Obecnie jeśli jakiś Japończyk nazywa siebie Roninem oznacza to, że nie dostał się do wymarzonej uczelni. Postanowił on poświęcić przynajmniej rok swojego życia na intensywną naukę aby zdobyć więcej punktów na kończącym liceum egzaminie. My jednak przeniesiemy się w niniejszej recenzji do czasów gdy tak określano zazwyczaj samurajów pozbawionych swoich panów. W najnowszej odsłonie cyklu Way of the Samurai wcielamy się właśnie w takiego wojownika. Jednak czy ta gra będzie gratką dla fana feudalnej Japonii czy może powodem popełnienia seppuku przez jej twórców?
There is more than one way to skin a cat. There is more than one way to die.
Fabuła przedstawiona jest w dość prosty sposób. Pewien samuraj ranny w bitwie trafia do małej mieściny zwanej Amana. Po podleczeniu zostaje on pozostawiony samemu sobie. Tutaj gracz ma okazję się wykazać. Władzę w Amanie przejął pewien tyran wyzyskujący biednych mieszkańców. Przeciwko niemu występuje klan wyrzutków i popleczników dawnego władcy. Od gracza tylko zależy jakim piętnem odciśnie się na mieście jego wizyta. Jak nie trudno się domyślić Wots3 jest sandboxem jak GTA czy Saints Row. Dodany jest tutaj jednak pewien Japoński twist. Wyjątkowym elementem tej gry jest swoboda z jaką się spotykamy. Od początku jesteśmy pozostawieni samemu sobie. To jak i czy w ogóle rozwinie się fabuła zależy wyłącznie od nas . Najprostszym sposobem przejścia gry jest po prostu opuszczenie wioski. Wtedy pozostawimy tamten świat samemu sobie. Jeżeli uważamy, że sprzedawca ma za wysokie ceny możemy odebrać mu nasze pieniądze. Podczas wszystkich scenek filmowych możemy zaatakować naszego interlokutora zmieniając tym samym losy naszej przygody. Samą grę możemy zakończyć na ponad 20 sposobów.
Mam mieczy sto, kompanów i umiem robić masło.
Sama zabawa w najnowszym produkcie Acquire polega na bieganiu pomiędzy lokacjami i wykonywaniu tam zadań. Są to standardowe obicia i napady, zabawy w chowanego i szalone wyzwania jak poszukiwanie gatek staruszki. Toczy się to w cyklu dnia i nocy gdyż (prawie) cały czas upływa nam dzień. W nocy jak przystało na zamierzchłe czasy jest zbyt ciemno aby cokolwiek robić (praktycznie nic nie widać i musimy poruszać się po omacku).
Dodatkowo jeśli interesuje nas rozwój fabuły, to kiedy pojawimy się w odpowiednim miejscu (zaznaczonym na mapce, zazwyczaj więcej niż jedno w tym samym czasie) to uruchamiają się scenki popychające wydarzenia do przodu. Odpowiednie wirowanie między wydarzeniami w świecie gry i wykonywanie zadań pozwala nam dobrnąć do jednego z wielu wariantów finału. Po przejściu gry można eksportować naszą postać do następnej przygody. Za każde przejście dostajemy punkty które odblokowują dodatkowe przedmioty do noszenia a także modele naszego bohatera. Do tego aby zebrać cały dostępny oręż i wymasterować wszystkie skille naszego bohatera potrzeba wiele czasu. Broń podzielona została na kilka kategorii. Jak przystało na samuraja posługujemy się głównie przeróżnymi katanami (różniącym się stylem ich trzymania). W swoje łapy możemy dorwać jednak też włócznie czy gałąź. Każdy miłośnik broni białej powinien znaleźć coś co mu przypasi. Ogólnie WotS3 jest pod tym względem dość rozbudowane. Warto jeszcze wspomnieć o 14 kompanach których można przyłączyć do siebie podczas podróży. Kobiety te mogą też zamieszkać z nami w skromnej chatce (tylko zostaw taką samą w domu to wprowadzi swoje porządki).
Nawet ślepy zobaczy, że nie jestem z tobą dla urody.
Bez owijania w bawełnę. Way of the Samurai 3 jest jedną najbrzydszych gier tej generacji. Ta produkcja wygląda jak jedne z pierwszych tytułów na PlayStation 2. Otoczenie, postacie wydają się bardzo niedopracowane i robione na szybko. Zawsze można się usprawiedliwiać, że jeżeli oddaje się graczowi większy obszar do dyspozycji to graficznie nie można za dużo wymagać. Może to i prawda, ale tutaj cała wioska to jak ułamek miast z innych gier nazywanych sandboxami. Do tego jeszcze wszechobecne przenikanie się nawzajem osób, a także przedmiotów i ząbki na każdej krawędzi. Twórcom należy oddać jednak, że starali się zrobić jak najwięcej z tym co mieli. W naszym otoczeniu znajduje się dość dużo przedmiotów mających oddać klimat miejsca. W chatach walają się rożne garnki itp. a na polach są warzywa.
W trakcie pobytu w Amanie przygrywają nam monotonne melodyjki mające budować klimat. Przy starciach coś bardziej żywego, a nudne przechadzki umilają pobrzękiwania na instrumentach. Tym co jednak jest hitem w tym wypadku to voice acting. Postacie są dobrane tragicznie a głosy podkładali chyba przypadkowi ludzie z ulicy. To wszystko tworzy komiczny efekt przypominający stare dubbingowane filmy kung fu. Osoby odpowiadające za przeniesienie gry na zachodni rynek były jednak leniwe, gdyż bardzo często usłyszymy jeszcze jakieś japońskie kwestie. Mi akurat taka kiczowata mieszanka audio w tym tytule pasowała.
Bum tra-la-la Sayonara
Way of the Samurai 3 to przede wszystkim bardzo dobry pomysł. Maksymalna swoboda i możliwość wyboru tego kim chcemy być w grze naprawdę. Tutaj nie ma odgórnie określonych ścieżek dobry, zły którymi trzeba kroczyć. No i konsekwencje naszych wyborów są realniejsze niż w innych tytułach. To wszystko zostało jednak okupione strasznymi cięciami w jakości wykonania. Grafika jest brzydka, a mieścina stosunkowo mała. Do większości graczy ten tytuł nie trafi i lepiej jeśli nie będą po niego sięgali. Ktoś kto ma wystarczająco dużo samozaparcia żeby wytrzymać wszystkie wady i połapać się o co w tej grze chodzi może wyciągnąć z niej całkiem sporo frajdy. Szkoda tylko, że na rynku jest znacznie więcej pozycji które są po prostu lepsze od tego azjatyckiego produktu. Jednak jeśli kiedyś graczu trafisz na tą grę w koszu z przecenami w Tesco bierz WotS3 bo może to będzie to czego szukasz – ciekawe podejście do popularne formuły.