Comic-Con w San Diego to jeden z największych i najpopularniejszych konwentów na świecie. Konwent, na którym chciałby być każdy geek na świecie. To właśnie tam zapowiadane są największe wydarzenia w świecie komiksu, seriali czy popkulturowych filmów. To właśnie tam gromadzą się nasi popkulturowi idole ze Stanem Lee na czele. To właśnie w tym miejscu gromadzą się cosplayerzy, by pochwalić się swoim pomysłowym kostiumem. Każdy Comic-Con jest rewelacyjny, a przy okazji inny i coraz lepszy. I taki też był w tym roku! Jednak to, co zapadło mi w tym roku wyjątkowo w pamięć, to o dziwo nie był wypasiony trailer Batman vs Superman: Dawn of Justice, nie kolejne zapowiedzi seriali i komiksów, nie występy idoli z TV. Tym kimś był Kevin Doyle - zwykły człowiek, fan Gwiezdnych Wojen, który pokonał około 947 km, żeby dotrzeć na konwent.
Nie byłoby w tym nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Kevin pokonał te 947km pieszo ( wystartował z miejscowości Petaluma, gdzie znajduje się ranczo Obi-Wana)! Mało tego – zrobił to w pełnym umundurowaniu znanego z ekranów Szturmowca. A wszystko to z miłości – z miłości do żony Eileen, która w 2012 roku zmarła na raka trzustki. Trzeba również dodać, że podczas podróży zbierał pieniądze na organizację non profit Eileen’s Littre Angels, która pomaga dzieciom z nowotworem. Jak dla mnie człowiek ten jest wielkim bohaterem i z pewnością najjaśniejszą gwiazdą Comic-Conu w San Diego.
A żeby uzmysłowić wszystkim, jak ogromna jest to odległość, załączam mapę z Google.
Koniecznie zobaczcie też relację telewizyjną (można mieć przygotowane chusteczki):