Straszdziernik 04 Ukryty Wymiar - Danteveli - 5 października 2015

Straszdziernik 04 Ukryty Wymiar

Paul W.S. Anderson należy do długiej listy ludzi, którzy mnie wkurzają. Koleś nakręcił prawdopodobnie najlepszy film bazujący na grach wideo - Mortal Kombat. Jest on także jedną z przyczyn zdecydowanego pogorszenia się cyklu Resident Evil. Dlatego też do oglądania Ukrytego Wymiaru podchodziłem ze sporą dawką niepewności. Półtorej godzinny seans filmowy nie rozwiał jednak moich wątpliwości.

Ukryty Wymiar to horror science fiction opowiadający o tym co może się stać, gdy ludzkość opanuje nie tylko podróżowanie w kosmosie ale i pomiędzy wymiarami.

 

Wszystko zaczyna się od zaginięcia statku kosmicznego, który brał udział w tajnej misji rządowej. Po kilku latach zniknięcia statku wysyła on sygnał ratunkowy. Twórca maszyny wraz z grupą ratowników wyrusza aby sprawdzić co stało się jego działem. Podróż do celu nie przebiega bezproblemowo jednak koniec końców ekipa dociera na pokład. Na miejscu okazuje się, że nikt z załogi nie przetrwał dziewiczej podróży związanej z eksperymentem. Tak zaczyna się horror ratowników. Film według zamiarów twórców miał być czymś w stylu Lśnienia w kosmosie. Mamy grupkę ludzi odizolowaną od całego świata w miejscy, które wydaje się być przesiąknięte złem. Każdy powoli wariuje i staje się zagrożeniem dla reszty. Szkoda, że dość kiepsko zrealizowano ten pomysł.

 

Niestety 90 minut to zdecydowanie zbyt mało czasu by w zadowalający sposób poprowadzić cała historię. Całość została poprowadzona z trochę zbyt dużym tempem. Mamy mniej więcej jedną czwartą filmu poświęconą poznawaniu postaci. Później jest budowa napięcia i niezadowalające zakończenie. Finał został zrealizowany bardzo lipnie i nie do końca pasuje on do reszty. Jest to efekt dostosowywania całości pod gusta widzów. Podobno nakręcono trzy zakończenia i zdecydowano się na to które najbardziej pasowało popcornożercom. Ubolewam nad tym bo pierwotna koncepcja tego, że inny wymiar do którego trafił statek jest piekłem wydawała mi się całkiem interesująca. Ostatecznie jest coś bardziej „tajemniczego” co jednak moim zdaniem sprawia, że całość jest po prostu kolejnym horrorem w kosmosie. Mógłby być interesujący wariant historyjki z Dooma ale mamy sztampowe niewytłumaczalne coś co odpowiada za zło.

 

Z tego co mi wiadomo większość zarzutów jakie mam do filmu rozwiązana byłaby przez wydanie wersji reżyserskiej filmu. Podobno Paul W.S. Anderson nakręcił zdecydowanie dłuższy, brutalniejszy i straszniejszy film, który został pocięty tak by trafić do jak największej ilości widzów. Niestety film nigdy nie pojawił się w żadnej rozszerzonej edycji i można jedynie spekulować o ile lepiej by się go oglądało.

 

Całość sprowadza się do tego, że nasza ekipa ląduje na statku, który w pewnym sensie ożył. Podróż przez inny wymiar sprawiła, że na pokład dostało się jakieś zło czy tam chaos. Przyczyniło się ono do sadystycznej orgii połączonej z mordem. W jej efekcie wszyscy członkowie pierowtnej załogi statku zginęli. Teraz „ożywiona” maszyna szuka nowych ludzi na kolejny rejs do innego wymiaru. W tym celu testuje ona wszystkich członków grupy ratunkowej. Ich podatność na chaos i zło zostaje sprawdzona. Efektem tego jest śmierć kilku z bohaterów i szaleństwo w jakie popada doktor grany przez znanego z Jurassic Park Sama Neilla. Zostaje on opętany przez zło i wykonuje polecenia statku. Koniec końców większość z ratowników ginie ale udaje się zniszczyć znaczną część maszyny.

 

Warto zwrócić uwagę na to, że całkiem dobrzy aktorzy Sam Neill i Laurence Fishburne odwalają chałturę. Roumiem że uważali ten film za głupkowaty horrorek ale chyba wzięli sobie to zbytnio do serca. Zwłaszcza Sam Neill zdrowo przesadza i sprawia że w paru momentach po prostu się zaśmiałem. Niezbyt przekonywujące postacie nie pomagają w niczym. Mamy doktorka który rozmyśla dużo o swojej żonie i tym, że nie poświecą jej czasu. Boss ekipy ratunkowej obiecał sobie, że już nigdy nie straci nikogo ze swoich ludzi. Dowiadujemy się także jeszcze czegoś o jednej z bohaterek. Ma ona dzieci i nie będzie mogła spędzić z nimi świąt. Niestety charakteryzacja naszych bohaterów jest bardzo uproszczona i wszyscy są pozbawieni jakiejkolwiek głębi. Ni żeby to był jakoś bardzo ważny element ale wydaje mi się, że Ukryty Wymiar starał się być horrorem psychologicznym. W takim wypadku złożeni bohaterowie stają się atutem.

 

Poza narzekaniem jest też kilka pozytywów o których to chciałbym wspomnieć. Po pierwsze część filmu mająca za zadanie budowanie napięcia była interesująca. Błąkanie się po pustych korytarzach statku w poszukiwaniu wytłumaczenia tego co stało się z oryginalną załogą wyszło całkiem dobrze. Drugim pozytywem są elementy gore. Mamy sporo interesujących i naprawdę koszmarnych patentów. Niestety zobaczenie ich wymaga pauzowania filmu. Wszystkie „najlepsze” elementy pojawiają się na ekranie przez ułamek sekundy.

 

Event Horizon to przykład zmarnowanego potencjału. Film ma kilka naprawdę niezłych scen i interesujących pomysłów. Do tego dobrzy aktorzy i solidna scenografia. Szkoda tylko, że suma tych elementów jest taka sobie. Ukryty Wymiar jest po prostu średniakiem, który może pochwalić się kilkoma scenami i niczym więcej. Moim zdaniem jest to film do obejrzenia w telewizji kiedy nie mamy nic lepszego do roboty. No chyba że ktoś jest maniakiem horror science fiction. Wtedy film ten wypada znacznie lepiej niż wielu konkurentów.

 

Na razie straszdziernikowe seansy wypadają tak sobie. Zachwyty wymieszane są z zawodami ale mogłoby być zdecydowanie gorzej. Ciekawe jak sobie poradzą kolejne typy, które są mi kompletnie obce.

Danteveli
5 października 2015 - 00:28