Twierdza: Krzyżowiec to dla mnie wspomnienie odległe, zamazane. Po 12 latach od ukazania się wymienionej produkcji na myśl przychodzą mi głównie dwa słowa: grywalność oraz błędy. Konkretniej: szalona grywalność oraz masa błędów. Wspomnienia tego nie zatarły kolejne produkcje studia Firefly, które zwyczajnie sobie odpuściłem. Teraz, przy okazji premiery „drugiego Krzyżowca”, z ciekawością, a także pewną dozą niepokoju, powróciłem do Ziemi Świętej. Jak wypadła moja krucjata?
Free-to-play z reguły kojarzymy ze słabymi tytułami anonimowych studiów i/lub bezdusznymi wyciskaczami gotówki nazywanymi czasem pay-to-win. Tym razem pod lupę biorę darmową grę Twierdza: Królestwa, czyli masowego RTS-a FireFly Studios. Czy twierdzowa masówka rehabilituje tę mocno okulawioną serię strategii czasu rzeczywistego, czy może wbija już chyba przedostatni gwóźdź do trumny? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszej recenzji. Zapraszam do lektury.
A możnowładca rzekł: „I zbudujcie mi twierdzę potężną i z kamienia, abym mógł chronić wasze mienie i dziatki wasze”. Tak też uczynili: budowla przetrwała już dziewięć lat, a choć piętno czasu odcisnęło się murach obronnych, nadal stanowi ona świadectwo znamienitości projektantów i wielkiego poświęcenia dziesiątek robotników, którzy na skraju wyczerpania wznosili przez lata majestat naszej chwały.