, nad wiek rozwinięta i pogodna. Zachwycona para przygarnia ją, zapominając o pozorach, bowiem dziewięciolatka szybko pokazuje swe przesiąknięte złem oblicze.
Pod względem fabuły Sierota przypomina Synalka czy Omenu, przy czym w obrazie brakuje jakiegokolwiek elementu nadprzyrodzonego. Dzięki temu postępowanie Esther, znacznie wykraczające poza okrutne czyny Henry'ego oraz Damiena, wywołuje silne emocje. I bywa ona doskonałą manipulatorką, co przypomina sytuacje z przywołanego Synalka. Jednakże, wzorem Omenu, wobec dziewczynki brakuje silnej opozycji.
Początkowo, pomijając pierwszą scenę przedstawiającą koszmar Kate, Jaume Collet-Serra tworzy ciepłą atmosferę. Nawet Esther okazuje się niezwykle miła i wesoła, a niechętnie traktujemy wyłącznie Daniela, ponieważ cechuje go prawie niczym nieuzasadniony negatywny stosunek do niej. Innymi słowy, widz – podobnie jak postacie – doznaje chwilowego omamienia. Następnie towarzyszy mu większy szok w chwili ujawnienia spodziewanej „drugiej twarzy” dziewięciolatki.
W pewnym momencie następuje wspomniane inne postrzeganie protagonistki. Jest mroczna i bezwzględna. Pomimo tego odbiorca nadal zostaje oszukiwany. Dopiero albowiem pod koniec seansu, doznając ogromnego zaskoczenia, poznajemy autentyczny charakter Esther. Dlatego nagle dzieło ulega zupełnemu przedefiniowaniu! Mimo i tak udanej realizacji ucieka ono od banału i naprawdę zadziwia.
Młodziutka Isabelle Fuhrman, odgrywająca rolę Esther, zdecydowanie pokazała ogromny kunszt aktorski, wspaniale oddając trzy całkowicie odmienne oblicza bohaterki. A stanowią one o sile Sieroty i nadają filmowi nieszablonowej specyfiki, często nieobecnej w nowszych produkcjach z takowego gatunku.