Z kronik średniowiecznej osady - ElMundo - 21 listopada 2010

Z kronik średniowiecznej osady

ElMundo ocenia: Stronghold
85

A możnowładca rzekł: „I zbudujcie mi twierdzę potężną i z kamienia, abym mógł chronić wasze mienie i dziatki wasze”. Tak też uczynili: budowla przetrwała już dziewięć lat, a choć piętno czasu odcisnęło się murach obronnych, nadal stanowi ona świadectwo znamienitości projektantów i wielkiego poświęcenia dziesiątek robotników, którzy na skraju wyczerpania wznosili przez lata majestat naszej chwały.

A przecież początki wcale nie były takie łatwe. Choć pierwszym problemem dla naszej niewielkiej osady były nacierające tu i ówdzie watahy wilków, nasi mężni wojacy potrafili sprostać temu zadaniu dzierżąc w swoich rękach najznamienitsze łuki i piki. Ustawiczny rozwój wioski powodował jednak zazdrość u wielu i stawał się głównym celem do ataku dla tych, którzy chcieli w sposób bestialski zatrzymać nasz postęp. I choć czasy były różne, podatki niejednokrotnie dawały w kość, a spichlerz zapełniał się z rzadka, wspólnie stanęliśmy oko w oko z wrogimi armiami Wieprza, Szczura i innych oprawców. Jedność zwyciężyła – gdy przeciwnik musiał lizać rany, a jego reputacja wśród podwładnych została mocno nadszarpnięta, my mogliśmy się cieszyć z lat spokoju i dostatku. Łąki zapełniały się krowami dającymi znamienite mleko, z których tworzone były przepyszne sery. Sady owocowe czerwieniły się od dorodnych jabłek, a plantacje chmielu zapewniały szlachetny złocisty napój dla każdego, kto utrudzony po całodziennej pracy wstąpił do karczmy. Porządku pilnowali świetnie wyszkoleni i wyekwipowani żołnierze, od łuczników i pikinierów, przez kuszników i pałkarzy, a skończywszy na dumnej kawalerii, z pogardą spoglądającej na nędzników, którzy odważyli się zaatakować naszą wioskę.

I choć krajobraz już nie ten, a dźwięki wydobywające się z wioski zdają się coraz mniej przypominać o jej złotych czasach, kamienne mury wciąż sieją postrach, dumne szeregi balist, katapult i trebuszy złowrogo spoglądają na czyhających wrogów, a mieszkańcy pracują ku wspólnemu dobru ogółu. A miłościwie panujący możnowładca przystanął na balkonach swojej rezydencji, pochylił się z szacunkiem nad tytanicznym wysiłkiem podwładnych i wydał dodatkową porcję jadła, co wzmogło w obywatelach jeszcze większą chęć budowania jedności i potęgi tej społeczności.

A ja tam przez kilka lat byłem, pomagałem, doradzałem i piwo piłem, a com widział i co zrobiłem w wiersze tej mini-recenzji umieściłem.

ElMundo
21 listopada 2010 - 18:05