Cykl Metal Gear Solid należy do najlepszych gier w historii. Każda odsłona serii została ciepło przyjęta przez graczy i recenzentów. Osobiście mam wielki sentyment do tych gier bo od kilkunastu lat śledzę sagę rodu wężów. Dodatkowo jest to najprawdopodobniej ostatnia gra z Metal Gear w tytule przy której dłubał ojciec cyklu – Hideo Kojima. Dlatego też musiałem dorwać ten tytuł jak szybko się tylko da i podzielić się moimi pierwszymi wrażeniami z Phantom Pain.
Poniższy tekst nie będzie zawierał wielkich spoilerów bo sam jestem dopiero w początkowej fazie gry i wiele rzeczy to kompletna niewiadoma. Chcę się jednak podzielić kilkoma kwestiami, które zwróciły moją uwagę. Postaram skupić się na kwestiach gameplayu i ogólnych wrażeniach tak by nie psuć zabawy innym osobom napalonym na ten tytuł.
Jak powszechnie wiadomo akcja Phantom Pain zaczyna się 9 lat po wydarzeniach z Ground Zeroes.
Nie mamy jakiegoś długiego wprowadzenia informującego nas o fabule. Zostaje nam zaserwowanie interaktywne intro po którym następuje pierwsza misja pełniąca rolę wprowadzenia do podstawowych elementów mechaniki gry. Po wykonaniu tego zadania przeniesieni zostajemy na sporych rozmiarów otwartą mapę. Wykonujemy tam pierwsze zadanie, które pokazuje nam jaki styl gry czeka nas w reszcie produkcji. Przynajmniej ja mam takie wrażenie po zaliczeniu 6. głównych misji. Dość szybko odblokowujemy dostęp do zadań pobocznych a także podstawowe elementy zarządzania naszą bazą. W grze w nasze ręce zostaje oddany całkiem spory kawałek otwartego świata ze sporą ilością opcjonalnych rzeczy, którymi możemy się zając. Są zwierzęta do przetransportowania do naszej bazy, roślinki do zebrania, ukryte kasety magnetofonowe, diamenty i inne surowce wpływające na rozwój naszej siedziby.
Jeśli chodzi o gameplay to Phantom Pain jest w znacznym stopniu rozwinięciem pomysłów które pojawiły się po raz pierwszy w Metal gear Solid Portable Ops i Peace Walker. Po pierwsze mamy obezwładnianie przeciwników i przyłączanie ich do naszej drużyny. Robimy to za pomocą systemu Fulton czyli tych śmiesznych baloników. Poza ludzikami da się porywać jeszcze pojazdy, jakieś kontenery i wrogie działa. Nie odblokowałem jednak jeszcze ulepszeń umożliwiających wykonywanie takich akcji. Mamy także możliwość przesłuchiwania złapanych za pomocą CQC wrogów. Jednak na początku gry jest to bezużyteczna opcja bo potrzebujemy tłumaczów by zrozumieć kwestie wypowiadane przez wrogów. Kiedy już jednak z tym się uporamy istnieje szansa że wrogi kombatant poinformuje nas o ukrytych na mapie przedmiotach i jeńcach wojennych.
Ogólnie można powiedzieć, że Phantom Pain to połączenie gameplayu z Ground Zeroes z pomysłami z Peace Walkera. Dzięki temu wydaje się, ze sterowanie jest lepsze niż miało to kiedykolwiek wcześniej misce. Jednoczenie ma się wrażenie jakby grało się w dopakowaną i dopieszczoną wersję gry z PSP. Tak samo jak w tamtym tytule przed misjami dobieramy sobie ekwipunek i kamuflaż. Musimy radzić sobie z ograniczonym arsenałem co jest wielką zmianą w stosunku chociażby do takiego Metal Gear Solid 4. Z drugiej strony możemy korzystać ze wsparcia powietrznego naszego helikoptera w postaci zrzucania zapasów lub ataku wroga.
Podobnie jak w przypadku gry z PSP całość została podzielona na misję główne i te poboczne. Te pierwsze ze względu na rozległość mapy potrafią zająć całkiem sporo czasu. Podróżowanie na koniu przyśpiesza poruszanie się po lokacji ale i tak w pewnym momencie musimy z niego zsiąść i zacząć się skradać. W połączeniu z całkiem sporą swobodą działania sprawia to, że misja może teoretycznie potrwać kilkanaście minut lub jak w moim wypadku godzinę z hakiem.
Misje poboczne wydają się być kilku lub kilkunastominutowymi zadaniami opartymi na podobnej zasadzie. Wydobycie kogoś z bazy wroga, zdobycie jakiegoś przedmiotu itp. są podstawą pierwszych 10 misji pobocznych. Wydaje mi się że dalej będzie podobnie chociaż może pojawi się tez jakaś strzelnica w stylu tej z Peace Walkera.
Zarządzanie naszą bazą zostało zautomatyzowane. Nie musimy się już bawić w ręczne przydzielanie członków naszej armii do konkretnych sekcji. Gra wykonuje to za nas dzięki czemu możemy skupić się na akcji i decydowaniu jakie przedmioty chcemy odblokować za pomocą badań. Nowością jest możliwość pobiegania po naszej bazie. Jednak we wczesnej fazie gry nie dzieje się tam praktycznie nic. Mamy tylko prysznic, szczeniaka i kilku żołnierzy czekających tylko by nam zasalutować. Może z czasem miejsce to stanie się bardziej interesujące lub pojawią się misje w stylu zabawy w obronę naszej twierdzy.
Z tego co zauważyłem to pogadanek przez Codec w starym stylu nie ma. Co jakiś czas za pomocą radia zwróci się do nas któryś z naszych kompanów. Snake nie jest jednak zbyt gadatliwy. No chyba że zdecydujemy się przesłuchać którejś z dziesiątek kaset magnetofonowych jakie zdobywamy wciągu gry. Wydaje mi się że to ona zaserwują nam ważne elementy fabuły, pozwolą lepiej poznać postacie i kontekst wszystkich wydarzeń z gry. Nie musimy pauzować gry na czas ich wysłuchiwania ale niestety audio nakłada się na siebie w sytuacjach kiedy słyszymy głos kompanów nadawany przez radio. Mam nadzieję że pojawi się jakaś apka czy inny bajer pozwalający na odsłuchanie tych nagrań na jakimś innym urządzeniu. Nadchodzące Companion App ma pełnić taką funkcję ale na razie nie ma wzmianek o wersji tej aplikacji dla posiadaczy wersji gry na komputery osobiste.
Kwestią na którą muszę zwrócić uwagę jest poziom trudności. Ground Zeroes wydawało mi się zdecydowanie za łatwe. Phantom Pain stanowi już całkiem spore wyzwanie. Jest tak przynajmniej w początkowej fazie gry. Przeciwników jest cała masa i wykrywają on nas bardzo szybko. Dodatkowo nasz pistolet na strzałki usypiające nie jest zbyt pojemny a tłumik zużywa się w mgnieniu oka. Bezpośrednia konfrontacja z radzieckimi żołnierzami to gwarantowana śmierć bo będzie ich po prostu zbyt dużo plus posiadają oni ciężkie uzbrojenie moździerze i stacjonarne karabiny maszynowe. Oczywiście wraz z rozwojem naszej morskiej platformy sytuacja ulega poprawie. Prawdą jednak jest że musiałem jedną misję powtarzać kilkakrotnie bo zostałem jedynie z granatami będąc w jednej z baz wroga. Oznaczało to masę skradania, które samo w sobie wydaje się być trudniejsze niż to z pierwszej części Metal Gear Solid 5.
Oczywiście na razie poruszyłem po łebku tylko kilka kwestii. Chciałem się jednak podzielić pierwszymi wrażeniami z tej strasznie wyczekiwanej przeze mnie gry. Postaram się napisać więcej, bardziej precyzyjnie i bez chaotycznych wstawek gdy tylko zapoznam się lepiej z samą grą i wszystkimi mechanizmami nią rządzącymi. Pozostanie także kwestia multiplayera i mikropłatności.
Może na pudełku nie ma napisu, że Phantom Pain jest grą autorstwa Hideo Kojimy, w samej grze zostaniemy o tym wielokrotnie poinformowani. Jest to efekt prostego zabiegu jakim jest podzielenie gry na epizody. Praktycznie na początku każdej misji uraczeni zostajemy informacjami na temat osób odpowiedzialnych za jej stworzenie. Dzięki temu widzimy nazwisko Hideo, który to pełni rolę producenta, scenarzysty i reżysera gry. Podział gry na odrębne epizody sprawia, że tytuł ten jeszcze bardziej przypomina mi wersje MGSa na konsole przenośne. Nie wybija to jednak tak bardzo z rozrywki jak mi się to wydawało na początku. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to byłaby to dość długa animacja lotu do celu misji, która to towarzyszy informacji o twórcach.
W sytuacji w której pograło się ledwo 8-9 godzin trudno ocenić całość, która ma podobno starczyć na ponad 100 godzin. Nie odblokowałem jeszcze wielu elementów wpływających na gameplay tej pozycji. Nie poznałem dobrze fabuły i mam jedynie sporo domysłów na temat tego co się będzie dziać dalej. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że Phantom Pain to jedna z najlepszych gier w jakie grałem na przestrzeni ostatnich 5-6 lat. Rozumiem już czemu tak wielu recenzentów wystawiło najnowszej grze autorstwa Hideo Kojimy tak wysokie noty.